Polski miód bez szans w starciu z tanią konkurencją. Pasiek coraz mniej
Polscy pszczelarze są zmuszeni likwidować swoje pasieki - informuje portal dlahandlu.pl. Przyczyną jest napływ taniego, technicznego miodu ze Wschodu - z Ukrainy, ale też z Turcji i Chin. Bardzo niskie ceny zamiennika doprowadzają do spadku popytu na polski miód, którego produkcja jest znacznie droższa. W porównaniu do zeszłego roku liczba rodzin pszczelich zmniejszyła się nawet o jedną trzecią - alarmują przedstawiciele związków pszczelarskich.
O napływie do Polski miodów technicznych pszczelarze alarmują od początku roku. Do niedawna mianem tym określano miód piekarniczy albo przemysłowy, zwany także "miodem sztucznym". Teraz otrzymują go też produkty niskiej jakości, które nie spełniają norm. Jednak dzięki zastosowaniu takiej właśnie nazwy, tani miód przechodzi szybko odprawę celną i przekracza polską granicę.
Wobec zwiększonej dostępności tańszego odpowiednika, droższy miód wytworzony w Polsce cieszy się mniejszym zainteresowaniem klientów, co zmusza wielu przedsiębiorców, szczególnie tych prowadzących małe pasieki, do zamknięcia działalności.
Do wwozu do Polski tanich miodów technicznych wykorzystywana jest sytuacja w Ukrainie. Zwykle jednak nie pochodzą one od naszego wschodniego sąsiada. Często trafiają do Polski z Turcji i Chin, a ukraińskie firmy jedynie pośredniczą w imporcie. Import stanowi niezdrową konkurencję wobec polskich wyrobów. Zdarza się, że się pod nie podszywa.
- Wielu nieuczciwych handlarzy kupuje je i sprzedaje jako produkty polskie, wprowadzając w błąd konsumentów - ostrzega cytowany przez dlahandlu.pl członek zarządu Wojewódzkiego Związku Pszczelarskiego Przemysław Maciąg.
"Jeśli ten trend się utrzyma, to o polskie miody będzie bardzo trudno - będą drogie i rzadko spotykane" - zwraca uwagę portal.
Ceny zamienników są o wiele niższe w porównaniu do polskich miodów. Kolejnym problemem są kwestia zdrowotne. Miody techniczne nie zawierają tylu witamin, pierwiastków i kwasów, co pełnowartościowe produkty spełniające normy. - Niektóre mogą mieć negatywny wpływ na zdrowie osób, które je spożywają - informuje Przemysław Maciąg.
Spada popyt na polskie miody, a razem z nim zbyt i zysk. Problem przekłada się potem na brak inwestycji w pasiekach - zakup nowych ramek, zwiększanie liczby rodzin i co najważniejsze: na lekarstwa. - Pszczoły chorują, często wymagają lekarstw, chociażby w postaci szczepionek. Ich ceny drastycznie podrożały, nie każdego pszczelarza dzisiaj na nie stać - tłumaczy rozmówca dlahandlu.pl.
W tej sytuacji wielu pszczelarzy jest zmuszonych do rezygnacji z działalności. Taki los spotyka najczęściej małe pasieki.
- Mogę potwierdzić problemy na postawie mojego koła. Jeszcze rok temu było to około 1 500 pszczelich rodzin, obecnie jest ich zaledwie około tysiąca. Mówimy więc o jednej trzeciej mniej na krótkiej przestrzeni czasu - podsumowuje Maciąg. Dodaje, że skalę problemu będzie można ocenić za kilka miesięcy, kiedy napłyną informacje, ile pszczelich rodzin zostało przygotowanych do zimowli.
W ostatnich miesiącach Główny Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, czyli organ, który sprawuje nadzór nad jakością handlową artykułów rolno-spożywczych w produkcji i obrocie, nie dopuścił do wejścia na polski rynek partii miodu z Ukrainy. Chodziło o niemal 3,5 tony produktu, który nie posiadał kluczowego składnika świadczącego o jego autentyczności - pyłku przewodniego Fagopyrum - gryka.