W Norwegii zaczyna brakować jaj. Kraj stawia na import

Norwegia planuje importować jaja w związku z brakiem odpowiedniej podaży. Problem z dostępnością produktu jest też w Polsce - w związku z wykryciem ognisk ptasiej grypy i koniecznością wybicia kur znacząco zmalały możliwości zapoatrywania rynku, co przekłada się obecnie na podwyżki cen.

Jak informuje Gazeta.pl już wkrótce, jeszcze przed nadchodzącymi Świętami, w norweskich sieciach handlowych może zabraknąć jajek. Oznaczałoby to już drugi w tym roku tego rodzaju problem - poprzednio pojawił się przed Wielkanocą, kiedy okazało się, że zapotrzebowanie na jaja było wyższe niż dostępna podaż. 

Jeden z przedstawicieli sieci handlowej w Norwegii przyznał w rozmowie z portalem aftenposten.no, że w takiej sytuacji trzeba będzie postawić na import. 

- Sprzedajemy norweskie produkty, gdy tylko możemy, a zagraniczne wyłącznie wtedy, kiedy musimy. Tym razem musimy sięgnąć po dostawy z Danii - powiedział. 

Reklama

W Norwegii, w związku z brakiem jej przynależności UE, stosowane są inne przepisy dotyczące importu. Jednak w obecnej sytuacji jaja z innych państw skandynawskich będą traktowane równie bezpieczne, co norweskie.

"Z rynku zniknęło milion jaj dziennie"

Gazeta.pl wskazuje, że problem z dostępnością jaj jest szerszy i nie omija także Polski, jednak w tym przypadku jest on spowodowany ptasią grypą. Z tego powodu, jak informowała Krajowa Federacja Producentów Drobiu i Producentów Jaj, tylko w województwie wielkopolskim do wybicia przeznaczono niemal 1,4 mln kur.

"Z rynku nagle zniknęło ponad milion jaj dziennie. To gigantyczna ilość, która miała każdego dnia trafiać do piekarni, sklepów i zakładów produkujących żywność. Pojawią się oczywiście głosy, że w kraju, gdzie jeszcze niedawno, produkowało się około 50 mln jaj dziennie, to ubytek niewielki. Biorąc pod uwagę tylko liczby, takie twierdzenie wydaje się logiczne, jednak w obecnym systemie obrotu jajami, w którym sporą rolę odgrywa polityka cenowa dużych sieci handlowych, od miesięcy wywierających olbrzymi nacisk na utrzymanie niskich cen w skupie, zawirowania mogą okazać się problemem dla sporej części łańcucha zajmującego się dostawami jaj do sklepów. (...) Skoro podaż gwałtownie zmalała, cena jaj poszła w górę, zgodnie z prawem podaży i popytu.  Co więcej, producenci jaj, nie chcąc paść ofiarą wojen cenowych prowadzonych przez sieci, szuka miejsca dla swoich produktów tam, gdzie mogą liczyć na ceny dające im odpowiedni przychód." - wskazano w komunikacie z 24 października.

Zdaniem KFPDiPJ może wkrótce dojść do rozchwiania rynku, bowiem "przy braku jaj na rynku praktycznie dwie duże sieci handlowe ustalają ceny skupu korzystając z efektu skali". Wskazano, że branża oczekuje racjonalnego podejścia do ustalania cen skupu jaj - zwłaszcza ze strony dużych sieci handlowych. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: jaja | Norwegia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »