Bitcoin i złoto coraz bardziej pożądane. Pogoń za cenowymi rekordami trwa w najlepsze
To wyjątkowe wydarzenie - niemal w tym samym czasie najwyższą cenę wszech czasów osiąga zarówno złoto, jak i bitcoin, nazywany cyfrowym złotem. Zwolennicy kruszcu podkreślają, że w przeciwieństwie do bitcoina, nie jest on aktywem wysokiego ryzyka. Dla entuzjastów kryptowaluty wielkim jej atutem jest systematycznie rosnący popyt przy ograniczonej podaży.
- Złoto i dolar to aktywa odwrotnie skorelowane względem siebie. Jeśli w wyniku zmian w polityce monetarnej Fed spadnie wartość dolara, złoto może dostać dodatkową premię
- Wielu analityków spodziewa się wzrostu ceny bitcoina do 100-170 tysięcy dolarów, najpóźniej do wiosny 2025 roku. Niektórzy jednak ostrzegają przed kryptowalutą, gdyż "nie ma ona wartości wewnętrznej"
- Eksperci JPMorgan wyliczyli, że zmienność cenowa bitcoina w porównaniu ze złotem jest prawie czterokrotnie większa. Z tego właśnie powodu nierealne jest oczekiwanie, że największa z kryptowalut dorówna kruszcowi
Ten tydzień na rynkach jest wyjątkowy. Cena uncji złota w szczytowym momencie przekroczyła pułap 2 200 dolarów, nigdy wcześniej nieosiągany. Teraz jest o 30-40 dolarów niższa, do czego przyczyniło się wtorkowe wzmocnienie dolara.
Na absolutnych wyżynach znalazł się także bitcoin, który najpierw przełamał barierę 72 tysięcy dolarów, a po niewielkim cofnięciu się znów ruszył w górę i osiągnął ponad 73 tysiące. Co ciekawe, tym razem po każdym poprawieniu historycznego rekordu kryptowaluta gwałtownie nie tanieje, co może świadczyć o tym, że inwestorzy ciągle działają bardziej pod wpływem chciwości niż strachu.
Michał Tekliński z firmy Goldsaver.pl podkreśla, że zazwyczaj takie sytuacje się nie zdarzają, by złoto zachowywało się dokładnie tak samo jak najpopularniejsza z kryptowalut. Jak twierdzi, fundamenty i przesłanki, które doprowadziły do tego, że zarówno jedno, jak i drugie aktywo bije rekordy, są różne.
"Wzrost notowań bitcoina jest napędzany przez nadchodzące rozluźnienie polityki gospodarczej USA i poprawę koniunktury. To moment, gdy u wielu osób włącza się tzw. tryb chciwości. Próbują szukać tych aktywów, które dają bardzo wysoką premię, ale jednocześnie są ryzykowne" - czytamy w raporcie eksperta Goldsaver.pl
Michał Tekliński uważa, że motywacje nabywców złota są bardziej złożone. Na kruszec stawiają ci, którzy widzą poprawę warunków ekonomicznych, ale biorą też pod uwagę różnego rodzaju niespodzianki mogące zdarzyć się w najbliższym czasie. Tacy inwestorzy nie wykluczają, że za chwilę pękną jakieś bańki spekulacyjne.
Ekspert Goldsaver.pl w tym kontekście przywołuje raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w którym znalazło się ostrzeżenie przed nowym kryzysem bankowym. MFW przypomina, że wiele mniejszych banków w Stanach Zjednoczonych ma teraz duże problemy wynikające z kredytowania ryzykownej branży nieruchomości komercyjnych.
Warto tu przypomnieć, że w 2023 roku mieliśmy do czynienia z największym kryzysem bankowym od 2008 roku, gdy od upadku Lehman Brothers zaczęło się potężne załamanie na światowych rynkach finansowych. W zeszłym roku najpierw doszło do bankructwa Silicon Valley Bank, a potem upadł First Republic Bank. Niedługo później problemy pojawiły się w Credit Suisse, który w efekcie został przejęty przez inny szwajcarski bank UBS.
Od cenowego dołka w październiku 2022 roku kurs złota wzrósł o 30 proc. Natomiast tylko w tym roku i tylko od połowy lutego do połowy marca kruszec podrożał o 10 proc. Analitycy trzech instytucji - TD Securities, Société Générale i UBS - zgodnie twierdzą, że "królewski metal" będzie przełamywał kolejne granice i prognozują, że jeszcze w tym półroczu cena uncji może sięgnąć 2 300 dolarów. Dodatkowo, ekonomiści Société Générale przewidują, że w dalszej perspektywie notowania mogą zmierzać do 2 460 dolarów.
Analitycy twierdzą, że tak poważny wzrost ceny kruszcu będzie przedzielany korektami spadkowymi. "Duża część ostatniego wzrostu notowań złota wynikała z rynkowych emocji, ponieważ ceny zbyt szybko przekroczyły kluczowe poziomy oporu. Z tego powodu widzimy spory potencjał do wycofania się złota w najbliższym czasie, co nie oznacza, że rajd nie może być kontynuowany w kolejnych miesiącach. Uważamy, że złoto wciąż ma szanse na nowe szczyty, gdyż Fed wydaje się być na dobrej drodze do obniżenia stóp procentowych. Zakup złota przez banki centralne i inwestorów powinien być dla kursu metalu korzystny, a zwiększone ryzyko geopolityczne również będzie wspierać ten rynek" - czytamy w raporcie TD Securities.
Michał Tekliński z firmy Goldsaver.pl podkreśla, że amerykańska Rezerwa Federalna wysyła sygnały, które rynek interpretuje jako zapowiedź czerwcowej obniżki stóp procentowych. A to powinno wpłynąć na notowania dolara i na cenę złota, bo te dwa aktywa są odwrotnie skorelowane względem siebie. Jeśli zatem spadnie wartość dolara, złoto dostanie dodatkową premię, a jego cena zapewne zacznie rosnąć.
Entuzjazm zakupów udzielił się w marcu także inwestującym w bitcoiny. Licząc od dołków bessy ustanowionych w listopadzie 2022 roku, kiedy to za jednego bitcoina płacono mniej niż 16 tysięcy dolarów, pierwsza kryptowaluta podrożała o około 57 tysięcy dolarów, czyli ponad 350 proc.
Powodów obserwowanych w ostatnich dniach wzrostów ceny cyfrowej "monety" jest kilka. Jednym z najważniejszych jest rosnące zainteresowanie bitcoinem ze strony inwestorów instytucjonalnych. Szacuje się, że instytucje finansowe skupują 10-krotnie więcej tokenów niż jest wydobywane przez kryptowalutowych "górników".
Jednocześnie zwiększa się liczba kryptowalutowych milionerów. Jak donosi firma analityczna Kaiko Research, każdego dnia przybywa średnio 1 500 adresów posiadających bitcoiny o wartości przekraczającej milion dolarów. Adresy te są jednak anonimowe, co utrudnia rozróżnienie, czy są one kontrolowane przez osoby fizyczne, czy firmy.
Znany analityk Alex Kruger oznajmił swoim obserwatorom na platformie X, że bitcoin jest teraz w super-cyklu, który charakteryzuje się krótszymi i bardziej płytkimi spadkami cen. Dodał, że popyt na kryptowalutę tak bardzo przewyższa podaż, że następnym przystankiem cenowym będzie poziom 85 tysięcy dolarów. Później kurs bitcoina ma spaść o około 35 proc., by następnie powrócić na ścieżkę wzrostów i osiągnąć 120 tysięcy dolarów. Te wszystkie ruchy miałyby nastąpić wiosną tego roku.
Alex Kruger i wielu innych ekonomistów zauważa, że w tej chwili na rynku kryptowalut dominuje ekstremalna chciwość. Inwestorzy narażają się więc na ryzyko wpadnięcia w FOMO (lęk przed niedokonaniem zakupu bitcoina, gdy jego cena rośnie). To może dawać mniej doświadczonym osobom poczucie osiągania papierowych zysków, które jednak nie muszą doczekać się realizacji. Ofiar FOMO prawdopodobnie było wiele w połowie zeszłego tygodnia, gdy bitcoin po raz pierwszy od listopada 2021 roku przekroczył granicę 69 tysięcy dolarów, a zaraz potem w ciągu kilku godzin potaniał o 10 proc.
W tej chwili do inwestorów na całym świecie dociera bardzo dużo prognoz korzystnych dla bitcoina. Analitycy Standard Chartered przewidują, że przed końcem tego roku jego cena wzrośnie do 100 tysięcy dolarów. Z kolei Fundstrat podaje zakres od 116 do 137 tysięcy. Wyjątkowo odważne przewidywania formułuje SkyBridge Hedge Fund, który prognozuje, że cena "cyfrowego złota" może wzrosnąć do 170 tysięcy dolarów do kwietnia 2025 roku. Trzeba jednak pamiętać, że SkyBridge Capital założone przez Anthony’ego Scaramucciego jest bardzo mocno zaangażowane w bitcoinowe inwestycje.
W ostatnich tygodniach popyt na pierwszą kryptowalutę świata znacznie wzrósł głównie za sprawą dopuszczenia na rynek w USA funduszy ETF śledzących cenę spot bitcoina. Dzięki nim miliony Amerykanów mają ułatwiony dostęp do handlowania bitcoinami. Liderem wśród nowych ETF jest BlackRock iShares Bitcoin ETF, który przyciągnął do siebie już około 15 miliardów dolarów.
Nie milkną jednak głosy ekspertów z Wall Street ostrzegających przed bitcoinem, gdyż "nie ma on wartości wewnętrznej". Należy do nich Jamie Dimon, dyrektor generalny JPMorgan Chase. W swoim czasie podczas przesłuchania w amerykańskim Senacie powiedział, że "gdyby był rządem, to zlikwidowałby bitcoina". Dodawał, że faktyczne przypadki posługiwania się kryptowalutą mają związek z nielegalnymi operacjami, takimi ja handel ludźmi, unikanie podatków, pranie pieniędzy, czy finansowanie terroryzmu.
Co ciekawe, wbrew poglądom Jamie’go Dimona, jego bank stał się kluczowym graczem w bitcoinowym funduszu firmy BlackRock. Dyrektor generalny JPMorgan Chase tłumaczy tę sytuację słowami, że broni prawa swoich klientów do wyboru inwestycji i zakupu bitcoinów, choć osobiście radzi, by nie angażować się w wirtualne waluty.
Trzeba tu dodać, że analitycy JPMorgan prognozowali niedawno silny korekcyjny spadek ceny bitcoina do 42 tysięcy dolarów, po halvingu (przepołowieniu) kryptowaluty, do którego ma dojść 19 kwietnia. Halving to ograniczenie podaży, które obniży nagrodę dla kryptowalutowych "górników". Liczba nowych bitcoinów dodawanych każdego dnia do sieci zmniejszy się z 900 do około 450.
Jak uczy historia, po halvingach bitcoin drożał i to znacznie. Jednak analityk JPMorgan, Nikolaos Panigirtzoglou jest zdania, że tym razem będzie inaczej, gdyż halving już został uwzględniony w bieżących cenach kryptowaluty.
Nikolaos Panigirtzoglou podkreśla też, że bitcoin charakteryzuje się prawie czterokrotnie większą zmiennością cenową niż złoto. Z tego właśnie powodu za nierealne uznaje oczekiwanie, że największa z kryptowalut dorówna kruszcowi.
Jacek Brzeski