Bitcoin na cenowej huśtawce. Czy kryptowaluta rozpoczyna "sezon szaleństwa"?
Kilkudniowy wzrost notowań bitcoina tuż przed końcem wakacji ośmielił komentatorów, którzy zapowiadają wielokrotny skok wartości pierwszej kryptowaluty świata. Na razie jednak cena bitcoina jest niestabilna i ma duże problemy ze zbliżeniem się do marcowego rekordu wszech czasów na poziomie 73,8 tysiąca dolarów.
- Jamie Coutts, analityk RealVision, przewiduje, że bitcoin może wejść w tzw. "sezon szaleństwa" i podrożeć przed końcem tego roku do 150 tysięcy dolarów
- Wiele jest prognoz, że bitcoin za kilka lat będzie kosztował milion dolarów. Krytycy tego rodzaju wizji przypominają, że kapitalizacja kryptowaluty musiałaby być wówczas wyższa, niż PKB takich krajów jak Niemcy, Wielka Brytania czy Japonii
- Bitcoin, aby osiągnąć i utrzymać wycenę na poziomie miliona dolarów, musiałby być podniesiony na wyższy poziom technologiczny, także ze względów bezpieczeństwa. W miarę jak wartość kryptowaluty rośnie, staje się ona coraz bardziej atrakcyjnym celem dla hakerów
Entuzjaści bitcoina w miniony weekend przeżywali duże emocje, gdy cena ich "monety" osiągała pułap 65 tysięcy dolarów i wyznaczała sierpniowy szczyt. Potem notowania spadły o kilka tysięcy dolarów, ale warto pamiętać, że raptem trzy tygodnie wcześniej bitcoin kosztował "tylko" 45,5 tysiąca dolarów.
Wsparciem dla pierwszej kryptowaluty świata były słowa szefa Fed Jerome Powella wygłoszone 23 sierpnia na konferencji w Jackson Hole o planowanych od września cięciach stóp procentowych. Ich efektem był wzrost zainteresowania inwestorów bardziej ryzykownymi aktywami. Bitcoinowa euforia nie trwała jednak długo. Kryptowaluta zaczęła tanieć po niedzielnych doniesieniach z Bliskiego Wschodu o ataku Hezbollahu na Izrael.
Bitcoin jest teraz w blisko półrocznej konsolidacji, która rozpoczęła się w marcu, gdy cena osiągnęła rekord wszech czasów na poziomie 73,8 tysiąca dolarów. Niektórzy inwestorzy po burzliwym weekendzie dochodzą do wniosku, że dobiega końca tradycyjny letni zastój na rynku walut wirtualnych. Ma o tym świadczyć fakt, że inwestorzy instytucjonalni wykazują coraz większą pewność siebie.
"Wieloryby" bitcoina mające w portfelach od stu do tysiąca "monet" w ciągu zaledwie sześciu ostatnich tygodni zgromadziły dodatkowe 100 tysięcy sztuk kryptowaluty. Tę akumulację można uznać za dowód, że inwestorzy spodziewają się przyszłych wzrostów. W dodatku, rośnie globalna płynność, co w przeszłości było zwiastunem dużych zmian cen bitcoina.
Specjaliści analizy technicznej zwracają jednak uwagę na fakt, że skoro kryptowaluta znów ma problemy z utrzymywaniem się powyżej wsparcia na poziomie 63 tysięcy dolarów, to dalsze wzrosty stoją pod znakiem zapytania. Eksperci są zdania, że do ostatnich ruchów cenowych bitcoina przyczyniło się kilka czynników. Przede wszystkim, wielu inwestorów na rynek kryptowalut przyciągnęło zatwierdzenie w styczniu tego roku w Stanach Zjednoczonych funduszy ETF BTC.
Poza tym globalna niepewność gospodarcza i presja inflacyjna skłoniły uczestników rynku do postrzegania walut cyfrowych jako potencjalnego zabezpieczenia przed wzrostem cen. W dodatku, oczekiwane obniżki stóp procentowych w USA spowodowały, że dolar jest wyjątkowo słaby, a to podbija wycenę bitcoina.
Niektórzy analitycy zwracają uwagę na fakt, że ciągle jeszcze nie nastąpił skok ceny bitcoina po jego kwietniowym halvingu (przepołowieniu). Przypominają, że w takich wypadkach hossa często przychodzi z 4-6-miesięcznym opóźnieniem. Po halvingu z 2012 roku rynek wzrósł prawie rok później. W 2016 roku rajd rozpoczął się z opóźnieniem 6-miesięcznym, a w 2020 roku z 5-mieisęcznym. Dlatego właśnie pojawiają się prognozy, że kolejna hossa zacznie się już w październiku tego roku.
Jamie Coutts, analityk RealVision, w poście na platformie X przedstawił ostatnio bardzo optymistyczną prognozę dla pierwszej kryptowaluty świata. Opierając się na analizie poprzednich cykli rynkowych, zasugerował, że bitcoin może wejść w tzw. "sezon szaleństwa" i podrożeć przed końcem tego roku o ponad 100 proc. do 150 tysięcy dolarów. Coutts kieruje się trendami obserwowanymi przed laty, kiedy to cena kryptowaluty osiągała nowe historyczne maksima w ciągu 365 dni od lokalnych szczytów indeksu dolara amerykańskiego.
Bardziej śmiałą, choć jednocześnie oddaloną w czasie, prognozę przedstawia analityk znany jako PlanB. On także bazuje na historycznych wzorcach i kluczowych wskaźnikach i zapowiada, że bitcoin do 2028 roku osiągnie cenę 500 tysięcy dolarów. Zaznacza przy tym, że jest to prognoza raczej ostrożna.
PlanB od lat bada rynek przy użyciu modeli ilościowych. Najbardziej znany z nich to Stock-to-Flow (S2F). Analityk przypomina, że bitcoin już teraz podrożał czterokrotnie od swojego dołka w 2022 roku. Co więcej, historyczne dane sugerują, że po takim wzroście następuje kolejne duże odbicie. Jak twierdzi PlanB, gdyby ten scenariusz się powtórzył, cena bitcoina w latach 2024-28 mogłaby mieścić się między wartościami 250 tysięcy a milion dolarów.
Wielu innych analityków widzi dla bitcoina perspektywę milionowej ceny i wyznacza dla takiego skoku notowań datę w okolicach 2030 roku. Dodajmy, że są jeszcze bardziej fantastyczne wizje. Robert Kiyosaki, autor bestsellerowej książki "Bogaty ojciec, biedny ojciec", prognozuje, że w przyszłości jednostkowa cena pierwszej kryptowaluty świata może wzrosnąć do 10 milionów dolarów. W długoterminowej projekcji firmy VanEck pojawia się nawet kwota rzędu 52 milionów dolarów dla 2050 roku.
Liczni eksperci negują możliwość osiągnięcia przez bitcoina ceny miliona dolarów, zwłaszcza gdyby miało się to zdarzyć do 2030 roku. Zazwyczaj jednak nie podważają oni tezy, że bitcoin słusznie zyskał przydomek "cyfrowego złota". Ograniczona podaż 21 milionów "monet" i decentralizacja sprawiają, że jest to unikalne aktywo. W świecie, w którym tradycyjne waluty są podatne na inflację i manipulacje polityczne, bitcoin ma szansę stać się alternatywą - środkiem przechowywania wartości odpornym na ingerencje rządowe i stanowiącym zabezpieczenie przed niestabilnością gospodarczą.
Krytycy futurystycznych scenariuszy z bitcoinem wartym milion dolarów posługują się argumentem, że kapitalizacja rynkowa kryptowaluty musiałaby wówczas wynieść około 21 bilionów dolarów. To oznacza, że przewyższyłaby PKB takich krajów jak Niemcy, Wielka Brytania czy Japonia. Byłaby też trzykrotnie większa niż łączna kapitalizacja spółek FAANG (Facebook, Amazon, Apple, Netflix i Google). Jednocześnie stanowiłaby około 7,5 proc. całkowitej wartości globalnego rynku nieruchomości.
Bitcoin, aby osiągnąć i utrzymać wycenę na poziomie miliona dolarów, musiałby być podniesiony na wyższy poziom technologiczny, między innymi ze względów bezpieczeństwa. W miarę jak wartość kryptowaluty rośnie, staje się ona coraz bardziej atrakcyjnym celem dla hakerów. Utrzymanie zaufania inwestorów wymaga ciągłego doskonalenia zabezpieczeń blockchaina.
Pada też argument, że bitcoin nie osiągnie pułapu miliona dolarów, jeśli nie stanie się powszechnym narzędziem finansowym, wszechobecnym jak internet. Jego wartość nie wynika bowiem tylko z technologii, ale również z rosnącej akceptacji przez inwestorów i instytucje finansowe.
Jacek Brzeski