Duma kroczy przed upadkiem. Jak Sam Bankman-Fried kupował wiarygodność FTX?
Duma kroczy przed upadkiem? Giełda FTX próbowała wyróżniać się na tle wielu rywali w dużej mierze nienadzorowanej branży kryptowalutowej, chwaląc się, że jest "najbardziej regulowaną" giełdą na planecie i zapraszając do bliższej kontroli ze strony władz.
Po udostępnieniu wniosku o upadłość FTX oraz innych dokumentów związanych z działalnością jej założyciela Sama Bankmana-Frieda, na światło dzienne wychodzi wiele szokujących kwestii. Agencja Reuters ujawniła np. całą strategię stojącą za agendą regulacyjną.
FTX wydał około 2 mld dolarów na "przejęcia dla celów regulacyjnych", jak wynika z dokumentów ze spotkania 19 września. W zeszłym roku, na przykład, kupił LedgerX LLC, giełdę kontraktów terminowych, co dało mu trzy licencje Commodity Futures Trading Commission za jednym zamachem. Licencje te dały FTX dostęp do amerykańskich rynków instrumentów pochodnych na towary jako regulowana giełda.
W tym roku z kolei spółka Bankmana-Frieda przejęła 10 proc. udziałów w IEX, platformie handlującej akcjami, z opcją całkowitego wykupu w ciągu najbliższych dwóch i pół roku. To partnerstwo dało 30-letniemu miliarderowi możliwość lobbowania regulatora IEX, amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), w sprawie regulacji kryptowalut.
FTX postrzegał swój status regulacyjny jako sposób na przyciągnięcie nowego kapitału od głównych inwestorów. Zyskiwał też przewagę konkurencyjną, tworząc bariery dla rywali. Sam FTX miał zyskać dostęp do lukratywnych nowych rynków i partnerstwa poza zasięgiem podmiotów nieregulowanych.
Co ciekawe, Bankman-Fried został nawet zaproszony na spotkanie z przewodniczącym SEC Gary Genslerem i innymi urzędnikami SEC jeszcze w marcu. Celem spotkania było poinformowanie SEC z wyprzedzeniem o umowie między IEX a FTX, która jeszcze nie została wówczas publicznie ogłoszona. Bankmanowi-Friedowi chodziło jednak o omówienie możliwości stworzenia miejsca dla handlu aktywami cyfrowymi. Urzędnicy federalni jednogłośnie odrzucili początkowy plan, ponieważ wiązałoby się to z utworzeniem systemu handlu niejako poza giełdą. Nie jest znana rola Bankmana-Frieda w kolejnych rozmowach z SEC. Tym niemniej FTX twierdził, że spotkania były niezwykle konstruktywne. - Prawdopodobnie będziemy mieli tam pole position - miał powiedzieć Bankman-Fried, zgodnie z protokołem ze spotkania ze swoimi doradcami.
Prosząca o anonimowość osoba związana z SEC twierdzi jednak, że wszystko, co SEC zrobił, aby uregulować handel kryptowalutami, byłoby ogólnie dostępne. Poza tym okazuje się, że IEX nigdy nie zawarła żadnych umów operacyjnych z FTX.
Dokument FTX z maja zawiera zestawienie kontaktów FTX z poszczególnymi regulatorami. Pokazuje on sposób działania w przypadku pojawiąjących się problemów. Na przykład w lutym władze RPA opublikowały ostrzeżenie, że FTX i inne giełdy kryptowalut nie są upoważnione do prowadzenia działalności na tamtejszych rynkach. FTX zawarł więc umowę handlową z lokalną giełdą, aby kontynuować świadczenie usług. - FTX jest teraz w pełni uregulowany w odniesieniu do swojej obecnej działalności w RPA - miał powiedzieć szef FTX.
Genevieve Roch-Decter, była szefowa Grit Capital i ekspertka rynku krypto, zauważyła kilka innych niepokojących spraw w dokumentacji. Wiele wskazywało, że FTX dążąca w końcu do stania się podmiotem regulowanym, a więc wiarygodnym, zarządzana była w sposób niewiarygodnie wręcz niefrasobliwy. Dla przykładu, pracownicy składali wnioski o zwrot kosztów na ogólnodostępnym czacie, a przypadkowa osoba z zarządu akceptowała lub odrzucała te wnioski emotikonką. - Większość decyzji podejmowano na czacie, przy czym wiadomości były automatycznie usuwane po pewnym czasie - napisała Genevieve Roch-Decter na Twitterze. FTX, firma wyceniana na 32 miliardy dolarów, nigdy nie miała spotkań zarządu. Nie miała ich również większość spółek zależnych.
Z dokumentów wynika również, że Alameda Research (fundusz hedgingowy FTX) udzielił Samowi Bankmanowi-Friedowi osobistej pożyczki w wysokości 1 mld dolarów. Z kolei członek zarządu, Nishad Singh pożyczył w ten sam sposób 543 mln. Było to możliwe również dlatego, że FTX nie miał żadnego systemu zarządzania gotówką. - To oznacza, że zarząd nie miał pojęcia, ile gotówki jest pod ręką w danym czasie, ani nawet gdzie ona jest - zauważyła Roch Decter. Kryptowaluty zdeponowane przez klientów nie były nawet odnotowane w bilansie. Przypuszczalnie wszystkie aktywa kryptowalutowe trafiały do jednego, centralnego funduszu, wykorzystywanego do czegokolwiek.
Co więcej, FTX nie prowadził właściwej ewidencji zatrudnionych osób. Pracownicy i kontrahenci byli powiązani z różnymi firmami bez odpowiedniej dokumentacji dotyczącej ich czasu pracy. Genevieve Roch-Decter zauważyła, że niektórzy pracownicy nie mogą być zlokalizowani, a to może oznaczać, że nigdy nie istnieli.
Krzysztof Maciejewski