Euro po 5 zł? To "scenariusz katastroficzny"
Na koniec roku złoty w odniesieniu do euro, dolara i franka powinien się umocnić. Tak wskazują prognozy ekonomistów, z którymi rozmawiała Interia. W efekcie dalszego rozwoju pandemii COVID-19 niewykluczone jest jednak krótkoterminowe dalsze osłabienie polskiej waluty.
Obecnie kurs złotego kształtuje kilka czynników: tak krajowych (jak rozwój pandemii nad Wisłą), jak i zewnętrznych (m.in. sytuacja na głównej parze walutowej euro/dolar, postrzeganie sytuacji gospodarczej w Polsce przez międzynarodowych inwestorów).
- Mamy kolejną falę deprecjacji (osłabienia - red.) polskiej waluty. Największy wpływ na złotego i waluty regionu wywiera tempo rozprzestrzeniania się wirusa. Polska i Czechy notują rekordowe liczby chorych, co zbiega się z podobną tendencją w całej Europie - mówi Interii Marcin Sulewski, ekonomista Santander Bank Polska. I dodaje: "Rynek widzi ryzyko, że mogą pojawić się, biorąc pod uwagę, co się dzieje w służbie zdrowia, kolejne restrykcje sanitarne".
- Przedłużają się też negocjacje w USA między Republikanami i Demokratami o kolejnym pakiecie stymulacyjnym dla gospodarki. Trwają one już kilka tygodni i niewykluczone, że dopiero po wyborach się zakończą. Pojawiają się w ostatnich dniach również pytania o zasady współpracy UE i Wielkiej Brytanii po brexicie, tj. o umowę handlową od 2021 r. - dodaje Sulewski.
- Polska ma generalnie dobrą ocenę wśród inwestorów i solidne fundamenty makroekonomiczne, w związku z czym wahania kursu złotego nie są duże. Euro/zł cały czas oscyluje wokół stałego poziomu ok. 4,50, więc kształtowanie się kursu euro/zł w przedziale 4 - 5 zł nie stanowi żadnego problemu - oceniła w rozmowie z PAP Grażyna Ancyparowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej. Do końca kadencji obecnej RPP w 2022 r. - dodała - stopy procentowe powinny pozostać stabilne: dalsze obniżki nie przyniosłyby efektu, a podwyżki nie wchodzą w grę.
Rafał Sadoch, analityk w Domu Maklerskim mBanku przyznaje w rozmowie z Interią, że druga fala pandemii na świecie powoduje, że pogarsza się nastawienie do walut z rynków wschodzących, do których Polska wciąż jest zaliczana. - W takich czasach złoty szybko traci. W momencie paniki na rynkach, przy silniejszym odpływie kapitału od ryzyka - moglibyśmy zobaczyć poziomy bliskie 5 zł za euro. W długim terminie złoty powinien jednak zyskiwać - ocenia Sadoch.
Przypomina również, że w szczycie rynkowej paniki z kwietnia osłabienie złotego nie było aż tak duże. - Dlatego 5 zł za euro wydaje się katastroficznym scenariuszem, żeby nie powiedzieć mało realnym - dodaje analityk DM mBanku.
Jeśli spojrzeć na wykres - w zasadzie od 2012 r. złoty poruszał się w przedziale 4-4,50 zł za euro. Dzisiaj bliżej mu do 5 zł niż 4. W marcu, w zasadzie w trzy tygodnie, kurs złotego podskoczył z 4,30 do prawie 4,60 za euro. Od tego czasu euro/zł pozostaje w korytarzu: 4.40-4,60.
- Nie spodziewam się żebyśmy w tym przedziale pozostali na długo. Jeśli by się tak stało, że pandemia przyspiesza - tak jak minister zdrowia mówił do nawet 20 tys. chorych dziennie - rynek mógłby dosyć agresywnie odczytać to jako scenariusz pogorszenia sytuacji w gospodarce. Wtedy 4,60 mogłoby zostać przebite. Ryzyka przechylają się w tę stronę. W sytuacji, gdyby udało się pandemię ustabilizować, gdy nie będzie pogłębiania restrykcji, złoty wróci w stronę poniżej 4.40. Nie zakładam, żeby to była długotrwała wyprzedaż, długotrwały wzrost awersji do ryzyka. Banki centralne spróbują ponownie pomóc - mówi Interii Sulewski.
W ostatnich tygodniach jednak, co trzeba podkreślić, polska waluta traciła nawet przy nie najlepszej kondycji dolara. Rzecz w tym, że złoty jest w największym stopniu zależny właśnie od swojego amerykańskiego odpowiednika. Z jednej strony dolar to wciąż waluta bezpieczna w świetle zawirowań na rynku, co oznacza, że umacnia się w czasach kryzysu i niepewności. Po drugiej stronie jest złoty, czy szerzej waluty emerging markets (rynki wschodzące), które w podobnych realiach tracą. - Złoty znajdował się pod presją nawet jeśli dolar nie zyskiwał na wartości. Co sugeruje, że jeśli zacząłby - to otworzyłyby się nowe możliwości dla przeceny rodzimej waluty - prognozuje Sadoch.
Perspektywy dla złotego są niekorzystne i niewiele tu zmieniają dobre odczyty makrogospodarcze za wrzesień. - Nikt nie patrzy w tej chwili na dane gospodarcze. To jest historia. Od dłuższego czasu siła złotego oderwana jest od makroekonomii. O sile decyduje sentyment rynkowy. Od początku tygodnia mamy powrót obaw o to, co się będzie działo dalej z pandemią. Liczba nowych przepadków w skali globalnej jest rekordowa - wyjaśnia Sadoch.
Liczba wykrytych na całym świecie od początku pandemii zakażeń wynosi ponad 40,5 mln, zmarło ponad 1,1 mln osób. W Polsce liczba zakażonych zbliża się do 200 tys. Zmarło 3,7 tys. chorych.
O ile w USA obostrzenia sanitarne przed wyborami są mało prawdopodobne, to w Europie może się materializować scenariusz z Irlandii, tj. zamykania gospodarek i coraz bardziej rozbudowanych obostrzeń sanitarnych.
Dla polskich kredytobiorców mających zobowiązania we frankach ważna jest sytuacja na parze walutowej frank szwajcarski/złoty. Obecnie za franka trzeba płacić 4,27 złotego. - Do tej pory czynnikiem ograniczającym wzrost kursu był spadek na parze euro/dolar. Jeśli byśmy przyjęli, że na świecie nastroje nie będą się pogarszać, to są szanse, że kurs franka do złotego, nawet jeśli by rósł to wolniej niż na parze euro/złoty - mówi Sulewski.
Natomiast analityk mBanku zwraca uwagę, że na parze frank/złoty perspektywy nie są dobre. - Frank jest traktowany jak dolar, jako bezpieczna przystań. Jak jest ryzyko, że gospodarki będą zamrażane, kapitał będzie odpływać od walut ryzykownych. Ryzyka są niekorzystne dla polskich kredytobiorców - ocenia Sadoch.
Bartosz Bednarz