Gospodarka idzie naprzód

Rok powoli zbliża się do końca.Pozostał nam już tylko jeden miesiąc, zanim każdą nową date będziemy kończyli liczbą 2007. Miesiąc grudzień z reguły bywa wyjątkowo korzystny dla tak dla rynków akcyjnych jak rynków walutowych gospodarek rozwijających się, co sugerowałoby, że tak polska giełda jak i złotówka powinny w dalszym ciągu zyskiwać na wartości.

Rok powoli zbliża się do końca.Pozostał nam już tylko jeden miesiąc, zanim każdą nową date będziemy kończyli liczbą 2007. Miesiąc grudzień z reguły bywa wyjątkowo korzystny dla tak dla rynków akcyjnych jak rynków walutowych gospodarek rozwijających się, co sugerowałoby, że tak polska giełda jak i złotówka powinny w dalszym ciągu zyskiwać na wartości.

Tak przynajmniej twierdzi praktycznie większość analityków rynkowych. Zgodnie jednak ze starą prawdą rynkową, ze większość z reguły nie ma racji, do tej prognoz tych należy podchodzić ze sporą ostrożnością.

Korekta ewidentnie jest potrzebna i to zarówno na rynkach walutowych jak i na rynkach akcyjnych, pytanie pozostaje tylko, kiedy ona nastąpi? Nastroje póki co są wyjątkowo dobre, a wyniki makroekonomiczne polskiej gospodarki tylko je podsycają.

W minionymi miesiącu poznaliśmy kolejną porcję informacji potwierdzających szybki rozwój. Szczególnie imponujące okazały się wyniki PKB w III kwartale 2006 roku, które według wstępnych prognoz wyniosło aż 5,8% w skali rocznej, wobec wyników na poziomie 5,5% w II kwartale.

Reklama

Rynek oczekiwał, że II kwartał nie przyniesie nam żadnych zmian. Głównym motorem napędowym wzrostu okazały się inwestycje, które wzrosły aż o 19,8%, gdzie nawet odważniejsze prognozy nie przewidywały takich wartości.

Wiele nie można zarzucić również rynkowi konsumpcyjnemu, gdzie popyt wewnętrzny wzrósł o 6,1%, a sprzedaż detaliczna w październiku ukształtowała się na poziomie 13,3%, sugerując tym samym, że również IV kwartał zapowiada się przyzwoicie. Trudno dziwić się tym wartością, w momencie gdy istotnej poprawie uległa sytuacja na rynku pracy, gdzie poziom bezrobocia spadł do 14,9% wobec 15,3% we wrześniu. Polacy zarabiają co raz więcej a co za tym idzie więcej środków mogą przeznaczyć na konsumpcję wewnętrzną. Za konsumpcją idzie i produkcją przemysłowa, która w październiku wzrosła o 14,6% r/r, wobec oczekiwań na poziomie 13,6%.

Dodatkowo wysoki wzrost gospodarczy odbywa się przy wciąż znikomej presji inflacyjnej, która w ostatnich miesiącach notuje stały spadek. Ceny towarów bezpośrednio związanych z rynkiem konsumenckim w październiku wzrosły zaledwie o 1,2%, wobec 1,6% miesiąc wcześniej.

Trochę wyższy wzrost odnotowaliśmy wśród towarów dotyczących głównie producentów , który ukształtował się na poziomie 3,4% wobec 3,6% jednak i w tym przypadku można oczekiwać poprawy, głównie za sprawą spadających cen surowców, które w coraz większym stopniu powinny zacząć się przekładać na koszty przedsiębiorstw.

Widać więc, że gospodarce wiele zarzucić nie można. Podobna sytuacja działa się wśród wielu innych gospodarek krajów rozwijających się tak w Europie jak i na całym świecie. Waluty tych krajów mocno zyskiwały na wartości. Kurs EURPLN w przeciągu miesiąca spadł z poziomów 3,86 do poziomów 3,80 i dopiero w tych okolicach para ta napotkała poważniejszy opór.

Pamiętać jednak należy, że wysokie tempo wzrostu naszej gospodarki w głównej mierze jest zasługą dobrze rozwijających się przez ostatnie miesiące gospodarek krajów rozwiniętych w tym Stanów Zjednoczonych oraz naszego głównego partnera czyli Unii Europejskiej.

Nie można jednak nie zauważyć, że pojawiają się już poważne oznaki przegrzania. Szczególnie widoczne jest to w przypadku Stanów Zjednoczonych, a trudno wyobrazić sobie sytuacją w której szybko światowy wzrost jest możliwy do osiągnięcia bez jego największego kontrybutora ,czyli amerykańskiej gospodarki.

Światowi inwestorzy póki, co są optymistycznie nastawieni, a obecne słabsze wyniki traktują raczej w formie przejściowego spowolnienia niż trwałego odwrotu od trendu. Najlepszym odzwierciedleniem ich nastrojów są amerykańskie indeksy giełdowe wciąż pnące się na nowe historyczne szczyty. Dow Jones nie zanotował miesięcznego spadku już od czerwca 2006 roku, rosnąc od tego czasu o ponad 10%.

Uważa się, że giełdy są najlepszym odzwierciedleniem kondycji gospodarki a wszystkie negatywne tendencje są w nich odzwierciedlane z półrocznym wyprzedzeniem. Z tego stwierdzenia wynikałoby więc, że po kolejne kwartały powinny przynieść nam dalszy dynamiczny wzrost. Takiego zdania są przynajmniej przedstawiciele Rezerwy Federalnej w Stanach, którzy praktycznie jednym głosem mówią, ze rok 2007 powinien przynieść istotną poprawę kondycji gospodarki, a różnią się tylko w opinii czy stanie się to już w I kwartale, czy też dopiero w II połowie 2007. Obecne wyniki jednak dostarczają sporo obaw o kondycję amerykańskiej gospodarki i trudno się doszukać rynku, który wykazywałby się istotną poprawę wyników. Kolejny kwartał z rzędu wyhamowała dynamika wzrostu gospodarczego , wynosząc w III kwartale 2,2%. Wynik ten co prawda jest lepszy niż wskazywały na to wstępne prognozy 1,6% i pozytywnie zaskoczył rynek, jednak nie zmienia to faktu, że jeszcze w II kwartale notowaliśmy wzrost na poziomie 2,6% w I kwartale 5,6%. Pozytywnym czynnikiem jest jednak fakt, że wraz ze spadkiem dynamiki wzrostu ustępuje również presja inflacyjna, co rodzi nadzieje, że może już w I kwartale 2007 roku Rezerwa Federalna zdecyduje się rozpoczęcie procesu obniżek stóp procentowych.

Główny wskaźnik inflacyjny CPI, badający ceny towarów wśród produktów konsumpcyjnych wzrósł zaledwie o 1,3%, zdecydowanie poniżej oczekiwań rynkowych kształtujących się na poziomie 1,7%. Oczywiście spadek ten w głównej mierze spowodowany był przeceną na rynku surowców, gdzie już po wykluczeniu właśnie tych towarów, bazowa inflacja ukształtowała się na poziomie 2,7%.

Rezerwa Federalna podejmując swoje decyzje w sprawie stóp procentowych w głównej mierze właśnie na ten wskaźnik patrzy, a fakt, że w dalszym ciągu znajduje się on powyżej docelowego poziomu 1%-2%, sprawia, że na obniżki będziemy musieli jeszcze poczekać.

Jeżeli założymy, że ceny surowców w tym głównie energii przez najbliższe miesiące nie będą rosły, to również i inflacja bazowa powinna stopniowo spadać, jednak członkowie FOMC ( amerykański odpowiednik RPP) na takie założenie pozwolić sobie nie mogą ponieważ zmienność tego rynku oraz jego niewielka przewidywalność sprawiają, że ryzyko wzrost jest jednak zbyt duże.

Przykład mieliśmy chociażby na przełomie listopada oraz grudnia, kiedy to cena baryłki ropy w przeciągu zaledwie dwóch tygodni wzrosła z 57 do 64 USD co oznacza ponad 12% wzrost. Ceny ropy są jednak w znacznym stopniu uzależnione od oczekiwań rynku, co do światowego tempa wzrostu gospodarczego, a co za tym idzie popytu na ten surowiec.

Jeżeli inwestorzy stwierdzą, że gospodarka amerykańska najgorsze czasy ma już za sobą może to na nowo spowodować powrót do tendencji wzrostowej cen tego surowca, a wtedy o obniżce stóp procentowych moglibyśmy zapomnieć. Póki co jednak gospodarka zwalnia. Opublikowane w listopadzie wyniki zarówno z rynku konsumenckiego jak i rynku wytwórczego okazały się poniżej oczekiwań. Szczególnie niepokoi brak ożywanie na rynku konsumpcyjnym, gdyż to właśnie popyt wewnętrzny typowany był jako główny czynnik mający postawić gospodarkę na nogi, a tymczasem w okresie przedświątecznym, społeczeństwo amerykańskie wcale nie rzuca się do szalonych zakupów, co zmusza największe światowe centra detaliczne do obniżania marż, zmniejszając ty samym zyski.

Wydatki konsumpcyjne w skali miesięcznej wzrosły zaledwie o 0,2%, podczas gdy dochody aż o 0,4%. Społeczeństwo amerykańskie nie pali się również do zakupów na przyszłość, na co wskazują indeksy badające nastroje konsumentów. Co miesięczna ankieta przeprowadzona przez Uniwersytet w Michigan wykazała spadek z 93,6 do 92,1.

Z kolei z rynku wytwórczego warto zwrócić uwagę na inne wskaźniki badające stan koniunktury w tym indeks ISM oraz indeksy regionalne Chicago PMI oraz Filadelfia FED indeks. Wszystkie te wskaźniki przeprowadzane są na podstawie ankiet przeprowadzanych wśród przedsiębiorców, którzy odpowiadają na pytania związane z prowadzoną przez nich działalnością, gdzie głosy pesymistyczne powoli są, co raz wyraźniejsze.

Zarówno indeks ISM jak i Chicago PMI po raz pierwszy od ponad 3 lat spadły poniżej 50, wartości oddalającej wzrost od recesji. Wynik ten sugeruje, że liczba osób negatywnie nastawionych do przyszłości zaczęła przeważać nad optymistami.

Nie wszystkie rynki jednak wskazują na znaczne pogorszenie sytuacji. W cały tym otoczeniu szczególnie zastanawiająca jest sytuacja na rynku pracy, gdzie bezrobocie spadło kolejny miesiąc z rzędy do poziomu 4,4%, a gospodarka w ostatnich miesiącach wygenerowała więcej niż można było oczekiwać nowych miejsc pracy. W samym październiku powstało ich 91 000, a równocześnie zweryfikowano dane za wrzesień z 51 000 do 148 000 oraz dane za sierpień z 188 000 do 233 000, co łącznie za ostatnie 3 miesiące daje nam wynik zdecydowanie lepszy jeszcze w II kwartale.

FMCM
Dowiedz się więcej na temat: gospodarka | polska giełda | Naprzód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »