Kryptowaluty. Paniczna przecena bitcoina, a potem wzrosty
Miniony weekend dla inwestujących w kryptowaluty był rollercoasterem - nie pierwszym i zapewne nie ostatnim na tym rynku. Jeszcze w piątek wczesnym popołudniem za bitcoina płacono 57 tysięcy dolarów, a w sobotę rano mniej niż 42 tysiące. Dziś cena jest na poziomie 49 tysięcy.
Niespełna miesiąc temu bitcoin wspinał się na historyczne szczyty i osiągał wartość 69 tysięcy dolarów. Weekendowa panika była największą wyprzedażą (w ujęciu procentowym) zanotowaną w ciągu jednej doby od maja tego roku, kiedy to najpopularniejsza kryptowaluta na świecie cofnęła się do poziomu 33 tysięcy dolarów.
Niektórzy doświadczeni gracze postanowili wykorzystać nadarzający się spadek do zakupów. W ten sposób postąpił między innymi rząd Salwadoru, nabywając kolejne 150 "monet" przy cenie 48 600 dolarów.
Zdaniem słynnego inwestora Louisa Navelliera, to nie przypadek, że nagła wyprzedaż bitcoina i innych "coinów" ma miejsce po poważnym spadku na Wall Street i w momencie, gdy inwestorzy zaczynają spodziewać się rychłego ograniczenia programu skupu aktywów przez Rezerwę Federalną.
Jeszcze przed weekendową wyprzedażą kryptowalut Navellier ostrzegał, że "bańka na bitcoinie może wkrótce pęknąć". - Fed zacieśnia politykę monetarną, a to powinno spowodować korektę aktywów ryzykowanych, których częścią jest bitcoin. Im większa redukcja bilansu Fed, tym większą zmienność powinniśmy widzieć także na akcjach i obligacjach - przewidywał Louis Navellier.
W jego ocenie, trwały spadek kursu bitcoina poniżej 46 tysięcy dolarów będzie pierwszym sygnałem ostrzegawczym. - Cofnięcie się poniżej minimum z wiosny, czyli 28 500 dolarów może prowadzić do spadku poniżej poziomu 10 tysięcy dolarów, co odpowiadałoby wielu innym korektom rzędu 80 proc. w historii bitcoina - podkreślił Navellier.
Warto w tym miejscu zauważyć, że podczas gdy na większości giełd kryptowalutowych kurs bitcoina w ostatnią sobotę osunął się w okolice 42 tysięcy dolarów, to w przypadku rynku Huobi regres był dużo poważniejszy. W wyniku tzw. flash crash przez chwilę bitcoin kosztował na tej platformie 28 800 dolarów, po czym równie szybko powrócił w okolice 47 tysięcy.
Już wiadomo, że mylili się wszyscy, którzy przewidywali, że do końca tego roku cena bitcoina może wzrosnąć nawet do 100 tysięcy dolarów. Główny strateg rynkowy w InTheMoneyStocks, Gareth Soloway uważa, że czekanie na ten magiczny poziom może potrwać znacznie dłużej - prawdopodobnie do końca 2023 roku.
W połowie sierpnia Soloway stwierdził, że w bliskiej przyszłości kurs bitcoina spadnie do około 20 tysięcy dolarów. Powołał się przy tym na podobne spadki w latach 2013 i 2017. - Jedną z rzeczy, o której mówiłem, jest to, że bitcoin w końcu cofnie się do poziomu 18-20 tysięcy dolarów. Nie mam co do tego wątpliwości. Widzę historyczne analogie i dlatego uważam, że powinniśmy osiągnąć pułap 52 tysięcy, zanim nastąpi dalszy spadek - prognozuje Gareth Soloway.
O tym, że rynek kryptowalut w najbliższym czasie będzie bardzo niespokojny przekonani są także inni eksperci. - Spodziewam się jeszcze jednego impulsu w dół. Ktoś próbuje zalać rynek zleceniami sprzedaży, ale ktoś inny w cudowny sposób to wykupuje - zauważa Lex Moskovski, szef Moskovski Capital.
Analitycy Rekt Capital przypominają, że dotkliwość aktualnych spadków ceny bitcoina blednie w porównaniu z poprzednimi znanymi z historii. "Przetrwałeś atak niedźwiedzia obliczany na 84,5 proc. w 2018 roku. Przetrwałeś bessę w skali 63 proc. w marcu 2020 roku. Przeżyłeś spadek o 53 proc. w maju tego roku. Przeżyjesz również i tę przecenę" - pocieszają analitycy Rekt Capital.
W miniony weekend rollercoaster stał się udziałem także innych kryptowalut. Ethereum, druga co do wielkości "moneta" pod względem kapitalizacji rynkowej wykonała na wykresie ruch od 4 640 do niespełna 3 700 dolarów, ale dziś osiąga wartość 4 150 dolarów.
Podobnie jak "coiny" głównego nurtu zachowywały się kryptowaluty "memiczne". Dogecoin spadł z 21 do niespełna 14 centów, by odrobić część strat i znaleźć się na poziomie 17 centów. Natomiast shiba inu potaniał z 0,00005 dolara do 0,000035 dolara.
Najnowszy szał wyprzedaży na rynku kryptowalut jest w Stanach Zjednoczonych zestawiany z deklaracją inwestora i miliardera Charliego Mungera, będącego prawą ręką Warrena Buffeta w firmie Berkshire Hathaway. Po raz kolejny wypowiedział się w bardzo nieprzychylny sposób na temat walut cyfrowych. Jego zdaniem, ich rynek jest bardziej szalony niż bańka internetowa z lat 1995-2001, kiedy to ogromnym zainteresowaniem ze strony inwestorów cieszyły się spółki z branży informatycznej i z pokrewnych sektorów.
Munger popiera ostatnią próbę Chin, aby zakazać kryptowalut i rozprawić się z “niektórymi wybujałościami kapitalizmu". - Nigdy nie kupię żadnej kryptowaluty. Żałuję, że kiedykolwiek zostały wynalezione. Chińczycy podjęli właściwą decyzję, czyli po prostu ich zakazali. Mój kraj podjął złą decyzję - oświadczył wiceprezes Berkshire Hathaway.
Na reakcję branży nie trzeba było długo czekać. Serwis Blockworks błyskawicznie przypomniał miliarderowi, że kurs bitcoina wzrósł o 5 585 proc. od czasu, gdy Chiny po raz pierwszy zakazały kryptowalut w 2013 roku.
Jacek Brzeski