Odważna prognoza: RPP podniesie stopy, a złoty się umocni
Ekonomiści Danske Banku prognozują, że NBP już wkrótce poczuje się zmuszony do podwyższenia stóp procentowych, a szybkie zaostrzenie polityki pieniężnej wzmocni złotego. Wczoraj wieczorem poprawiły się notowania dolara zaraz po tym, jak amerykańska Rezerwa Federalna ujawniła plan nieco śmielszego - niż do tej pory przypuszczano - zacieśniania polityki monetarnej.
Dolar zyskał na wartości wobec euro i złotego, choć Federalny Komitat Otwartego Rynku (FOMC) nie podjął żadnej radykalnej decyzji. Rynki dowiedziały się jedynie, że połowa członków komitetu gotowa byłaby zagłosować za podwyżką stóp procentowych przed końcem 2022 roku. Jeszcze niedawno dawano do zrozumienia, że stopy wzrosną najwcześniej w 2023 roku.
FOMC zaznaczył także, że w bliskiej przyszłości może zacząć się "tapering", czyli zmniejszanie skali skupu aktywów - nie wymieniono jednak żadnej konkretnej daty. Fed od dawna zwiększa co miesiąc swój stan posiadania o obligacje o wartości 120 miliardów dolarów. W tej chwili spekuluje się, że decyzja o rozpoczęciu ograniczania programu skupu aktywów może zapaść na posiedzeniu Fed, które odbędzie się w dniach 2-3 listopada.
Niemal zerowe stopy procentowe mają być utrzymane w Stanach Zjednoczonych tak długo, aż osiągnięty zostanie cel pełnego zatrudnienia w gospodarce, a inflacja w średnim okresie ustabilizuje się na poziomie 2 proc. W tej chwili wzrost cen w USA przekracza 5 proc.
Podobieństw między Polską a Stanami Zjednoczonymi jest bardzo dużo. My też mamy bardzo niskie stopy procentowe i ponad 5-procentową inflację. Nasz bank centralny - podobnie jak Fed - stoi na stanowisku, że skok cen jest zjawiskiem przejściowym.
Analitycy Danske Banku są zdania, że NBP nie powinien ignorować inflacji najwyższej od 20 lat. "Polski bank centralny będzie prawdopodobnie zmuszony do podwyżki stóp procentowych, aby stłumić większą presję inflacyjną. Oczekujemy stopniowego umacniania się złotego, mimo że rynki już wyceniają kilka podwyżek stóp w przyszłym roku" - napisano w raporcie banku.
Danske Bank prognozuje, że za miesiąc euro będzie warte 4,54 zł, pod koniec grudnia - 4,48 zł, a pod koniec marca 2022 roku - 4,42 zł. W drugiej połowie przyszłego roku złoty miałby się nieco osłabić i euro będzie kosztować 4,45 zł.
Dziś rano za euro płacono 4,62 zł, a za dolara 3,94 zł. Obie waluty są teraz najdroższe od marca tego roku. Frank szwajcarski wspiął się na poziom najwyższy od miesiąca i kosztuje 4,26 zł, a funt brytyjski z ceną 5,38 zł jest najdroższy od początku sierpnia.
Liczni ekonomiści są zdania, że NBP powtórzy ruchy, które od kilku tygodni wykonują banki centralne na Węgrzech i w Czechach. Narodowy Bank Węgier po raz czwarty z rzędu podniósł stopy procentowe, bo uważa, ze to najlepszy sposób walki ze wzrostem cen (4,9 proc.). U naszych "bratanków" stopa referencyjna poszła w górę z 1,5 proc. do 1,65 proc. i jest już wyższa, niż w Polsce przed pandemią. Stopy zwiększa także Narodowy Bank Czech w obliczu inflacji wynoszącej 4,1 proc. Spekuluje się, że jeszcze w tym miesiącu czeskie władze monetarne podniosą główną stopę do poziomu 1,25 proc.
Tempo i skala zaostrzenia polityki pieniężnej w USA z pewnością nie będą tak duże, jak na Węgrzech i w Czechach. Dominuje pogląd, że przed 2023 rokiem Fed ogłosi dwie podwyżki stóp po 25 punktów bazowych i w efekcie główna stopa w grudniu 2022 roku wyniesie 0,75 proc."Tapering" będzie zaś stopniowy i rozłożony w czasie od końca 2021 roku do połowy 2023 roku.
Przeciwnicy zacieśniania polityki monetarnej zwracają uwagę na objawy "zadyszki" w gospodarce światowej. FedEx, gigant z branży kurierskiej, ostatnio mocno potaniał na giełdzie, a stało się to po tym, jak obniżył prognozy przyszłych zysków i ostrzegł inwestorów przed niesprzyjającymi warunkami ekonomicznymi. FedEx wskazuje m.in. na problemy z łańcuchami dostaw, a także na inflację kosztową - głównie na rosnące płace. Z kolei Bloomberg poinformował, że czas oczekiwania na półprzewodniki od momentu złożenia zamówienia do otrzymania przesyłki wzrósł do rekordowych 21 tygodni.
Przejawy spowolnienie wzrostu gospodarczego występują także w Chinach, a sytuację w tym kraju może dodatkowo pogorszyć ewentualne bankructwo wielkiego dewelopera - firmy Evergrande. Ekonomiści przypuszczają, że dekoniunktura zagraża również Europie, głównie z powodu gwałtownego wzrostu cen energii.
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że także w Polsce słabnie kondycja gospodarki. Jak poinformował Główny Urząd Statystyczny, wrzesień stoi pod znakiem pogorszenia koniunktury. Spadły wskaźniki ogólnego klimatu ekonomicznego zarówno w firmach przemysłowych, jak i budowlanych i handlowych.
Za pogorszenie nastrojów w Polsce tym razem nie odpowiada koronawirus. Są to raczej symptomy spowolnienia gospodarczego kontrastujące z rekordowym ożywieniem, które obserwowano w drugim kwartale tego roku. Jeśli polskie przedsiębiorstwa rzeczywiście zaczynają pracować na zwolnionych obrotach, to zapewne nie sprawdzi się odważna prognoza Danske Banku o szybkim zaostrzaniu polityki pieniężnej przez RPP.
Jacek Brzeski