​Rynek kryptowalut. Bitcoin znów rozpala namiętności

Bitcoin od końca września podrożał z 42 tysięcy dolarów do 56 tysięcy. I jak zwykle sprowokował krańcowo różne prognozy i komentarze. Strateg Bloomberga Mike McGlone jest zdania, że cena bitcoina urośnie przed końcem roku do 100 tysięcy dolarów. Analityk znany jako PlanB twierdzi, że do Bożego Narodzenia kryptowaluta osiągnie pułap 135 tysięcy. Z drugiej strony, dyrektor generalny JPMorgan Jamie Dimon uważa że bitcoin jest bezwartościowy, a Steve Hanke z Johns Hopkins University jest przekonany, że stoczy się na dno niczym głaz pchany pod górę.

Notowania bitcoina wzrosły w miniony poniedziałek do poziomu 57 700 dolarów. Potem do głosu doszli sprzedający i w połowie tygodnia cena najpopularniejszej kryptowaluty spadła do około 56 tysięcy dolarów. Specjaliści analizy technicznej wsparcie na wykresach widzą w okolicy 53 tysięcy dolarów, a kolejne na poziomie 50 tysięcy. Dopiero spadek poniżej tych cen wyhamowałby presję kupujących. Dopóki tak się nie stanie strona popytowa ma otwartą drogę do poziomu oporu w wysokości 60 tysięcy dolarów, a potem może zbliżyć się do kwietniowego szczytu w wysokości 64 900 dolarów.

Co ciekawe, październikowych wzrostów kursu bitcoina nie naśladują inne waluty cyfrowe. Wyjątkiem jest konkurent dogecoina, shiba inu, który przebojem wdarł się do grona 15 największych kryptowalut. W ciągu siedmu dni shiba inu podrożał o około 140 proc. Co prawda wycena jednej "monety" zaczyna się dopiero od piątego miejsca po przecinku (0,00002856 dolara), ale łączna kapitalizacja wynosi 15 miliardów dolarów i jest większa niż w przypadku litecoina. Jednak zdaniem Michaela Burry’ego, który był pierwowzorem głównego bohatera filmu "The Big Short", shiba inu jest kryptowalutą "bezcelową".

Reklama

Mniej hazardu

Z raportu firmy Glassnode obejmującego pierwszy tydzień października wynika, że za ostatnimi wzrostami wartości bitcoina stoi zwiększona aktywność inwestorów. "Dzienna liczba indywidualnych uczestników w sieci osiągnęła poziom około 291 tysięcy. Ta wartość jest na równi z danymi z końca 2020 roku, czyli okresu, gdy zaczynała się najnowsza hossa" - czytamy w opracowaniu. Dane wskazują także na wzrost wielkości typowej transakcji z wykorzystaniem najpopularniejszej kryptowaluty. Glassnode zauważa, że od połowy września mediana wielkości transakcji wzrosła do ponad 1,3 bitcoina.

Liczba globalnych użytkowników kryptowalut podwoiła się w pierwszym półroczu tego roku. Niektórzy z nowych uczestników rynku mają bardzo duży apetyt na ryzyko i mocno lewarowane pozycje podatne na nawet najmniejsze trendy spadkowe. W wyniku krótkiego i błyskawicznego krachu, który miał miejsce 7 września część tych pozycji, o wartości ponad 3,5 miliarda dolarów, w ciągu zaledwie 24 godzin została zlikwidowana na rynku kryptowalutowych instrumentów pochodnych.

Przeprowadzone niedawno badanie pokazuje jednak, że w 2021 roku kryptowaluty w ramach czystego hazardu nabywało mniej osób niż rok wcześniej, a coraz większa część inwestorów postrzega "coiny" jako alternatywę dla bardziej konwencjonalnych inwestycji. Głównym powodem kupowania kryptowalut jest nadal chęć osiągnięcia zysku, zarówno w perspektywie krótko-, jak i długoterminowej. Niektórzy z kupujących chcą jednak wykorzystywać kryptowaluty w innych celach, takich jak przelewy, czy płatności.

Rynek spokojnego niedźwiedzia

Dan Morehead, dyrektor generalny firmy inwestycyjnej Pantera Capital twierdzi, że brutalne rynki niedźwiedzia, podczas których bitcoin spada o ponad 80 proc., należą już do przeszłości. Jego zdaniem, kryptowaluta wkroczyła w erę stabilności i nie podąża już za ekstremalną zmiennością poprzednich cykli.

- Od dawna mówię, że w miarę jak rynek staje się szerszy, bardziej wartościowy i bardziej instytucjonalny, amplituda wahań cenowych będzie malała - oświadczył Dan Morehead. Dodał, że nowa era cenowa przyniesie rynki niedźwiedzia, które będą znacznie łagodniejsze niż korekty z 2014 i 2018 roku.

Morehead podkreśla jednak, że najnowszy trend będzie miał także drugą stronę medalu. - Niestety, nie ma nic za darmo. Haczyk polega na tym, że nie zobaczymy już więcej wielkich spadków, ale także imponujących rajdów cen, takich jak stukrotny wzrost wartości aktywa w ciągu roku - podsumował dyrektor generalny Pantera Capital.

Entuzjaści i sceptycy

Mike McGlone zajmujący się analizą rynku towarowego w Bloomberg jest zdania, że bitcoin znacznie urośnie w ostatnim kwartale tego roku. Jego wcześniejsza prognoza wskazywała na cenę 100 tysięcy dolarów za "monetę". Jak twierdzi, główną przewagą bitcoina jest jego ograniczona podaż wynosząca 21 milionów jednostek.

Jeszcze większym optymistą jest znany analityk ilościowy posługujący się kryptonimem PlanB. - Byłbym bardzo, bardzo zaskoczony, gdyby kurs bitcoina na koniec roku spadł poniżej 100 tysięcy dolarów. Myślę, że do Bożego Narodzenia zobaczymy cenę na poziomie co najmniej 135 tysięcy dolarów, ponieważ tak mówi mój model. Zasadniczo używam trzech rodzajów modeli, które pokazują niemalże to samo - podkreślił PlanB.

Jak zawsze prognozy entuzjastów zderzają się z opiniami sceptyków. Od 2014 roku systematycznie czołową kryptowalutę krytykuje dyrektor generalny JPMorgan, Jamie Dimon, który znów stwierdził, że bitcoin jest "bezwartościowy".

Mimo to JPMorgan Chase zaoferuje swoim klientom ekspozycję na bitcoina. - Nasi klienci to dorośli ludzie. Nie zgadzają się z moim stanowiskiem i to właśnie tworzy rynki. Jeśli chcą kupić bitcoiny, nie możemy im tego zabronić. Stworzymy natomiast legalny i tak czysty, jak to tylko możliwe dostęp do kryptowaluty - podkreślił Dimon.

Także Michael Dell, założyciel i dyrektor generalny Dell Technologies chlubi się tym, że nie dał się porwać szałowi bitcoina i innych kryptowalut. Majątek netto amerykańskiego biznesmena jest szacowany na 53,3 miliarda dolarów. Dell nie jest sympatykiem walut cyfrowych, ale jednocześnie uważa, że blockchain, czyli technologia będąca podstawą bitcoina jest warta uwagi. - Myślę, że blockchain jest prawdopodobnie niedoceniany. Jeżeli chodzi natomiast o samego bitcoina, to pozwolę sobie spasować - oświadczył Michael Dell.

Warto jednak przypomnieć, że Dell był jedną z pierwszych dużych firm, które zaczęły akceptować bitcoina jako formę płatności. Stało się to już w lipcu 2014 roku. W lutym 2015 roku Dell rozszerzył opcję płatności na arenie międzynarodowej, ale w październiku 2017 roku wycofał poparcie dla bitcoina ze względu na "niski popyt".

W ostatnich dniach przypomniał o sobie także Steve Hanke, wybitny ekonomista z Johns Hopkins University, który po raz kolejny postanowił potępić flagową kryptowalutę. Oświadczył, że bitcoin jest wysoce spekulacyjnym aktywem i ostrzegł przed nim społeczność swoich obserwatorów. Dodał, że cena bitcoina zawsze oferuje inwestorom przejażdżkę na rollercoasterze. W związku z tym zalecił każdemu wchodzącemu na ten rynek, by "zapiął pasy".

Steve Hanke specjalizuje się w polityce monetarnej i wierzy w uniwersalne prawo, że aktywa oraz idee rozwijające się w spektakularnie szybkim tempie muszą w końcu upaść. W jego opinii bitcoin idealnie pasuje do tego "obrazka". Hanke prognozuje, że po tak gigantycznym wzroście, jakiego doświadczył kurs kryptowaluty w ciągu ostatniego roku, jej wartość zacznie mocno spadać. Zdaniem ekonomisty, bitcoin "stoczy się na dno niczym głaz pchany pod górę".

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »