Trichet: Euro jest obecnie za mocne

Największym problemem wspólnej europejskiej waluty jest obecnie to, że jest ona za mocna - uważa były prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet.

- Euro jako waluta zachowało wiarygodność w czasie całego kryzysu. Zyskało na wartości od momentu wejścia na rynek w stosunku do amerykańskiego dolara (...). To może być zaskoczeniem, ale największym problemem euro było to, czy nie jest to przypadkiem waluta za silna. To paradoksalne dla waluty, który miała okazać się za słaba - powiedział we wtorek dziennikarzom Trichet.

Jak przypomniał, w momencie upadku banku Lehman Brothers w 2008 r. w strefie euro było 15 państw. - Tych samych 15 państw wciąż w tej strefie euro jest. Ci, którzy mieli problemy, postanowili pozostać przy tej wspólnej walucie, chociaż mieli trudną sytuację. Dołączyły też do strefy euro nowe państwa w momencie kulminacji kryzysu - Słowacja, Łotwa i Estonia - zaznaczył.

Reklama

Jego zdaniem pokazuje to, że odporność strefy euro jest mocniejsza, niż sądzono. - Być może największym problemem jest dziś to, że euro jest obecnie zbyt silne. Nad tym też trzeba się zastanowić - dodał.

Zdaniem Tricheta, wyjście ze strefy euro dla jakiekolwiek państwa skończyłoby się w czasie kryzysu dramatem. - Jakiekolwiek państwo, zarówno te które miały problemy jak i te, które nie miały, są tego świadome - zaznaczył.

Były prezes przypomniał, że już w sierpniu 2007 roku EBC udostępnił nieograniczone środki wszystkim bankom europejskim ze stałym oprocentowaniem. - Gdyby wtedy EBC nie podjął tej niezwykle trudnej decyzji, najprawdopodobniej mielibyśmy najgłębszą recesję od czasów I Wojny Światowej, a nie II Wojny Światowej - zaznaczył.

Prognozy dla rozwoju strefy euro nie są jednak najlepsze. Przykładowo, Ernst & Young i Oxford Economics przewidują mizerny, nieprzekraczający 1,6 proc. wzrost gospodarczy i 11-proc. bezrobocie co najmniej do 2018 r. PKB eurolandu ma w 2018 r. być wyższe tylko o 5 proc. niż przed kryzysem 2008 r.

Według organizacji, wzrost gospodarczy w strefie euro w tym roku wyniesie 1 proc., w 2015 r. 1,4 proc., a w następnych latach PKB ma rosnąć w tempie 1,6 proc. rocznie. Podczas gdy PKB eurolandu w 2018 r. będzie tylko o 5 proc. wyższe niż przed szczytem kryzysu w pierwszej połowie 2008 r., to gospodarka Wielkiej Brytanii urośnie o 12 proc., a Stanów Zjednoczonych aż o 23 proc.

Eksperci podkreślają, że strefa euro ciągle jest bardzo zróżnicowana pod względem gospodarczym, a różnice mają być szczególnie widoczne jeśli chodzi o główne gospodarki eurolandu. Część z krajów peryferyjnych - w tym Irlandia czy Hiszpania - m.in. dzięki wprowadzonym reformom wraca na ścieżkę wzrostu.

Najbardziej dynamicznie rozwijającą się gospodarką ma być Łotwa (ponad 4 proc. w ujęciu rocznym). Estonia ma notować 2,5-proc. wzrost. Gorsze perspektywy dotyczą Francji, której gospodarka według prognoz urośnie w tym roku zaledwie o 0,7 proc. Podobny scenariusz ma czekać Belgię, Holandię i Finlandię.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: EBC | euro | Jean claude | Obecny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »