Ukraińcy i Rosjanie uciekają do bitcoina
Kryptowaluty w Rosji i Ukrainie przeżywają prawdziwe oblężenie, a obywatele tych państw wymieniają oszczędności na cyfrowe aktywa. Największe giełdy pozostają głuche na apel Kijowa, by Rosjan odciąć od transakcji. Od kilku dni bitcoin i ethereum drożeją.
Ostatnie dni przynoszą przełom w notowaniach kryptowalut. Wszystko wskazuje na to, że ten rynek uniezależnił się od trendów panujących na giełdach papierów wartościowych, zwłaszcza na Wall Street. Podczas, gdy akcje w Nowym Jorku są od tygodnia w impasie, waluty cyfrowe po początkowych spadkach ruszyły w górę.
Co ciekawe, w miniony czwartek (24 lutego), czyli w dniu rosyjskiej inwazji w Ukrainę, choć cena bitcoina znacząco cofnęła się, to rzeczywisty dzienny wolumen obrotu tą kryptowalutą zbliżył się do 12 miliardów dolarów i osiągnął najwyższy poziom od 4 grudnia 2021 roku. Już wtedy pojawiły się komentarze, że bitcoin zwiększył szanse, by stać się bezstronną i apolityczną walutą, mającą wiele zalet w niespokojnych czasach.
Dziś bardzo przychylne dla "coinów" oceny wystawia firma Arcane Research. "Według naszych badań, inwestorzy spekulują, że kryptowaluty odegrają kluczową rolę w czasach światowych konfliktów i powszechnej kontroli kapitału. Rynki oczekują, że aktywa cyfrowe staną się bardzo ważną walutą, niezależną od światowych przywódców. Takie nastawienie inwestorów mogło przyczynić się do 15-procentowego wzrostu ceny bitcoina w ciągu ostatnich siedmiu dni" - czytamy w raporcie.
Od czasu napaści Rosji na Ukrainę bitcoin podrożał z 38 do 44 tysięcy dolarów, a ethereum - z 2350 do 2950 dolarów. Na polskim rynku bitcoin w ciągu tygodnia zyskał kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jak podkreśla Sebastian Seliga, analityk giełdy Zonda, przekraczając poziom 191 tysięcy złotych bitcoin dotarł do strefy oporu technicznego. Nic dziwnego, że zaraz potem ujawniła się większa podaż i cena "coina" spadła poniżej 190 tysięcy złotych. Jednak wysoki poziom kursu bitcoina w Polsce wynika w dużym stopniu z notowanej właśnie dużej deprecjacji złotego.
Kryptowaluty w Rosji i Ukrainie przeżywają prawdziwe oblężenie, a obywatele tych państw wymieniają oszczędności na cyfrowe aktywa. Inwestorzy już teraz spekulują, że otwarta wojna za naszą wschodnia granicą to nowy rozdział w historii bitcoina.
Arcane Research podkreśla, że 28 lutego bitcoin odnotował największy dzienny wzrost procentowy od ponad roku, a jego cena w ciągu 24 godzin wzrosła aż o 14,5 proc. Firma przypisała tę zwyżkę po części rosyjskiej i ukraińskiej adopcji kryptowalut (chociaż rzeczywisty wolumen jest stosunkowo niewielki w ujęciu globalnym).
Najnowsze sankcje nałożone na Rosję wpłynęły na jej systemy finansowe i odizolowały ją od reszty świata. Obywatele Rosji - w tym zapewne w bardzo dużym stopniu tamtejsze elity - postawili na bitcoina, starając się pokryć straty spowodowane spadkiem wartości rubla, jak i ominąć ograniczenia dotyczące międzynarodowych transferów pieniężnych.
Mychajło Fedorow, ukraiński wicepremier i minister transformacji cyfrowej, zachęcał platformy kryptowalutowe do zamrożenia kont rosyjskich klientów. Jednak 6 największych giełd zgodnie odrzuciło tę prośbę.
KuCoin podkreślił, że platformy walut cyfrowych powinny zachować dystans do trwających kłótni politycznych. "Jako neutralna platforma nie zamrozimy kont żadnych użytkowników z żadnego kraju. W tym trudnym czasie nie należy zachęcać do działań, które mogą zwiększyć napięcie i ograniczać prawa niewinnych ludzi" - oświadczyła firma.
Kraken powołał się na brak podstaw prawnych do wprowadzenia sankcji. Z kolei rzecznik Binance oznajmił, że jego firma nie może zablokować środków milionów osób. Zapowiedział natomiast, że podejmie takie kroki wobec oligarchów objętych międzynarodowymi sankcjami. Niektóre mniejsze giełdy nie poszły jednak w ślady liderów. Przykładowo Zonda poinformowała, że do końca tego tygodnia wypowie Rosjanom dotychczasowe umowy i zamknie ich konta.
Z doniesień rosyjskich użytkowników wynika, że giełda kryptowalut Binance zawiesiła funkcję wpłat i wypłat w walucie fiducjarnej (tradycyjnej) na kontach powiązanych z niektórymi bankami objętymi sankcjami. Klienci logując się na swoje portfele widzą komunikat, że platforma nie obsługuje kart płatniczych wydawanych w Rosji, ale jednocześnie są zapewniani, że prowadzone są prace w celu rozwiązania tego problemu. Według przedstawiciela Binance Russia, całe zdarzenie to jakiś błąd, ponieważ nikt niczego nie blokował.
Wielu ekspertów twierdzi, że po tym jak rosyjskie banki zostały odcięte do systemu SWIFT, Moskwa może szukać ratunku w sieci bitcoina. W ten sposób mogłaby omijać sankcje i uzyskać niezależności od systemów, na których opierają się globalne przekazy pieniężne. Dzięki bitcoinowi Rosja miałby szansę nadal uczestniczyć w handlu międzynarodowym, o ile znajdzie partnerów gotowych zaakceptować aktywa cyfrowe.
Jacek Brzeski