Waluty w 2022 roku. Nie będziemy mieli silnego złotego
Większość analityków nie daje złotemu dużych szans na poważne umocnienie się w tym roku. Jednak o prognozach wielu renomowanych instytucji finansowych można napisać, że są "do wyboru, do koloru". Przewidywania dla kursu euro wahają się od 4,30 do 4,95 zł. Dominuje pogląd, że do końca 2022 roku frank nie spadnie poniżej 4 zł. Dolar z poziomem mniejszym niż 4 zł też ma mieć duże problemy.
Wydarzenia ostatnich dni na rynku walutowym pokazują jak bardzo potrafi być on zmienny. W ostatni piątek, gdy nagle nasiliły się obawy, że Rosja zaatakuje Ukrainę euro podrożało do 4,55 zł. W poniedziałek kurs wzrósł do 4,58 zł. W środę gwałtownie spadał poniżej poziomu 4,49 zł, a teraz stabilizuje się w okolicach 4,51 zł. Wyraźne wzmocnienie złotego to następstwo spadku napięcia wokół Ukrainy, a także spekulacji, że tempo wzrostu stóp procentowych w Polsce będzie duże, o czym inwestorów zdaje się zapewniać prezes NBP Adam Glapiński przechodzący na coraz bardziej "jastrzębie" pozycje.
Tymczasem każdy, kto śledzi uważnie prognozy walutowe wielu renomowanych instytucji widzi jak bardzo po "aptekarsku" z kwartału na kwartał o grosze zmieniają one projektowany kurs wspólnej waluty. Z drugiej strony, różnice w przewidywaniach występujące między poszczególnymi ośrodkami są bardzo duże.
Jeśli brać pod uwagę kilkadziesiąt prognoz zgromadzonych przez Bloomberga, to w tej chwili kurs euro na koniec 2022 roku waha się w granicach 4,30-4,95 zł. Ta najwyższa wartość jest podawana przez bank JP Morgan, który od dawna znany jest z surowego podejścia do złotego. Co ciekawe, mediana prognoz wynosi 4,50 zł, co oznacza, że 31 grudnia 2022 roku powinniśmy płacić za euro tyle co dziś. Nie ulega jednak wątpliwości, że przez najbliższe 10,5 miesiąca cena euro wielokrotnie będzie przesuwała się na wykresach w górę i w dół, a dziś przewidywany kurs na koniec roku zupełnie może się nie sprawdzić.
Ciągle wielką niewiadomą -z konsekwencjami dla rynku walutowego -jest ewentualność rosyjskiego ataku na Ukrainę. Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz pl., uważa, że jeśli napięcie geopolityczne będzie narastać, to bariera, która na razie zamyka euro drogę do pułapu 4,60 zł, zapewne nie powstrzyma zwyżki. W przypadku inwazji Rosji na Ukrainę kursy walut zanotowałyby kolejny bardzo dynamiczny skok i obrałyby kierunek na grudniowe szczyty. W przypadku euro moglibyśmy spodziewać się ceny w granicach 4,65 zł.
Wzmocnieniu złotego będzie sprzyjało istotne zaostrzenie przez RPP polityki pieniężnej. Wydaje się być konieczne, bo inflacja w Polsce w styczniu przyspieszyła do 9,2 proc. z 8,6 proc. w grudniu i jest najwyższa od ponad 20 lat. Dla wielu ekonomistów oczywiste jest, że w marcu główna stopa procentowa zostanie podniesiona o 50 punktów bazowych (do 3,25 proc.). Dalszy jej wzrost w tym roku do minimum 4 proc. też jest przesądzony.
Tomasz Piwoński, zarządzający Solution One, przypomina, że jeśli inflacji się nie okiełzna, to może prowadzić ona do długoterminowych problemów gospodarczych, co widać choćby na przykładzie Turcji, gdzie dynamika cen konsumpcyjnych jest już prawie 50-procentowa. - Najlepszym sposobem walki z inflacją jest podniesienie stóp procentowych powyżej jej poziomu. Wówczas obieg pieniądza w gospodarce spowalnia, a ludzie dochodzą do wniosku, że opłaca im się trzymać środki na lokatach. W rezultacie maleje także sama inflacja. Nasza RPP, choć stopy procentowe ostatnio podwyższa, to nadal prowadzi ekspansywną politykę monetarną - zauważa Tomasz Piwoński.
Dobrą wiadomością dla złotego jest wysokie tempo wzrostu gospodarczego, które w czwartym kwartale 2021 roku zostało wyliczone na 7,3 proc. w skali rok do roku. Z drugiej strony, poważnym czynnikiem ryzyka jest potencjalne odcięcie Polski od części środków UE, bardzo prawdopodobne w świetle najnowszego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie mechanizmu warunkowości - "pieniądze za praworządność".
Nie tylko relacja euro do złotego nie jest łatwa do przewidzenia. Ostatnie miesiące pokazują jak duże kłopoty analitycy mają z projekcjami dla dolara. Przez cały poprzedni rok na rynku dominował pogląd, że dolar będzie słabł względem euro. Tymczasem było odwrotnie - za euro w styczniu 2021 roku płacono1,21 dolara, a rok później 1,11 dolara. Dziś jest to niecałe 1,14.
Dolara powinno wspierać coraz poważniejsze oczekiwanie, że Rezerwa Federalna będzie ofensywnie podnosiła stopy procentowe. W opublikowanym w środę protokole z posiedzenia Fed, które miało miejsce 25-26 stycznia, napisano, że większość uczestników liczy się z koniecznością szybszego tempa podwyżek docelowej stopy funduszy federalnych niż miało to miejsce podczas ostatniego cyklu zaostrzania polityki pieniężnej po 2015 roku.
Fed wydaje się znacznie wyprzedzać w swoich zamiarach Europejski Bank Centralny i dlatego ekonomiści z Danske Banku prognozują, że w ujęciu 12-miesięcznym należy spodziewać się euro na poziomie 1,08 dolara.
Analitycy banku MUFG dochodzą do innych wniosków. Twierdzą, że euro ma przed sobą wspinaczkę do poziomu prawie1,17 dolara, gdyż w tym roku EBC po raz pierwszy od ponad dekady podniesie stopy procentowe. Przypominają, że - jak donosi Reuters - rynek spodziewa się podwyżki stóp o około 26 punktów bazowych na wrześniowym posiedzeniu EBC i o około 51 punktów w grudniu.
Jednak większość ekonomistów zakłada, że euro do końca roku pozostanie względnie stabilne i utrzyma się w przedziale 1,12-1,14 dolara. W ostatnim kwartale 2022 roku mielibyśmy też spadek ceny dolara poniżej 4 zł. Ciekawie w świetle tych projekcji wyglądają najnowsze wydarzenia na rynku walutowym. Dziś za dolara płaci się 3,97 zł. W ostatni piątek amerykańska waluta kosztował 4,02 zł, a w poniedziałek - 4,05 zł.
Analitycy od dawna mają duży problem także z prognozami dla franka szwajcarskiego. Przez cały 2021 rok zakładali, że frank będzie słabnąć wobec euro. Tak się nie stało i w grudniu waluta Helwetów była najmocniejsza wobec euro od 2015 roku. W ostatnich tygodniach trend odwrócił się. W grudniu i styczniu za euro płacono 1,03 franka, a dziś 1,05.
Tomasz Piwoński, zarządzający Solution One, twierdzi, że Szwajcaria jest fenomenem na skalę światową. Inflacja w tym kraju jest bardzo mała i oscyluje wokół jednego procenta, więc podwyżek stóp procentowych nie należy się spodziewać. - Frank ostatnio się osłabił, bo w krótkim i średnim terminie kapitał płynie do krajów, gdzie spodziewany jest wzrost stóp. Na tym polega szukanie wyższych rentowności. Z kolei w długim terminie kraj, który ma niższą inflację ma mocniejszy kurs walutowy, więc prędzej czy później będzie musiało dojść do umocnienia franka - przewiduje Tomasz Piwoński.
Prognozy renomowanych instytucji światowych dla waluty Helwetów są teraz bardzo różne. Danske Bank przewiduje, że w ostatnim kwartale tego roku za euro będzie się płaciło tylko jednego franka. Analitycy banku MUFG twierdzą, że euro aż tak bardzo nie osłabnie, zwłaszcza jeśli dojdzie do deeskalacji napięć między NATO a Rosją. Ich zdaniem, pod koniec grudnia 2022 roku euro będzie kosztowało mniej więcej tyle, ile teraz, czyli 1,06 franka. Przyglądający się sytuacji technicznej analitycy Credit Suisse zapowiadają kontynuację ostatniego wybicia euro z poziomu 1,03 franka notowanego pod koniec stycznia i prognozują wzrost powyżej 1,06.
Na krajowym rynku walutowym nie ma chyba analityka spodziewającego się, by w tym roku frank szwajcarski kosztował mniej niż 4 złote. Jednak także w jego wypadku mieliśmy w tych dniach huśtawkę nastrojów. W ostatni piątek frank podrożał do 4,35 zł, a poniedziałek ruszył w górę do 4,38 zł. W środę cena była już dużo niższa i momentami nie osiągała nawet 4,26 zł. Dziś frank jest w okolicach 4,30 zł.
Jacek Brzeski