Waluty: Złoty rekordowo słaby

W tym tygodniu najsłabszą walutą w regionie był nasz złoty i jest to tylko pośrednio zasługa niekorzystnego klimatu dla rynków wschodzących (mocny dolar i ucieczka z rynków obligacji).

Rubel:

Bilans tego tygodnia jest dość korzystny mimo faktu, że na rynkach obserwowaliśmy odwrót od emerging markets. Wsparciem stała się odbijająca ropa naftowa, a także spekulacje, że nowa administracja USA może być bardziej skłonna złagodzić dotychczasowe sankcje gospodarcze (chociaż takie podejście może okazać się dość mylne). Analogicznie można interpretować zbliżające się posiedzenie OPEC dla cen czarnego złota.

Reasumując - zmienność na rublu powinna się utrzymać, a globalne oczekiwania związane z "trumpflacją" mogą zmniejszać zainteresowanie strategiami typu "carry-trade", na czym rubel w tym roku mocno zyskał.

Reklama

Turecka lira:

Ucieczka kapitałów z rynków wschodzących była tu wyraźna, lira straciła na całej szerokości. Do inwestycji w Turcji nie zachęca ani napięta sytuacja polityczna (rynki obawiają się autorytarnych rządów Erdogana), ryzyko geopolityczne (Turcja graniczy z Syrią), ani też słabnąca gospodarka. Warto jednak zaznaczyć, że wyraźny wzrost USD/TRY będzie generował dodatkowy impuls inflacyjny (m.in. poprzez wzrost cen energii), co może sprawić, że Bank Turcji będzie musiał przyjąć bardziej "jastrzębią" linię w polityce monetarnej (warto będzie obserwować komunikat po czwartkowym posiedzeniu). To teoretycznie może zachęcić bardziej spekulacyjny kapitał, chociaż pretekstem do mocniejszego ruchu mogłyby okazać się dopiero sygnały sugerujące przesilenie w konflikcie w Syrii, czy też większą korektę ostatniego, gwałtownego umocnienia się USD na globalnych rynkach.

Złoty i waluty regionu CEE:

Najlepiej w ostatnich dniach zachowywała się rumuńska leja, co może mieć związek z przyzwoitą dynamiką wzrostu PKB w III kwartale (opublikowane w poniedziałek dane wskazały 4,4 proc. r/r). Niewykluczone, że lepsze zachowanie się RON okaże się dłuższą tendencją, jeżeli rynki zaczną rozgrywać temat stymulacji fiskalnej tamtejszej gospodarki przez władze (niższe podatki).

Tymczasem najsłabszą walutą w regionie był nasz złoty i jest to tylko pośrednio zasługa niekorzystnego klimatu dla rynków wschodzących (mocny dolar i ucieczka z rynków obligacji).

Duże znaczenie mają informacje bezpośrednio z kraju - zaskakująco słabe dane nt. PKB (2,5 proc. r/r w III kwartale), które wpływają na wiarygodność przekazu wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który wciąż oczekuje przyspieszenia w gospodarce - a także decyzje i propozycje zmian w systemie emerytur (Sejm zaakceptował prezydencki projekt cofnięcia wieku emerytalnego od października 2017 r., a resort pracy przedstawił projekt dalszego demontażu OFE).

W efekcie rośnie ryzyko krytycznego podejścia ze strony agencji ratingowych - na początku grudnia spodziewana jest decyzja S&P (choć cięcie ratingu jest mało prawdopodobne, gdyż agencja wykonała mocny ruch już w styczniu b.r.), a w styczniu opinia ze strony Moody's.

W gąszczu negatywnych informacji (słaby złoty i wyższe rentowności obligacji to większy koszt obsługi długu, brak pozytywnego klimatu dla rozwoju przedsiębiorczości i tym samym bodźca dla inwestycji) można jednak znaleźć pewien plus. Jeżeli stymulacja fiskalna w USA rzeczywiście da bodziec do przyspieszenia tamtejszej gospodarki, to za jakiś czas może być to impuls do odbicia także na rynkach wschodzących (2018-2020 r.?).

W nadchodzących dniach warto będzie zwrócić uwagę na poniedziałkowe dane nt. dynamiki produkcji przemysłowej, oraz sprzedaży detalicznej w październiku (będą uważnie śledzone ze względu na wcześniejszą słabość wskaźników PMI, oraz niższy od oczekiwanego wpływ programu 500+).

Poza tym poznamy jeszcze zapiski z ostatniego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej, chociaż to, że RPP może mieć większy komfort czasowy, zanim zacznie się przymierzać do ewentualnych... podwyżek stóp jest raczej oczywiste.

Dyskusji o cięciach nie ma i prędko nie będzie. Ale magnes w postaci wysokich realnych stóp procentowych w regionie już od pewnego czasu nie stanowi pola do zainteresowania zagranicznego kapitału.

Zerknijmy na wykres koszyka BOSSA PLN. Widać, że zbliżamy się do tegorocznych minimów ze stycznia i czerwca - odpowiednio 84,31 pkt. i 84,17 pkt. - chociaż jeszcze nieco miejsca zostało - mocny test nastąpi dopiero w grudniu? Mogą one stanowić mocne wsparcie w średnioterminowym układzie.

Bilans tygodnia jest negatywny

Po wygranej Donalda Trumpa inwestorzy zaczęli się obawiać o kształt europejskiej sceny politycznej w nadchodzących miesiącach. Kluczowe rozdania w 2017 r. to Francja i Niemcy, ale nie należy też zapominać o Holandii. Z kolei jeszcze w tym roku mamy Austrię (wybory prezydenckie może wygrać kandydat Partii Wolności), a także referendum konstytucyjne we Włoszech - to już 4 grudnia. Rynek obawia się, że jego negatywny wynik może doprowadzić do niekorzystnych zmian na tamtejszej scenie politycznej - chociaż wydaje się, że ostatecznie do przedterminowych wyborów parlamentarnych raczej nie dojdzie.

Niemniej czynnik polityczny jest jednym z kluczowych, negatywnych determinantów dla kursu euro w ostatnich dniach. Temat ewentualnych ograniczeń w programie skupu aktywów przez Europejski Bank Centralny nie jest rozdmuchiwany, chociaż rentowności europejskich obligacji również poszły w górę w ślad za globalnymi tendencjami, a tzw. 5 letni swap inflacyjny, który może być dobrym miernikiem oczekiwań dla samego ECB skoczył mocno w górę. Na razie jednak Mario Draghi twardo obstaje przy dość ostrożnym podejściu sugerując tym samym, że ECB nie zrezygnuje 8 grudnia z decyzji o wydłużeniu w czasie programu QE w dotychczasowej skali. To nie oznacza jednak, że temat nie zacznie w końcu mieć własne życie - o tym, że z programu QE będzie trzeba w pewnym momencie zacząć się szybko wycofywać, a limity w dotychczasowej polityce monetarnej zostały w zasadzie osiągnięte, mówił w ostatnich dniach Yves Mersch z zarządu ECB.

Skala umocnienia dolara na przestrzeni ostatnich 2 tygodni była największa od marca ub.r. Efekt? Na koszyku BOSSA USD ustanowiliśmy nowy szczyt w impulsie wzrostowym rozpoczętym jeszcze w 2011 r. Niemniej naruszenie szczytu z listopada ub.r nie jest na razie znaczące, co może sugerować ewentualną korektę w nadchodzących kilku(nastu?) dniach. Wtedy mocnym wsparciem mogą okazać się okolice 83,70 pkt. wyznaczane przez górne ograniczenie półrocznego kanału wzrostowego, który został złamany w tym tygodniu.

Skąd taki owczy pęd inwestorów w stronę dolara w ostatnich dniach?

Kluczem są dwa słowa - trumpflacja i trumponomika, które zaczynają wchodzić do rynkowego słownika. Rynki próbują na szybko szacować, jaki może być potencjalny wpływ działań nowej administracji USA na gospodarkę w kontekście planowanej obniżki podatków, deregulacji gospodarki i programów infrastrukturalnych.

Zakłada się, że impuls stymulacyjny może przełożyć się na wyraźniejsze pobudzenie inflacji, a tym samym wymusić na FED bardziej agresywne podejście w latach 2017-18. Wpływ mają tu też oczekiwania, że Janet Yellen, której kadencja kończy się zimą 2018 r. zastąpi ktoś o bardziej "jastrzębim" podejściu. To wszystko przekłada się też na zachowanie się rynku długu, gdzie obserwujemy wyraźny skok rentowności.

Pytanie jednak, czy aby inwestorzy nie przesadzają? Oficjalnie objęcie urzędu przez Donalda Trumpa nastąpi "dopiero" 20 stycznia, na razie nie jest znamy jeszcze głównych nazwisk w administracji nowego prezydenta, chociaż według nieoficjalnych plotek na stanowisko Sekretarza Skarbu typowany jest Steven Mnuchin, związany wcześniej z Goldman Sachs.

Tym samym obecna reakcja rynków może przypominać model - kupuj plotki, sprzedaj fakty. Pytanie, czy konkrety, jakie poznamy rzeczywiście będą mogły stanowić podstawę do tezy, że stymulacja Trumpa da mocne przyspieszenie gospodarce i odbicie inflacji.

Tym samym oczekiwania, że FED 14 grudnia odniesie się do ewentualnych pomysłów Trumpa może być błędnym założeniem - to w pewnym sensie próbowała powiedzieć w czwartek szefowa FED przemawiając w Kongresie. Z jej wypowiedzi kluczowy element jest taki, że grudniowa podwyżka stóp procentowych jest w zasadzie przesądzona, ale nadal nie wiadomo, jak potoczą się sprawy w latach 2017-18.

Wprawdzie Yellen mówiła o sile gospodarki, ale dodała, że tempo jej wzrostu pozostanie umiarkowane, a tematem do obserwacji pozostaje dynamika wydatków konsumenckich, ale i też inwestycji firm. To co będzie kluczowe 14 grudnia, to oczywiście treść komunikatu, ale i też nowe projekcje makro, oraz oczekiwania członków FED dotyczące kształtowania się podwyżek stóp procentowych w przyszłości.

Czy uwzględnią one potencjalną stymulację ze strony Trumpa? Dla dolara bardzo dobrą informacją byłaby bardziej stroma krzywa oczekiwań FED - obecnie w 2017 r. zakładane są dwa ruchy po 25 p.b. Ale czy na to nie jest jeszcze za wcześnie?

Andrea Maechler z zarządu Narodowego Banku Szwajcarii przyznała w tym tygodniu, że teoretycznie SNB mógłby rozważyć działania mające przeciwdziałać aprecjacji franka, jaka miała miejsce ostatnio (CHF w przeciwieństwie do JPY ma mieszany diagram stóp zwrotu za ostatnie dni). Jej zdaniem w grę wchodziłaby zarówno obniżka stóp procentowych, jak i fizyczna interwencja na rynku walutowym. Te słowa można było, zatem potraktować jako próbę werbalnego wpłynięcia na rynek.

Patrząc po przebiegu EUR/CHF widać jednak, że wpływ był niewielki. Niewykluczone, że rynek słusznie zakłada, że "gołębie" słowa Maechler niekoniecznie znalazłby akceptację w całym SNB. Ostatnio Bank pokazał, że fizycznie interweniuje na rynku tylko w przypadku pojawienia się nieoczekiwanych, jednorazowych czynników mających wpływ na poziom globalnej awersji do ryzyka. Z kolei dalsze cięcie stóp procentowych raczej stałoby w sprzeczności z danymi makro, które nie są takie złe, a także z interesami sektora bankowego, ale i też .... akcjonariuszy SNB.

Po tym jak w ubiegłym tygodniu funt mocno zyskał na fali spekulacji, że Brexit mógłby rzeczywiście zostać opóźniony (co ciekawe tego typu rewelacje podał ostatnio też Sky News twierdząc, że temat zwyczajnie mógłby utknąć w parlamencie nawet na dwa lata), w ostatnich dniach utrzymał dobrą pozycję (pojawiła się korekta ale nie była ona szczególnie głęboka.

Na poniższym wykresie handlowym koszyka GBP widać, że udało utrzymać się wsparcie przy 76,5 pkt., co może sugerować, że zostanie podjęta próba wybicia zeszłotygodniowego maksimum, a zarazem ważnego oporu przy 77,6 pkt.

Teoretycznie rosnące ryzyko polityczne w Unii Europejskiej (wybory w kluczowych krajach w latach 2017-18) może sprzyjać tym, którzy będą dążyć do opóźnienia Brexitu - teoretycznie lepiej jest zacząć negocjacje z nową ekipą, która może mieć inne podejście. Niemniej trudno określić na ile taka strategia będzie słuszna.

Dodatkowo na początku grudnia (najprawdopodobniej 5.12) poznamy wyrok tzw. Supreme Court na temat orzeczenia Wysokiego Trybunału, który przyznał, że to parlament, a nie rząd ma formalnie uruchomić procedurę Brexitu. Jeżeli zostanie on podtrzymany, to może to pomóc funtowi.

Marek Rogalski

Główny analityk walutowy

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: rynki wschodzące | rekordowe | waluty | rynek walutowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »