Kredyty we frankach. Wciąż wiele znaków zapytania

Dla frankowiczów nadchodzą najgorętsze tygodnie. Bo trzeba będzie się zdecydować, czy kredyt dalej we frankach spłacać (jeśli nie boli), czy iść do sądu po unieważnienie umowy, czy może zawrzeć ugodę z bankiem. Wszystko ma swoje wady i zalety. A jak to wygląda z punktu widzenia banków?

Gdyby kredyt frankowy nie bolał nie byłoby całego zamieszania. A najbardziej boli tych, którzy zaciągnęli go w latach 2007-8, jeszcze zanim do nas dotarł kryzys, a wartość franka zbliżała się do 2 zł. Teraz kredytobiorcy płacą prawie 4,15 zł za franka, czyli dwa razy więcej. Nie mówiąc już o kapitale, który pozostał do spłacenia, i który także w przeliczeniu na polską walutę urósł, pomimo spłat.

Przetarty sądowy szlak

Wzrost wartości franka, czyli ryzyko kursowe, to główny powód, dla którego frankowicze poszli do sądów argumentując tym, że nie byli wystarczająco o ryzyku uprzedzeni, że banki kształtowały kurs dla spłaty rat dowolnie, a poza tym, że czegoś takiego jak w kredyt w obcej walucie w ogóle nie powinny udzielać. Więc trzeba go unieważnić. I niektóre sądy już takie decyzje podjęły.

Reklama

Liczba pozwów stale rośnie. mBank, który ma jeszcze wciąż prawie 3,2 mld franków takich kredytów, co stanowi prawie 12 proc. przez niego udzielonych wyliczył, że na koniec 2019 roku sądziło się z nim niespełna 3 tys. kredytobiorców, a teraz ich liczba zbliża się do 7 tys. W samym czwartym kwartale liczba spraw wzrosła o 20 proc. 



Wskutek tych pozwów bank na koniec 2020 roku utworzył ponad 1,4 mld zł rezerw (o ponad miliard zł więcej niż rok wcześniej) i twierdzi, że ma pokryte prawie w 100 proc. wszystkie zgłoszone do tej pory roszczenia. Ale oczywiście - lawina pozwów może narastać i narasta od czasu, gdy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, iż jeśli umowa zawiera klauzule niedozwolone, sąd może ją unieważnić. Zysk mBanku za zeszły rok był mniejszy niż rok wcześniej niemal 10 razy i wyniósł zaledwie 103,8 mln zł na skutek rezerw.

- Zwrot na kapitale (ROE) spadł do 0,6 proc. Element, który zadecydował o tym to odpisy na rezerwy kredytowe i na ryzyko prawne, które zjadły w sumie ponad 2,3 mld zł - powiedział na konferencji prasowej prezentując wyniki banku za zeszły rok prezes Cezary Stypułkowski.

Kredytowa hybryda, oczekiwanie na Sąd Najwyższy

Jeden kłopot dla banków jest taki, że nie wiedzą ile pozwów jeszcze będzie. Ponad 1,4 mld zł rezerw utworzonych przez mBank pokrywa zaledwie 10,5 proc. frankowego portfela. Ale dane z całego sektora pokazują, że lawina może urosnąć, bo frankowicze liczą na przychylność sądów. Łatwo policzyć, że rezerwy na cały portfel tylko w mBanku powinny  wynieść 14 mld zł. 

CHF/PLN

4,4393 0,0034 0,08% akt.: 03.05.2024, 22:57
  • Kurs kupna 4,4373
  • Kurs sprzedaży 4,4413
  • Max 4,4484
  • Min 4,4285
  • Kurs średni 4,4393
  • Kurs odniesienia 4,4359
Zobacz również: USD/GBP SEK/PLN NZD/PLN

Orzeczenia sądów w sprawach frankowych są natomiast bardzo różne i rozbieżne. Największym koszmarem dla banków są takie, które mówią, że kredyt trzeba traktować jak kredyt w złotych od początku, gdy został udzielony, ale stopą oprocentowania tego kredytu powinien być LIBOR dla franka. A przypomnijmy, że LIBOR dla franka był przez ostatnie lata bez porównania niższy, niż stopa WIBOR, na jakiej udzielano kredytów w złotych.

- Są rozstrzygnięcia, że umowa przechodzi na kredyt złotowy z oprocentowaniem na LIBOR - mówił Cezary Stypułkowski.

Bankowcy dodają, ze taka hybryda - kredyt w jednej walucie z oprocentowanie właściwym dla innej w ogóle nie powinna istnieć, gdyż nie ma ekonomicznego sensu. I mają nadzieję, że 25 marca Sąd Najwyższy zajmie właśnie takie stanowisko.

Gorące tygodnie nadchodzą dla frankowiczów, bo stanowisko całej Izby Cywilnej Sądu Najwyższego może uporządkować wiele wcześniejszych orzeczeń i nadać kierunek przyszłym. A od 2016 roku Sąd Najwyższy zajmował także wiele sprzecznych ze sobą stanowisk w takich sprawach.

Sąd Najwyższy - zgodnie ze skierowanym zapytaniem - powinien orzec, co się stanie jeśli z umowy kredytowej wyrzuci się niedozwoloną klauzulę - a zdecydowana większość z nich dotyczy właśnie sposobu ustalania przez bank kursu franka dla spłaty rat. Czy taka umowa powinna być unieważniona w całości, czy tylko w części, i czy w związku z tym dozwolone jest zamienienie kredytu frankowego na zobowiązanie z złotych, ale z oprocentowaniem LIBOR dla franka. Gdyby SN uznał, że to możliwe, można być pewnym, że ruszyłaby kolejna fala pozwów.

mBank wylicza, że w najgorszej sytuacji jego straty mogłyby sięgnąć ok. 15 mld zł, a to znaczy, ze pożarłyby niemal cały kapitał, który wynosił na koniec 2020 roku prawie 16,7 mld zł. Podobnie byłoby w kilku innych bankach mających duże portfele kredytów we frankach.

- Są to wielkości niebezpieczne dla sektora bankowego - powiedział prezes mBanku.

Propozycja KNF na stole

Kolejnym z najważniejszych problemów jest - w przypadku całkowitego unieważnienia umowy kredytowej - sprawa wynagrodzenia dla banku za korzystanie z kapitału. Czy być powinno i w jakiej wysokości, czy też kredytobiorca ma zwrócić jedynie kapitał. Banki twierdzą oczywiście, że takie wynagrodzenie jest konieczne. Problem polega na tym, że w polskim prawie nie ma przepisów, które takie wynagrodzenie by przewidywały i określały jego wysokość.



Choć orzeczenie SN może być kluczowe, na stole leży jeszcze jedna propozycja. Zgłosił ja pod koniec zeszłego roku przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski. Powiedział on tak: banki, zawrzyjcie z frankowiczami ugody. Porozumcie się, żeby kredyt został przeliczony od udzielenia na złote, a oprocentowanie było na stopie WIBOR, jakby był to kredyt w złotych. I wyraźnie zasugerował, żeby banki przynajmniej trochę kredytobiorcom odpuściły jeśli chodzi o kurs. Co ważne jednak - ugody miałyby być dobrowolne.

- Propozycję traktujemy jako najdalej idące rozsądne rozwiązanie problemu. Intelektualnie się broni. W pewnym stopniu faworyzuje tych (frankowych) klientów, ale odnosi ich do kredytu złotowego - mówił Cezary Stypułkowski.

mBank oszacował, że jego straty przy realizacji tej propozycji byłyby ok. dwa razy mniejsze niż przy wariancie "złoty na LIBOR", czyli wyniosłyby ok. 7,5 mld zł. Cezary Stypułkowski szacuje, że bank w takim wypadku byłby w stanie odbudować swój kapitał w ciągu 3-4 lat.

Do ugód z klientami w myśl propozycji przewodniczącego KNF przystąpił już bank Millennium i zaproponował im przeliczenie kredytu po kursie 3,1 zł za franka. Twierdzi, że są klienci, którzy tę propozycję przyjęli.

"Gdyby takie umowy objęły wszystkich frankowiczów, to straty banków byłyby znaczne, około 15-20 mld zł. Te straty byłyby rozłożone na kilka lat. W tym okresie zmniejszyłaby się zdolność banków do udzielania kredytów komercyjnych" - napisał w komentarzu główny ekonomista BCC Stanisław Gomułka (pełna opinia poniżej).

Ugody z klientami mają kilka wad

Po pierwsze nie ma gwarancji, że taka ugoda zostanie dotrzymana. Z dwóch powodów. Obecnie mamy najniższe w historii i niemal "zerowe" stopy procentowe. Nic tylko - spłacać kredyt. Jednak wielu ekonomistów twierdzi, ze inflacja czai się za rogiem. Czy i kiedy stopy te wzrosną i do jakiej wysokości? Czy wtedy, gdy wzrosną kredytobiorcy, którzy poszli na ugodę, nie poczują się "oszukani"?

- Może się okazać, że skonwertujemy dużą ilość kredytów na złote, a stopy pójdą do 7 proc. lub więcej. Kredyty będą jeszcze żyły średnio przez 7-8 lat (...) Pewność prawa po stronie banków musi być - mówił Cezary Stypułkowski. Tylko na razie nie ma pomysłu, jak ją zagwarantować.

Ale nie tylko to jest istotne. Ugody musiałyby być bardzo szczegółowe, żeby z punktu widzenia prawa były niepodważalne. Pytanie - czy klienci będą w stanie zrozumieć, co podpisują i czy się po prostu zawiłości nie wystraszą. Ale jest też pytanie, czy w zaproponowanych przez banki zapisach nie będzie "haczyków", które dadzą okazję do późniejszych sporów.

Nie mniej ważne pytanie jest o to, w jaki sposób odwrócić zajmowane przez banki obecnie pozycje walutowe. Kredytobiorcy spłacają raty w złotych, ale banki muszą spłacać pożyczone franki i poprzez rozmaite kontrakty zapewniają sobie ich dostawy. Gdyby zamienić kredyty na złote, banki musiałby z tych kontraktów wyjść.

- Czekałoby nas odwrócenie ogromnej pozycji (walutowej) w jednym czasie. Ten proces musiałby być bardzo asekurowany, bo w przeciwnym wypadku mógłby spowodować potencjalne ataki na złotego - mówił prezes mBanku.

MBANK

686,2000 0,4000 0,06% akt.: 02.05.2024, 17:51
  • Otwarcie 682,8000
  • Max 699,6000
  • Min 682,2000
  • Kurs odniesienia 685,8000
  • Suma wolumenu 19 410
  • Suma obrotów 13 385 767,80
  • Widełki dolne 614,6000
  • Widełki górne 751,0000
Zobacz również: ALIOR BNPPPL BOS

Na razie NBP nie zajął stanowiska, czy dostarczyłby bankom franki w wypadku takiej potrzeby. Podobna operacja na Węgrzech kilka lat temu znacznie zmniejszyła rezerwy tamtejszego banku centralnego.

- Cześć klientów pozostanie w sporach bez względu na ugody zawierane przez banki z innymi klientami. Będziemy mieli bardzo niejednolity obraz sytuacji. Nie sądzę, żeby zaproponowanie ugód przed 25 marca przyciągnęło klientów (...) Z punktu widzenia operacyjnego pozostawanie w sporach rozkłada proces (rozwiązania problemu kredytów we frankach) na kilka lat. Przyjęcie ugód skróciłoby ten horyzont - mówił Cezary Stypułkowski.

Choć mBank ma co do propozycji przewodniczącego KNF wiele wątpliwości, zamierza "testować scenariusze" zawierania ugód z klientami, choć nie zapowiada jeszcze kiedy i jaka będzie liczba klientów wybranych do "testów". Stoi też na stanowisku, że zgodę na rozwiązanie problemu kredytów we frankach poprzez ugody musieliby podjąć akcjonariusze na walnym zgromadzeniu. Jego terminu jeszcze nie wyznaczono. 

Jacek Ramotowski

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

OPINIA

Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC

W najbliższych tygodniach mogą być finalizowane prace nad rozwiązaniem kwestii kredytów frankowych. W praktyce, może to oznaczać konieczność przewalutowania kredytów na złote. 

Komisja Nadzoru Finansowego zaproponowała bankom, aby te przedstawiły klientom atrakcyjne dla nich warunki ugód, które byłyby realną alternatywą do ścieżki sądowej. Jako najbardziej spójne i mające szanse powodzenia KNF oceniła rozwiązanie, w którym klienci banków zaczęliby się rozliczać z bankami tak, jak gdyby ich kredyty od początku były kredytami złotowymi, oprocentowanymi według odpowiedniej stopy WIBOR powiększonej o marżę. 

Jednym z banków, być może jedynym, który propozycję KNF przyjął jest Millennium, oferujący ugody w oparciu  kurs franka o blisko 1 zł niższy niż rynkowy, ale nadal około 1 zł wyższy niż kursy początkowe. Są klienci - posiadacze kredytów frankowych - którzy te propozycje banku przyjęli. 

Gdyby takie umowy objęły wszystkich frankowiczów, to straty banków byłyby znaczne, wyniosły około 15-20 mld zł. Te straty byłyby rozłożone na kilka lat. W tym okresie zmniejszyłaby się zdolność banków do udzielania kredytów komercyjnych. Banki mogłyby też zareagować obronnie wzrostem kosztów operacji bankowych. Jednak, z racji dużego zróżnicowania pozycji frankowych między bankami, wzrost kosztów tych operacji byłby prawdopodobnie  niewielki.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »