Pierwszy bank w Niemczech każe płacić także za groszowe depozyty

Niskie stopy procentowe dają się bankom we znaki, a to coraz bardziej odczuwają też ich klienci. Po inwestorach i majętnych klientach teraz za trzymanie pieniędzy na koncie mają płacić też drobni ciułacze.

Eksperci mówią o przełamaniu tabu. Po raz pierwszy niemiecki bank wprowadził ujemne oprocentowanie rachunków także dla zwykłych zjadaczy chleba.

Volksbank Reutlingen zagroził swoim petentom, że kto chce trzymać na jego kontach swoje pieniądze, musi za to płacić. Każdy depozyt na rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym (Girokonto), a od 10 tys. euro także na lokacie terminowej, pozwalającej na codzienne dysponowanie pieniędzmi (Tagesgeld), obłożony jest ujemnym oprocentowaniem w wysokości -0,5 procent. Oznacza to, że klient musi płacić za to, że bank zgodził się na przechowywanie jego pieniędzy.

Reklama

Czasy zabiegania o klienta dawno minęły

Rzeczniczka Volksbank Reutlingen zapewnia wprawdzie, że zabieg jest "czysto profilaktycznej natury", a bank chciał tylko stworzyć ramy prawne na wypadek, "gdyby jakiś nowy klient chciał zdeponować u nas na przykład milion euro". Bank nie mówi też o ujemnym oprocentowaniu, tylko o "opłatach za przechowywanie pieniędzy".

Organizacje ochrony konsumentów przypuszczają jednak, że kryje się za tym strategia odstraszania. Ze względu na rekordowo niskie stopy procentowe klienci banków, zarówno osoby prywatne, jak i firmy, stają się dla nich coraz większym obciążeniem. Czasy, kiedy banki zabiegały o każdego klienta, należą dziś do przeszłości.

Dotychczas "karani" byli tylko zamożni

Banki nękane polityką Europejskiego Banku Centralnego od dawna już nie mają zamiaru dopłacać do depozytów swoich klientów. Dlatego w końcu 2014 r. bank z Turyngii Skatbank, jako pierwszy w Niemczech, wprowadził ujemne oprocentowanie depozytów. Tyle że dotykało ono tylko zamożnych klientów: opłaty - wówczas w wysokości -0,25 procent - dotyczyły tylko sum powyżej 500 tys. euro.

Ale po Skatbanku przyszły inne. Według portalu konsumenckiego Verivox, od grudnia 2016 r. osiem dalszych banków w Niemczech wprowadziło ujemne oprocentowanie depozytów, a bariera została obniżona do 100 tys. euro. Dotychczas jednak nikt nie odważył się na karanie skromnego klienta, na którego rachunku do tych 100 tys. bardzo daleko.

"Kto chce mieć zdrowy bank, musi akceptować koszty"

- Nie chcę wykluczać ujemnego oprocentowania depozytów dla wszystkich, ale w najbliższym czasie nie mamy takiego zamiaru - zapewniał jeszcze niedawno Uwe Fröhlich, szef Federalnego Związku Niemieckich Banków Spółdzielczych (Volksbank i Raiffeisenbank). Także Georg Fahrenschon, prezes Niemieckiego Związku Kas Oszczędnościowych i Żyrowych podkreślał, że "kasy oszczędnościowe nie chcą zrobić takiego kroku i wszystkimi siłami bronią się przed nim". Tyle że, podobnie jak szereg innych banków, kasy oszczędnościowe tak czy owak wprowadziły już niedawno sowite opłaty za swoje usługi.

Centrala ochrony konsumentów chce się przyjrzeć praktykom Volksbank Reutlingen - prekursora ujemnego oprocentowania dla zwykłych klientów. Ale nawet szef Niemieckeigo Federalnego Urzędu Nadzoru Usług Finansowych (BaFin) Felix Hufeld nie pozostawia nikomu złudzeń. - Kto chce być klientem zdrowego banku czy kasy oszczędnościowej, musi akceptować to, że bank domaga się stosownych do wkładu pracy opłat i szuka nowych źródeł dochodu, jeżeli dawne wysychają - podsumował Hufeld.

dpa / Elżbieta Stasik, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: bank | depozyty | lokaty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »