UOKiK: Ile ryby jest w rybie?

Liście porzeczki w oregano, niebezpieczne substancje chemiczne w zabawkach dla dzieci, czy zbyt dużo wody w glazurowanej rybie. Oto wyniki przedświątecznych raportów przedstawionych przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Na nieuczciwych producentów mogą czekać grzywny.

- Konsument był oszukiwany, bo w przypadku ryb mrożonych, w dużej mierze płacił za wodę. Podobnie w przypadku niektórych wyrobów w puszkach - jakość ryby wewnątrz odbiega od tego, co powinno być w środku - mówi Marek Niechciał, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jak dodaje, w takich przypadkach najlepiej zobaczyć, jak produkt wygląda na zdjęciu. - Powinno być widać, że ta ryba jest w jednym kawałku nie zaś, że jest to produkt rozdrobniony, zmieszany łącznie z ośćmi - wyjaśnia.

Za dużo glazury

Przykład podany przez prezesa UOKiK-u, nie jest przypadkowy. Rozczarowaniem pracowników laboratorium UOKiK była puszka tuńczyka. Jej zawartość odbiegała mocno od wyglądu ryby o właściwej jakości. W próbce stwierdzono obecność ości i zmielonej skóry. Mięso było rozdrobnione i miało niejednolitą barwę, a całość wieńczył mało charakterystyczny dla tyńczyka zbożowy smak i zapach.

Reklama

Uchybienia wykryto także w przypadku ryb mrożonych glazurowanych. Mrożone ryby, w zależności od gatunku i temperatury przechowywania, mogą być przydatne do spożycia od pół roku do dwóch lat. Skuteczną metodą zabezpieczania ich przed zepsuciem jest właśnie tzw. glazurowanie. Warstwa wody, która tworzy się na powierzchni ryby, zabezpiecza przed dostępem powietrza i zepsuciem. Eksperci UOKiK-u wskazują jednak na pewien narastający problem.

Glazurowanie stało się sposobem na obniżanie cen np. mrożonych filetów w sklepach. Z analizy pracowników laboratoriów UOKiK przeprowadzonej w IV kwartale 2019 roku, wynika, że ryby mrożone glazurowane miały więcej glazury, niż wynikało z deklaracji producentów. W 8 z 21 sprawdzanych przypadków, wynik badania jakości był negatywny.

Oznacza to, że w rzeczywistości konsument płaci nie za rybę, a za wodę. Zdaniem ekspertów z urzędu, żeby zabezpieczyć mrożoną rybę przed zepsuciem wystarczy od 3 do 5 proc. glazury. Tymczasem rekord wśród badanych próbek wyniósł 44,4 proc. A to oznaczało, że konsument, sądząc, że kupuje kilogram ryby, otrzymał w rzeczywistości niewiele ponad pół kilograma produktu, tak naprawdę płacąc dwukrotnie więcej, niż powinien.

Oregano z liściem porzeczki

UOKiK sprawdził również, co kryje się w popularnych przyprawach. Laboratoria zbadały pieprz, szafran, oregano, paprykę, chili, kurkumę i kmin rzymski. Z pośród 20 zbadanych próbek, negatywnie oceniono 9. Najwięcej zastrzeżeń wzbudziło oregano. W opakowaniu z tą przyprawą znajdowała się mieszanka z rozdrobnionymi fragmentami innych roślin, na przykład liści porzeczki czy żurawiny.

Niewiele lepiej wypadł pieprz czarny, w którym odkryto zawartość rozdrobnionych, zdrewniałych łodyżek. Z kolei kmin rzymski był zmieszany z piaskiem. Wiele do życzenia pozostawiała także jakość niektórych przypraw, na co wskazywał ich słaby aromat, czy przesuszenie.

- Jeżeli chodzi o przyprawy, to trzeba uważać. Jeżeli w środku będą inne elementy niż powinny być, to jeżeli ktoś jest uczulony, to może to zagrażać życiu lub zdrowiu osoby, która tej przyprawy używa - mówi Marek Niechciał.

Niebezpieczne zabawki

Ostatnia z trzech kategorii produktów przebadanych z myślą o nadchodzących świętach, to zabawki dla dzieci. Pracownicy laboratorium UOKiK testowali ich jakość i sprawdzali skład. Przez ręce ekspertów przeszło 546 sztuk zabawek. Nieprawidłowości wykryto w 230 przypadkach, co stanowi 42 proc. badanych produktów.

Największą grupę negatywnie ocenionych zabawek, stanowiły te ze zbyt małymi elementami (69 sztuk), którymi dziecko może się udławić.

Podczas badania wykryto także zabawki ze zbyt wysoką zawartością substancji chemicznych - zwłaszcza ftalanów i bromu. Te pierwsze są wykorzystywane jako popularny zmiękczacz plastiku, a ich limit w masie zabawki wynosi 0,1 proc. Tymczasem najwyższa, wykryta zawartość ftalanów wśród przebadanych produktów wyniosła ponad 50 proc. Eksperci UOKiK zaobserwowali, że im tańsza zabawka, tym większa zawartość ftalanów. Piłka za ok. 5 zł. miała ich w sobie aż 50 proc.

- W przypadku zabawek nie możemy stwierdzić składu chemicznego i przekroczenia normy bez badań laboratoryjnych. Jednak podczas ostatnich badań pojawiła się zależność, że najtańsze zabawki to były bardziej ftalany, niż nieftalany. Możemy więc radzić rodzicom i tym, którzy kupują zabawki dla dzieci, żeby unikali tych najtańszych, bo jest duże prawdopodobieństwo, że tam zawartość substancji, które są zakazane czy szkodliwe jest za duża - radzi prezes Niechciał.

Rodzice powinni uważać także na slime'y zwane również "glutkami", czyli zabawki do ugniatania o konsystencji galaretki lub żelu. UOKiK przebadał je pod kątem migracji boru, który jest składnikiem substancji odpowiedzialnej za elastyczność slime'a. Limit zawartości tego pierwiastka w zabawce wynosi 300 mg/kg. Przekroczenie tej normy może doprowadzić do mdłości, pobudzenia, a nawet do zaburzeń układu nerwowego u dziecka, które bawiło się takim "glutkiem". W 13 spośród 15 przebadanych zabawek poziom zawartości bromu był zbyt wysoki. U rekordzisty natężenie pierwiastka było aż 24 razy większe niż jego dozwolona norma.

Dominika Pietrzyk

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: handel | sklepy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »