Decyzja o wakacjach kredytowych pokaże, czy rząd wierzy w niską inflację

Rząd z jednej strony zapowiada sprowadzenie inflacji do jednocyfrowej, co powinno otworzyć drogę do obniżek stóp procentowych, a z drugiej coraz częściej sygnalizuje przedłużenie wakacji kredytowych. Decyzja ma zapaść w połowie roku i wskaże, czy sam rząd wierzy w mocną "dezinflację".

- Inflacja będzie spadać bardzo szybko, być może do jednocyfrowej w tym roku - powiedział w poniedziałek w Polsat News premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że jego zdaniem jest szansa, że jeszcze w tym toku zaczną się obniżki stóp procentowych.

Zdaniem Pawła Borysa, prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju, w tym roku inflacja spadnie poniżej 10 proc., a w przyszłym roku powinna zejść poniżej 5 proc.

Reklama

Jednocześnie premier Morawiecki zapowiedział możliwość przedłużenia wakacji kredytowych.

- Biorę pod uwagę przedłużenie wakacji kredytowych, jeżeli nadal ze strony obywateli pojawiać będą się problemy ze spłatą kredytów - powiedział premier Mateusz Morawiecki w programie "Gość Wydarzeń".

Wakacje kredytowe z jednej strony pomagają kredytobiorcom (choć dane BIK za ostatni rok pokazały, że dużym stopniu tym, którzy nie mieli problemów ze spłatą), ale jednocześnie osłabiają efekty podwyżek stóp, bo w gospodarstwach domowych zostaje więcej pieniędzy na konsumpcję.

Zapytaliśmy ekonomistów, czy skoro rząd ogłosił tzw. dezinflację, ewentualne przedłużenie wakacji kredytowych nie stoi w sprzeczności z taką narracją.

- Część zapowiedzi rządu, jak na przykład możliwość przedłużenia wakacji kredytowych, bardziej wpisuje się w narracje kampanii wyborczej niż w obecny kontekst makroekonomiczny. Patrząc na gospodarkę i zaskakująco dobre dane za pierwszy kwartał, to mamy dobrą koniunkturę przy bardzo wysokiej inflacji, a to raczej wskazuje na to, że stopy procentowe zostaną wysokie jeszcze przez długi okres - powiedział Adam Czerniak, ekonomista i ekspert rynku nieruchomości z SGH.

- W tym kontekście części Polaków wakacje kredytowe się przydadzą, ale one w połączeniu ze wzrostem gospodarczym i wdrażaniem kolejnych programów socjalnych i zapowiedziami nowych, jak 14. emerytura i 800 plus, działają proinflacyjnie - dodał. 

Jego zdaniem na odtrąbienie sukcesów w walce z wysoką inflacją jest zdecydowanie za wcześnie.

- Jeśli miałby wskazać element w narracji rządu, w który nie wierzę, to w zejście inflacji do poziomu 5 proc. w przyszłym roku, bo dane, jakie spływają, wskazują na to, że w przyszłym roku inflacja pozostanie na wysokim poziomie i nie spodziewam się, żeby w tym roku spadla poniżej poziomów dwucyfrowych, a w przyszłym roku średniorocznie wyniesie około 10 proc., a to zależy od tego jakie pomysły ze zgłaszanych w kampanii wyborczej zostaną finalnie wdrożone -przewiduje Adam Czerniak.

Za wcześnie na ogłoszenie sukcesu w walce z inflacją

Na brak spójności w działaniach rządu wskazuje też główny ekonomista Pracodawców RP.

- Polityka rządu jest ukierunkowana na podnoszenie nominalnych dochodów licznych grup ludności w taki sposób, aby społeczeństwo odczuło dobrą wolę rządu w rozdawaniu pieniędzy, a z drugiej strony przymykanie oka na materializujące się od dłuższego czasu na ryzyko inflacji, która zjada te rozdawane benefity. Jeśli uświadomimy sobie, że całkowity dobrobyt społeczny nie zależy od ilości pieniądza w gospodarce, ale od tego ile w Polsce wytworzymy dóbr i usług, to warto sobie zdać pytanie jaki wpływ ma taka polityka na potencjał wytwórczy gospodarczy, a obecna polityka mu nie sprzyja, a raczej zamraża, prowadząc do niskiej stopy inwestycji, która z kolei w warunkach niekorzystnej demografii mogłaby pomóc w lepszemu wzrostowi PB dzięki wydajności pracy - komentuje Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

Jak dodaje, polityka rządu jest "wewnętrznie sprzeczna", bo z jednej strony rząd mówi, że chce zwalczać inflację, a z drugiej działaniami fiskalnymi mocno wpływa na jej podbijanie. 

- W tym roku wyraźnie wzrośnie deficyt sektora finansów publicznych. Poprzez redystrybucję w ramach tego deficytu większej części dochodów do osób o niższej skłonności do oszczędzania, a wyższej skłonności do konsumpcji, to właśnie osoby biedniejsze najbardziej cierpią w wyniku inflacji i to dla nich rosnące ceny są najbardziej dotkliwe - mówi Sobolewski.

I zwraca uwagę, że na razie trudno mówić o dezinflacji w czymkolwiek innym niż paliwa, a w najbliższym czasie także żywności.

Wakacje kredytowe są niesprawiedliwe społecznie

- Wakacje kredytowe mają kilka niesprawiedliwych elementów. Na przykład prawo do wakacji kredytowych mają także osoby, które zaciągnęły kredyty na stałą stopę, czyli może z nich skorzystać także ktoś, kto dwa lata temu wziął kredyt przy niskim oprocentowaniu i teraz raty mu nie wzrosły, a np. frankowicze nie mogą z nich skorzystać. Nawet jeśli wakacje dla kredytów ze stałą stopą uzasadnić tym, że nie można karać za roztropne decyzje, to co mają w tej sytuacji powiedzieć osoby, które rzetelnie i przezornie oceniły, że może ich być nie stać na raty przy rosnących stopach, zrezygnowały z wzięcia kredytu na mieszkanie i wynajmowały przy rozgrzanych cenach na rynku najmu? Czy taka osoba nie zasługuje na wsparcie? - komentuje Kamil Sobolewski.

Jak dodaje, w sytuacji kłopotów z rosnącymi ratami najlepsze formy pomocy to np. Fundusz Wsparcia Kredytobiorców

- On dobrze działa zarówno od strony kredytobiorców, którzy w sytuacji kłopotów z obsługą rat mogą liczyć na pomoc, ale też banków, bo nie są zmuszone robić odpisów na takie kredyty - podsumowuje. 

Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wakacje kredytowe | inflacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »