E-strategia rządu w ogniu krytyki
Cele były szczytne, a co zostało? Prowizorka i socjalistyczne upiory - tak analitycy oceniają strategię internetową rządu.
Na stronach resortu infrastruktury ukazał się rządowy program "Upowszechnienie szerokopasmowego dostępu do internetu na lata 2004-06". Zakłada on zwiększenie liczby użytkowników sieci o 300 tys. osób, podłączenie do niej 44 tys. jednostek "uprawnionych", zmniejszenie cen i rozwój konkurencji. Wszystko za pieniądze z Unii i budżetu (w sumie niespełna 125 mln EUR) oraz skromnych środków prywatnych (9 mln EUR).
Główny cel programu to inwestycje w regionach słabiej rozwiniętych i małych miejscowościach. Założenia szczytne, więc powinny zostać przyjęte z zadowoleniem przez rynek. Tymczasem część operatorów jest zaniepokojonych formą opisywanych działań. Analitycy idą jeszcze dalej i nie zostawiają na rządowej strategii suchej nitki.
Mnożenie absurdów
Co się nie podoba analitykom? Centralna kontrola działań na poziomie lokalnym, mnożenie ogólników, interwencjonizm, sprzeczności w założeniach, złe wyliczenia kosztów, nierealne terminy, bezmyślne przepisywanie z anglojęzycznych dokumentów. Lista zarzutów jest dużo dłuższa.
- Program jest kolejnym socjalistycznym, centralnie planowanym upiorem. Niestety, realizuje się go zamiast zwykłego wspierania konkurencji, której nigdy nie dano szansy rozwoju i zapewnienia szerokopasmowego internetu w drodze zdrowej rywalizacji na rynku - mówi Anna Streżyńska z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
- Część regulacyjna tej strategii może budzić lekki optymizm. Sposób rozwiązania problemów przyjmuję jednak z daleko idącą rezerwą. Są tam nawet elementy korupcjogenne - dodaje Andrzej J. Piotrowski z Centrum im. Adama Smitha.
- Idea programu jest chlubna, ale środki pozostawiają wiele do życzenia. Jest to dokument zbyt ogólny, bez konkretów i analiz. Nie porusza najważniejszych kwestii, czyli sposobu obniżenia stawki za dostęp i umożliwienia wolnej konkurencji. Dodatkowo niepokój budzi centralizacja działań - mówi Maciej Janiec, niezależny analityk.
Z kolei analitycy giełdowi nie negują potrzeby takich programów, ale ważniejsze są działania.
- Program trzeba wdrożyć, muszą pójść za nim realne działania. Trzeba dążyć do otwarcia pętli lokalnej, a internet się rozwinie i ceny spadną - mówi Michał Marczak, analityk BRE Banku.
Zamrożony układ
Podobnego zdania są pytani przez nas operatorzy alternatywni. Ich zdaniem, program jest zbyt ogólnikowy, a niektóre z jego założeń zaprzeczają innym. - Rząd powinien skoncentrować się na deregulacji, a nie mnożeniu programów - mówi przedstawiciel jednego z operatorów.
Program krytycznie oceniała zrzeszająca operatorów Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji.