Kolejna podwyżka stóp procentowych. Mieszkania na kredyt poza zasięgiem

Zdolność kredytowa spadła o połowę. Osoby, które teraz chciałyby zaciągnąć kredyt hipoteczny, a nie mają wysokiego wkładu własnego, mogą się pożegnać ze swoimi planami. To w nich wzrost stóp procentowych uderza najmocniej. Jeśli mieszkają w wynajmowanym mieszkaniu czeka ich podwójne uderzenie.

Podwyżki stóp procentowych najmocniej uderzają w tych, którzy zamierzali kupić mieszkanie na kredyt, a mają jedynie niewielki wkład własny. Decyzje RPP i nowe wytyczne Komisji Nadzoru Finansowego drastycznie obniżyły zdolność kredytową.

- Podwyżka stóp procentowych oznacza kolejny spadek dostępnej kwoty kredytu. Efekt jest bardzo silny ponieważ jest połączony z działającą od kwietnia rekomendacją KNF dotyczącą sposoby wyliczania zdolności kredytowej. Ktoś, kto w październiku 2021 r. mógł liczyć na 300 tys. zł kredytu przy okresie spłaty 25 lat, obecnie otrzyma już tylko ok. 175 tys. zł. Po majowej podwyżce stóp ta kwota jeszcze bardziej spadnie - do ok. 167 tys. zł. Jeśli natomiast wnioskodawca posiada dzieci, to kwota będzie jeszcze niższa ponieważ rekomendacja nadzoru spowodowała znaczący wzrost przyjmowanych przez banki kosztów utrzymania. Te koszty szczególnie mocno wzrosły dla rodzin z dziećmi - mówi Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera.

Reklama

- Zdolność kredytowa obniżyła się o ponad połowę względem 2021 r., przy czym za około dwie trzecie spadku odpowiada wzrost stóp procentowych, a za około jedną trzecią rekomendowane przez KNF zmiany w zasadach wyliczania zdolności - policzyli niedawno analitycy PKO Research.

Widać to w opublikowanych dziś danych Biura Informacji Kredytowej. W porównaniu do marca 2022 roku liczba osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy spadła o 47 proc.! Dane za kolejne miesiące będą zapewne jeszcze gorsze.

Tymczasem rząd ogłosił pakiet pomocowy dla posiadaczy kredytów hipotecznych, ale w dużo gorszej sytuacji są osoby które nie zdążyły go wziąć. Rosną stopy, które obniżyły im zdolność kredytową, ceny mieszkań idą cały czas w górę, podobnie jak czynsze za najem. Na domiar złego oszczędności zbierane na wkład własny pożera inflacja.

A alternatywy dla takich osób nie ma. To efekt braku polityki mieszkaniowej, która dawałaby realne możliwości poza koniecznością zakupu mieszkania na kredyt.

Przede wszystkim chodzi o to, że nie ma profesjonalnego rynku najmu, który dopiero raczkuje i jego udział w rynku najmu jest poniżej 1 proc. Dla rodzin, zwłaszcza z dziećmi wynajmowanie mieszkania od osób prywatnych nie daje przewidywalności i stabilności. Z kolei wejście na ten rynek funduszy inwestycyjnych było często traktowane jako większe zagrożenie niż wykupywanie po kilka mieszkań przez indywidualnych inwestorów.

Zdaniem Adama Czerniaka, eksperta rynku nieruchomości ze Szkoły Głównej Handlowej, to  jest temat, którym politycy się nie zajmują dostatecznie dużo, a ich udział w rozwiązaniu tego problemu jest niezbędny.

Kto powinien zbudować drugi filar rynku, czyli mieszkania na wynajem? Państwo, samorządy czy prywatne fundusze?

- Nie powinno być jednej grupy podmiotów, które oferowałyby taki najem. Rynek powinno się budować we współpracy między funduszami inwestycyjnymi, samorządami i funduszami państwowymi, bądź przynajmniej częściowym finansowaniem ze środków publicznych, bo potrzebujemy różnych mieszkań na wynajem. Do tego potrzebne jest zaangażowanie polityków - mówił kilka dni temu w rozmowie z Interią Adam Czerniak.

Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »