Węgrzy biją w media

Kilka węgierskich tytułów prasowych zapowiedziało publikację pustej strony tytułowej najnowszego numeru w proteście przeciwko reformie medialnej, przyznającej - ich zdaniem - zbyt duże uprawnienia powstającej Radzie ds. Mediów.

Kilka węgierskich tytułów prasowych zapowiedziało publikację pustej strony tytułowej najnowszego numeru w proteście przeciwko reformie medialnej, przyznającej - ich zdaniem - zbyt duże uprawnienia powstającej Radzie ds. Mediów.

Tygodnik "Magyar Narancs" opublikował pustą pierwszą stronę już w czwartek. Taki sam krok zapowiedział na piątek tygodnik polityczno-literacki "Elet es Irodalom".

W ramach protestu portal informacyjny Hirszerzoe.hu opublikował natomiast w czwartek informacje napisane w stylu najgorszego okresu dyktatury komunistycznej.

W środę rozpoczęła się w parlamencie Węgier debata na temat drugiej części nowej ustawy medialnej, na mocy której ma zostać powołana Rada ds. Mediów. Jej członków wybierałby - obecnie zdominowany przez rządzącą centroprawicową partię Fidesz - parlament, a jej szefa powoływał na dziewięcioletnią kadencję sam premier.

Reklama

Projekt ustawy daje Radzie prawo wglądu w treść publikacji oraz nakładania na media kar finansowych dochodzących do 25 mln forintów (90 tys. euro) w przypadku prasy drukowanej i 200 mln forintów (700 tys. euro) w przypadku radia i telewizji.

Według redaktora naczelnego "Magyar Narancs" Enre B. Bojtara największym problemem jest "przyznanie absolutnej kontroli nowemu ciału medialnemu".

"Projekt tej ustawy jest ewidentnie skierowany przeciwko dziennikarzom, przejrzystości i generalnie zawodowi (dziennikarskiemu)" - ocenił natomiast redaktor naczelny "Elet es Irodalom" Zoltan Kovacs.

Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) zwracała rządowi węgierskiemu uwagę na zagrożenia dla wolności słowa, jakie niesie ze sobą reforma medialna w tej postaci.

"Jeśli projekt reformy medialnej zachowa obecną postać, poważnie ograniczy pluralizm mediów i niezależność prasy, zlikwiduje autonomię misji publicznej mediów, spowoduje zamarcie wolności słowa i debaty publicznej, a wszystko to są kluczowe wartości w demokracji" - pisała na początku września przedstawicielka OBWE ds. wolności mediów Dunja Mijatović w liście do węgierskiego ministra spraw zagranicznych Janosa Martonyiego.

Węgierski parlament pod koniec lipca przyjął pierwszą część krytykowanej reformy, dotyczącą zmiany struktury nadzoru mediów publicznych. Druga część nowelizacji, powołująca m.in. Radę ds. Mediów, może zostać przyjęta na początku przyszłego tygodnia.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Węgrzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »