Zastój w inwestycjach blokuje wzrost produkcji ropy w USA

Wydatki kapitałowe amerykańskich firm z sektora gazowo-naftowego spadają od lat. To utrudnia zwiększanie produkcji, mimo że koniunktura obecnie jest dla producentów ropy i gazu korzystna. Banki i inwestorzy naciskają na firmy, by te obniżały budżety inwestycyjne i przeznaczały środki na dywidendy, spłatę zadłużenia oraz działania dekarbonizacyjne.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Jak dotąd w USA przywrócono połowę utraconej w 2020 roku produkcji. Nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała się szybko zmienić, co sprzyja utrzymaniu się wysokich cen na stacjach paliw.

O drożyznę oskarża się często prezydenta Joe Bidena. Jak podaje CNBC, na stacjach benzynowych w USA popularne są naklejki z amerykańskim prezydentem, który wskazuje cenę za galon i mówi: "Zrobiłem to". Jednak, jak zaznacza portal, przyczyną wysokich cen paliw nie jest lokalna polityka, a geopolityka i kwestie czysto biznesowe.

Tom Kloza, prezes Oil Price Information Service, wskazuje na czynniki globalne, jak działania Rosji w obszarze handlu gazem czy polityka cenowa kartelu OPEC+ gromadzącego producentów ropy i kraje współpracujące, które niezwykle ostrożnie podchodzą do zwiększania podaży ropy na rynku.

Reklama

Do tego dochodzą kwestie finansowe. Anna Mikulska z Centrum Studiów Energetycznych Instytutu Bakera na Uniwersytecie Rice'a w Houston w stanie Teksas podkreślała w rozmowie z Interią, że w czasie dekoniunktury sektor mierzył się z wieloma problemami. Spora część firm wydobywczych upadła. Pojawiła się wówczas nieufność do branży instytucji finansowych. - To bardzo kapitałochłonna aktywność. By utrzymać poziom produkcji ze złóż łupkowych trzeba wciąż wykonywać nowe odwierty. Produkcja na początku jest bardzo duża, ale później niezwykle szybko spada, inaczej niż w przypadku tradycyjnych złóż - tłumaczyła.

Do gwałtownej przeceny węglowodorów doszło w 2016 roku, gdy cena ropy spadła do 30 dolarów za baryłkę z ponad 100 dolarów w 2014 r. Już wtedy w sektorze nastąpiło trzęsienie ziemi. Podmioty nierentowne upadły, wiele firm się skonsolidowało. Kłopoty firm wydobywczych uderzyły rykoszetem w sektor finansowy. Mając na uwadze bolesne doświadczenia banki do dziś z dużą ostrożnością kredytują tego typu inwestycje.

Ale także inwestorzy dawali jasny sygnał, że oczekują zmiany myślenia o polityce finansowej firm z sektora. Oni też odczuli zawirowania, gdy notowania niektórych firm naftowych spadły nawet o 90 proc. względem czasów najlepszej koniunktury.

Pandemiczny cios w rynek paliwowy

Ponowne uderzenie nastąpiło w 2020 roku, wraz z nadejściem pandemii, gdy popyt na ropę drastycznie spadł i ceny zanurkowały do niewidzianych w historii poziomów. Jak podaje CBNC, w efekcie wybuchu pandemii inwestycje w nowie odwierty spadły w USA o ponad 60 proc. W listopadzie 2019 r. produkcja ropy w USA wynosiła 13 mln baryłek ropy dziennie. Pandemia doprowadziła do spadku wydobycia. W lutym 2021 roku wynosiło ono 9,8 mln baryłek dziennie.

Nie bez znaczenia jest aspekt środowiskowy - wiele instytucji finansowych nie chce wspierać działalności wydobywczej, także inwestorzy stają się coraz bardziej świadomi ekologicznie. Wszyscy oni stawiają przed firmami ambitne cele w zakresie obniżania emisji CO2. Mają też na uwadze przyszły spadek popytu na benzynę w związku ze spodziewanym dynamicznym wzrostem liczby aut elektrycznych. - Dostęp do kapitału na pewno będzie wyzwaniem i to w długim terminie - podkreślała Mikulska.

Obecnie jest potencjał do wzrostu produkcji, patrząc na samą cenę ropy. W wielu regionach USA zalega surowiec, którego koszt wydobycia wynosi 50 dol. To oznacza, że dzisiejsze ceny, powyżej 70 dol. za baryłkę, uzasadniałyby prowadzenie produkcji. Jednak brak odpowiedniej liczby nowych inwestycji sprawił, że dziś, gdy popyt się zwiększył, podaż nie jest w stanie na niego odpowiedzieć. Na bardziej odważne działania mogą pozwolić sobie spółki, które nie są notowane na giełdzie. Są one bowiem wolne od presji ze strony akcjonariuszy. Ale ogranicznikiem pozostają możliwości finansowania tego typu działalności.

Rynki obawiają się scenariusza, w którym po fali zakażeń wariantem Omikron amerykańska gospodarka szybko by się odbiła, wyzwalając gwałtowny wzrost popytu na węglowodory. Przy utrzymujących się niskich wydatkach na inwestycje w nowe złoża oznaczałoby to dalszy wzrost cen na stacjach.

W grudniu 2019 roku, według danych Baker Hughes, liczba aktywnych platform wiertniczych w USA wynosiła ok. 670. W momencie załamania popytu na ropę w trakcie pandemii spadła do poniżej 200, od tamtej pory powoli rośnie. Obecnie wynosi 480.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: paliwo | ropa naftowa | ceny paliw | USA | OPEC
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »