Państwo powinno reagować na reklamę niosącą fałszywe treści

Zaproponujemy zmiany ustawowe dotyczące kontroli reklam (m.in. leków - red.). Nie będzie to jednak kontrola a priori, prewencyjna, jak jest na przykład w Belgii, ale a posteriori, czyli następcza. Ministerstwo Zdrowia powinno walczyć z kłamstwem w przekazie medialnym i mieć do tego skuteczne narzędzia - mówi nam w wywiadzie wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda.

Rynek Zdrowia: Co jakiś czas pojawiają się opinie wskazujące na niekonstytucyjność art. 94a ustawy Prawo farmaceutyczne, który wprowadził zakaz reklamy aptek. Czy resort zdrowia planuje ponownie przeanalizować ten przepis?

Krzysztof Łanda: - Nie planujemy żadnych zmian w tym zakresie. Uważamy, że zapis ustawowy jest słuszny. Podtrzymujemy go zatem, a nawet zamierzamy przedsięwziąć działania, które spowodują, że ten system będzie bardziej szczelny, a zakaz reklamy aptek będzie przestrzegany.

Jednym z argumentów przeciwników zakazu reklamy aptek jest to, że leki są również sprzedawane w sklepach, które nie mają ograniczeń w zakresie reklamy swoich placówek. To - ich zdaniem - wprowadza nieuczciwą konkurencję między sklepami a aptekami.

Reklama

- Jest jednak zasadnicza różnica w asortymencie znajdującym się w obrocie aptecznym i pozaaptecznym. Mówimy o zupełnie innych lekach. Przede wszystkim nikt nie sprzedaje w obrocie pozaaptecznym leków na receptę. Pamiętajmy, że mają one szczególny status. Jeszcze ważniejsze jest to, że w aptekach, a nie w obrocie pozaaptecznym, znajdują się leki refundowane.

- W zakazie reklamy aptek chodzi nam o to, by nie dochodziło do przekierowania strumieni pacjentów, jeśli chodzi o leki refundowane - leki, które są najważniejsze dla chorych i mają tę samą cenę w każdej aptece. Zatem reklama apteki jest pod tym względem bezprzedmiotowa. Reklama sklepu, stacji benzynowej czy każdego innego podmiotu, który prowadzi obrót pozaapteczny, nie wpływa na konsumpcję leków refundowanych. Nie wpływa również na przekierowywanie strumieni pacjentów pomiędzy aptekami.

Mówimy o lekach refundowanych. Czy ministra zdrowia nie martwi rosnąca sprzedaż leków OTC i suplementów? To wszystko odbywa się pod wpływem wszechobecnej reklamy.

- Oczywiście dostrzegamy problem wzrostu konsumpcji leków OTC, homeopatycznych i suplementów diety. Ale oddzielną kwestią jest reklama tych produktów, a inną regulacja ich obrotu.

- Jeśli chodzi o to drugie zagadnienie, w Ministerstwie Zdrowia trwają prace koncepcyjne. Mamy pomysły, które wkrótce ujrzą światło dzienne. Widzimy na przykład problem zwiększonej sprzedaży niektórych leków sprzedawanych bez recepty, wprowadzania klientów w błąd, jeśli chodzi o suplementy diety i produkty homeopatyczne. Widzimy nieprawidłowości i zjawisko "mimikry" - upodabniania się tych preparatów do leków sprzedawanych na receptę i przez to wprowadzania odbiorców w błąd. Będziemy starali się regulować ten obszar, w granicach zachowania praw nadrzędnych i swobód dotyczących obrotu produktami, które nie są refundowane. Mamy pomysły w tym zakresie.

- Jeśli zaś chodzi o reklamę, to niedopuszczalne jest trwanie w sytuacji, z którą mamy do czynienia obecnie, a wręcz słabości państwa względem reklamy, która ewidentnie niesie treści fałszywe czy wręcz szkodzi odbiorcom.

- Niedawno próbowaliśmy wpłynąć na reklamę jednego z preparatów dostępnego w postaci syropu, który - jak się okazało - jest zarejestrowany jako wyrób medyczny. Resort zdrowia zorganizował zebranie wszystkich zainteresowanych urzędów: GIS, GIF, UOKiK i URPL. Okazało się, że coś możemy zrobić. Sprawa jest w trakcie realizacji.

- Ale widzimy też, że możliwości regulacji tego rynku i ochrony konsumentów przed fałszywymi treściami są ograniczone. Dlatego zaproponujemy zmiany ustawowe dotyczące kontroli reklam (m.in. leków - red.). Nie będzie to jednak kontrola a priori, prewencyjna, jak jest na przykład w Belgii, ale a posteriori, czyli następcza.

- Jeśli wystąpią nieprawidłowości, to jedna z wyżej wymienionych instytucji, a być może nawet Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, dostanie prawo karania wysokimi mandatami, również po długim czasie od zaprzestania danej serii reklamy, podmiotów odpowiedzialnych za fałszywe treści przekazywane w mediach.

- Firma farmaceutyczna będzie mogła później dochodzić swoich praw przed sądem, jeżeli uzna, że treść reklamy zawierała jednak treści prawdziwe. Jednak nie sądzę, by do tego dochodziło, jeśli spojrzymy, jak fałszywe, a wręcz urągające podstawom sztuki medycznej, są treści niektórych reklam. Nie sądzę, by ktokolwiek miał wątpliwości, że jest to wprowadzanie konsumentów w błąd.

- Mogę podać przykład jednej z takich reklam. Mamy ekspertyzy towarzystw specjalistycznych i nadzoru krajowego, jeśli chodzi o syrop na kaszel palacza. Reklamowanie tego preparatu to wprowadzanie ludzi w błąd, szkodzenie im.

- Kaszel palacza jest mechanizmem obronnym organizmu przed zaleganiem różnych związków, ciał smolistych w organizmie palacza. Gdyby nie ten kaszel, mogłoby dojść do powikłań w efekcie zalegania flegmy, więc nie ma powodu, by go hamować. Kaszel może być też pierwszym objawem raka płuc. Jeśli zatem jakiś preparat hamuje kaszel, to opóźnia wizytę u lekarza i może wyłącznie szkodzić. Ten produkt został zarejestrowany jako wyrób medyczny. Zgodnie z prawem unijnym jest to tylko procedura zgłoszenia. Ale czym innym jest taka, a nie inna rejestracja, a czym innym wprowadzanie klientów w błąd. Ministerstwo Zdrowia powinno walczyć z kłamstwem w przekazie medialnym i mieć do tego skuteczne narzędzia.

- Jestem przekonany, że producent z pełną premedytacją wprowadził taką kłamliwą reklamę, by w nieetyczny sposób zwiększyć sprzedaż preparatu. Państwo nie może być w tym zakresie bezradne, minister zdrowia musi skutecznie chronić obywateli.

- Po pierwsze, obrót pozaapteczny należy ograniczyć asortymentowo. Ale jednocześnie będę wnioskował, by niektóre nowe leki, które nie były do tej pory w obrocie pozaaptecznym, pojawiły się w rozporządzeniu. Na przykład w takiej sprzedaży powinien znaleźć się szybko działający lek przeciwbiegunkowy.

- Po drugie, nie widzę uzasadnienia, by w obrocie pozaaptecznym były duże opakowania zawierające 50 czy 100 tabletek. Uważam, że obrót pozaapteczny pozwala na osiągnięcie doraźnych efektów, a do tego wystarczą maksymalnie 2-4 tabletki w opakowaniu i raczej w mniejszych dawkach.

- To ma być opcja leczenia doraźnego, a nie farmakoterapii poza wszelką kontrolą lekarską i bez żadnego doradztwa farmaceutów. Obecny stan jest nie do utrzymania.

Zmieniając temat: jednym z ważniejszych zadań stojących przed resortem zdrowia - o czym wielokrotnie pan mówił - jest poważna modyfikacja zawartości koszyka świadczeń gwarantowanych. Na czym będzie polegać?

- Prace nad koszykiem idą w dwóch kierunkach. Obecnie niektóre zapisy w koszyku są zbyt skomplikowane i niepotrzebnie rozdęte, dlatego należy je uprościć co do wskazań i wymagań w zakresie jakości. Z drugiej strony, w przypadku drogich jednostkowo technologii lub procedur, które mają duży wpływ na budżet płatnika, będziemy ich zapisy koszykowe przedstawiać bardzo dokładnie za pomocą technologii medycznych dalece bardziej szczegółowo, niż to przewidują klasyfikacje ICD-9 i ICD-10.

- Można to przedstawić na przykładzie leków refundowanych. Są leki o ugruntowanej pozycji w lecznictwie, które nie są drogie. Dzisiaj mają zapisy, że są refundowane w pełnym zakresie wskazań z charakterystyki produktu leczniczego (ChPL). Zmienimy to zresztą wkrótce na: "pełny zakres wskazań klinicznych i zastosowań". To samo zrobimy w koszyku. Niektóre zapisy są niepotrzebnie tak szczegółowe - to nic nie wnosi, a tylko obniża użyteczność koszyka. Musimy je uprościć i dać większą wolność lekarzom. Jeśli chodzi o stosunkowo niedrogie technologie, państwo nie musi ingerować w relacje pacjent-lekarz. Jednocześnie w przypadku drogich leków bardzo szczegółowo opisywane są wskazania refundacyjne i kryteria kwalifikacji.

- Przykładowo w programach lekowych mamy zapisy, że wskazania refundacyjne są dalece bardziej szczegółowe niż w ChPL. Co więcej, nie wszystkie wskazania z ChPL są ujęte w programach lekowych, a niektóre wskazania refundacyjne nie są ujęte w ChPL. W koszyku zrobimy to samo.

- W przypadku technologii nielekowych również nie możemy ograniczać się do klasyfikacji ICD- 10 czy ogólnych zapisów dotyczących jakości świadczenia zdrowotnego. Dla drogich technologii w koszyku także będziemy bardzo dokładnie definiować wskazania medyczne. Prowadzone prace idą w tym właśnie kierunku.

Kiedy można spodziewać się pierwszych efektów tych prac?

- Obecnie dysponuję ograniczonymi zasobami ludzkimi do zrobienia porządku w koszyku. Na razie realizuję plan B, czyli robię, co mogę z 30 pracownikami NFZ i bardzo skromnymi środkami Ministerstwa Zdrowia. Aktualnie dopiero trwają ich szkolenia. Nie są to jeszcze prawdziwe działania dotyczące koszyka. Bardzo intensywne prace będziemy mogli przeprowadzić wtedy, kiedy przejdzie przez Sejm ustawa o ratunkowym dostępie do technologii medycznych (RDTM). To ona otwiera drogę do zatrudnienia ludzi w odpowiedniej sile do prac nad koszykiem. Jeśli będę miał zespół 60-100 ludzi, to zrobię porządek w koszyku mniej więcej w rok-półtora roku. Dla porównania, w Holandii, przy znacznie większych siłach, robiono to przez 7 lat.

- Dlaczego jest to tak ważne? Dzisiaj jest tak, że są świadczenia w koszyku świadczeń gwarantowanych, i są świadczenia poza koszykiem. Problem polega na tym, że obecne zapisy w koszyku umożliwiają wejście nowym technologiom do finansowania praktycznie bez żadnej kontroli. Na rynek wchodzą nowe metody i nikt nie pyta ministra o zdanie, czy mają wejść do koszyka czy nie. Ktoś po prostu zaczyna je wykonywać, a NFZ musi je finansować. Wszystko to odbywa się bez żadnej kontroli. Jeśli poprawimy definiowanie tej części koszyka, to będzie wiadomo, co jest rzeczywiście w koszyku, a co poza nim oraz w jakich przypadkach i na jakich zasadach drogie świadczenia mogą być wykonywane.

- Ponownie przywołam analogię do leków. Tam nie można wpisać żadnego produktu bez oceny i wniosku refundacyjnego. W przypadku technologii nielekowych można wiele poza kontrolą. Lekarze robią, co chcą, a często generuje to bardzo wysokie i nieuzasadnione koszty w systemie. Musimy załatać koszyk, a dopiero potem dodawać pieniądze do systemu.

Rozmawiała Luiza Jakubiak

Więcej informacji w miesięczniku "Rynek Zdrowia"

Dowiedz się więcej na temat: leki | refundacja | farmaceutyki | Lekarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »