Obecna formuła funkcjonowania PGG się wyczerpała - szef śląsko-dąbrowskiej "S"

- Obecna formuła funkcjonowania Polskiej Grupy Górniczej (PGG) się wyczerpała; firma nie przetrwa "bez mocnego zaciśnięcia pasa", jednak nie może być tak, że cenę za błędy polityków i menedżerów zapłacą tylko pracownicy - ocenia szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.

W czwartek związki zawodowe z Polskiej Grupy Górniczej - wśród nich Solidarność - uzależniły podpisanie porozumienia antykryzysowego, zakładającego czasową redukcję czasu pracy i wynagrodzeń w firmie o 20 proc., od uzgodnienia i wdrożenia programu naprawczego dla spółki. Na jego przedstawienie związki czekają do 4 maja.

- Niestety, w obecnej sytuacji bez mocnego zaciśnięcia pasa PGG nie przetrwa. Same cięcia to jednak za mało. Nie może być tak, że cenę za błędy polityków i menedżerów zapłacą tylko pracownicy. Nie ulega wątpliwości, że obecna formuła funkcjonowania PGG się wyczerpała. Trzeba tę firmę zupełnie inaczej zorganizować - ustawić ją pod zapotrzebowanie, pod rynek. Rynek, który PGG straciła zarówno w ciepłownictwie, w segmencie węgli ekologicznych, w sektorze komunalno-bytowym, jak i w energetyce - wskazał szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz w komentarzu, opublikowanym w czwartek przez biuro prasowe związku.

Reklama

Zdaniem lidera największej w Polsce regionalnej struktury "S", potrzebna jest analiza, z której wynikać będzie faktyczne zapotrzebowanie polskiej gospodarki na węgiel. "Wówczas może się okazać, że dla jednej lub dwóch kopalń funkcjonujących obecnie w sektorze miejsca na dzisiejszym rynku nie ma. Jednak jest szansa, żeby to miejsce stworzyć - wystarczy w ramach tarczy antykryzysowej wreszcie zrealizować od dawna zapowiadane inwestycje w nowoczesną, niskoemisyjną energetykę węglową czy też w instalacje zgazowywania węgla, które zostały zapisane w Programie dla Śląska" - uważa Kolorz.

Epidemia koronawirusa - przyznał związkowiec - spowodowała spadek zapotrzebowania na energię, co w konsekwencji prowadzi do problemów ze zbytem węgla. Ocenił, że sytuacja w tym zakresie nie poprawi się przez najbliższe miesiące.  ednak gdyby spółki energetyczne nie zapchały się w ostatnich latach węglem z importu, głównie z Rosji, sytuacja pod tym względem byłaby znacznie lepsza. Za to odpowiedzialność ponosi strona właścicielska - powiedział szef śląsko-dąbrowskiej "S", wskazując na odmienną sytuację PGG i np. Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

- JSW jest w stosunkowo dobrej kondycji. Dzięki odpowiedniemu zarządzaniu ma bufor finansowy, który powinien pozwolić przejść tej firmie i jej pracownikom kryzys w miarę suchą stopą. W przypadku Polskiej Grupy Górniczej sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Tam to zarządzanie było fatalne zarówno ze strony osób odpowiedzialnych z byłego Ministerstwa Energii jak i ze strony zarządu spółki. Obecny kryzys wywołany epidemią może zostać potraktowany jako swoiste alibi, żeby te błędy z ostatnich lat ukryć - ocenił Kolorz.

Nawiązując do rozwiązań zawartych w rządowej tarczy antykryzysowej, związkowiec pozytywnie ocenił zawarty tam instrument, z którego mogą skorzystać duże firmy - zarówno prywatne, jak i te z udziałem Skarbu Państwa. "Chodzi o 100 mld zł wsparcia z Polskiego Funduszu Rozwoju. Z punktu widzenia naszego regionu opartego na przemyśle; to najbardziej istotny element tarczy antykryzysowej. Co warte podkreślenia, w znacznej części, bo do poziomu 75 proc., będzie to pomoc bezzwrotna, jeżeli firmy, które z niej skorzystają, spełnią odpowiednie warunki, przede wszystkim utrzymają miejsca pracy - podkreślił.

Za dobrą wiadomość Kolorz uznał także to, że największe fabryki motoryzacyjne na Śląsku powoli przymierzają się do wznowienia produkcji. - To ważne dla całej branży motoryzacyjnej; sektor automotive zatrudnia dziś w woj. śląskim więcej pracowników niż górnictwo. Nie oznacza to jednak, że kłopoty tego sektora już się skończyły. One tak naprawdę mogą się dopiero zacząć i nie pomoże tutaj nawet najlepiej skonstruowane rządowe wsparcie - uważa Kolorz, wskazując, iż po pandemii możliwe jest załamanie sprzedaży nowych samochodów na rynkach europejskich, co może przełożyć się na zamykanie zakładów i redukcję miejsc pracy.

Według Kolorza, teraz największa zapaść panuje w sektorze usług - nie tylko w gastronomii czy hotelarstwie lub fryzjerstwie, ale także np. na kolei. "Kolej, zarówno osobowa jak i towarowa, utraciła z dnia na dzień znaczną część przychodów. Koleje Śląskie niebawem mogą mieć problem z wypłatą wynagrodzeń. Przedsiębiorstwa organizujące autobusowy i tramwajowy transport publiczny też są w ogromnych tarapatach. W tym przypadku samorządy same sobie nie poradzą - niezbędna jest pomoc rządowa" - podsumował związkowiec.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: PGG | górnictwo w Polsce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »