Jaka przyszłość przed producentami rur?

Firmy operujące na rynku rur mogły być obiektem zazdrości innych podsektorów branży stalowej. Opóźnienia w inwestycjach uderzyły jednak w producentów trzymających moce wytwórcze pod parą.

Firmy operujące na rynku rur mogły być obiektem zazdrości innych podsektorów branży stalowej. Opóźnienia w inwestycjach uderzyły jednak w producentów trzymających moce wytwórcze pod parą.

Wieloletnie plany rozwoju infrastruktury przesyłowej, przewidujące zbudowanie w ciągu dekady około 2000 km rurociągów o dużych średnicach (1000 i 700 mm), zapewniały koniunkturę na rynku rur do roku 2023, a inwestor - Gaz-System - finansował zadania w sposób najlepszy dla wykonawców - poprzez zaliczki. Niestety, w realizacji planów nastąpiły opóźnienia, co w ubiegłym roku odczuły firmy działające na rynku rur.

Rok na przestojach

Duże inwestycje w system przesyłowy to wynik unijnej strategii mającej na celu lepszą integrację systemów krajów unijnych, a także stworzenie warunków do tranzytu i eksportu gazu. W ramach zadań na lata 2014-23 planowane są więc połączenia z Czechami, Słowacją i Litwą, a także zwiększenie przepustowości połączenia z Niemcami i rozbudowa terminala LNG w Świnoujściu. W pierwszym etapie, w latach 2014-18, ma powstać 1057 km gazociągów, a planowana wartość inwestycji to 5 mld złotych.

Reklama

Program ma jednak opóźnienie, niewiele przetargów zaplanowanych na ubiegły rok rozstrzygnięto. Zdaniem Jerzego Bernharda, prezesa Stalprofilu, wąskim gardłem zdaje się być przygotowanie projektów przez Gaz-System, bo same przetargi przeprowadzane są bez problemów. Tak czy inaczej blisko roczne opóźnienie mocno odbiło się na rynku rur.

- Wiele spółek skończyło rok 2015 ze stratami. Firmy utrzymywały swoje moce produkcyjne pod parą, czekając na kontrakty. Odczuwamy na rynku głód nowych zleceń. Na razie nie pojawiły się inne zamówienia tak duże, by wypełnić lukę stworzoną przez opóźnienia przetargów Gaz-Systemu - twierdzi Bernhard.

W ciągu pierwszych 9 miesięcy 2015 roku spadek przychodów w segmencie infrastruktury ropy i gazu grupy Stalprofil wyniósł 24 proc. w porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego roku.

- Inwestycje Gaz-Systemu to jeden z większych planów inwestycyjnych na rynku europejskim i brak wynikających z niego zamówień spowodował zmniejszenie wolumenu sprzedaży - mówi Konrad Miterski, prezes spółki Ferrum SA. Według niego wielkość i wartość kontraktów była mniejsza od zakładanej. W ciągu trzech kwartałów roku 2015 wolumen sprzedaży przez Ferrum rur i profili obniżył się o około 2 tys. ton (3,2 proc.), wobec czego przychody ze sprzedaży spadły o około 14,7 mln zł, tj. o 8,6 proc. (na spadek sprzedaży nałożyły się dalsze obniżki cen).

Braki spowodowane przez opóźnienia Gaz-Systemu firmy starały się nadrobić gdzie indziej. Ferrum na rynku konstrukcyjnym i ciepłowniczym. Stalprofil startował w dużej ilości mniejszych przetargów, także za granicą. W przypadku rur jednak duże znaczenie ma renta geograficzna - koszty transportu preferują lokalnych producentów.

- Trzeba mieć świadomość, że takie rury, jakie zamawia Gaz-System, mają 16 m długości, wagę 9 ton każda i są pokryte dość łatwą do uszkodzenia izolacją. Ich przewożenie to skomplikowany i kosztowny proces. Odległość placu budowy od producenta ma duże znaczenie - wyjaśnia Miterski.

Chroń swój rynek!

Jak się okazuje, to co dla jednych jest przeszkodą trudną do pokonania, dla innych stwarza możliwość penetracji nowego rynku. Przy problemach z logistyką dziwne mogłyby się wydawać obawy naszych producentów przed zagranicznymi konkurentami. A jednak różnice cen są tak duże, a wielkość planowanych inwestycji tak atrakcyjna, że w przetargach Gaz-Systemu szybko zaczęły startować firmy oferujące rury np. z Turcji.

Polscy producenci starali się więc skłonić inwestora, którym de facto jest polski Skarb Państwa (choć znaczna część funduszy pochodzi z Unii Europejskiej), do stosowania dostępnej i aprobowanej przez unijne przepisy formy ochrony rynku - preferencji unijnych. Ta możliwość wynika z implementacji postanowień tzw. dyrektywy sektorowej Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie udzielania zamówień przez podmioty działające w sektorach gospodarki wodnej, energetyki, transportu i usług pocztowych, która została wprowadzona w Polsce (w Ustawie Prawo Zamówień Publicznych) już w kwietniu 2006 r.

- Pozwala ona, by zamawiający, udzielając zamówienia sektorowego na dostawy, mógł odrzucić ofertę, w której udział towarów pochodzących z państw UE lub państw, z którymi Wspólnota zawarła umowy o równym traktowaniu przedsiębiorców, nie przekraczał 50 proc. Jednak odrzucenie oferty w tej sytuacji może nastąpić tylko wtedy, gdy zamawiający przewidział to w Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia - wyjaśnia Iwona Dybał, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Branża stalowa starała się o wykorzystanie tego zapisu od dawna, argumentując, że ochrona rynku rur ma szerokie znaczenie - branża stalowa jest adresatem i "nadawcą" ogromnych zamówień, czyli czynnikiem koniunktury w całej gospodarce, a tym samym wpływa na utrzymanie miejsc pracy w górnictwie, koksownictwie (przy produkcji tony stali zużywa się 2 tony węgla), energetyce i wielu okołohutniczych przedsiębiorstwach.

- Niewystarczające przestrzeganie tych zasad i zbyt rzadkie ich stosowanie jest naszym ogromnym błędem. Skoro istnieje taka możliwość prawna, musimy wykorzystać podobną formę ochrony rynku. Przecież w procedurze zamówienia publicznego rozdysponowywane są ogromne ilości pieniędzy, które mogłyby pracować na rzecz naszej gospodarki - argumentuje Dybał.

Pierwszym zamawiającym, który umieścił preferencje w SIWZ, był właśnie Gaz-System. Pierwszy przetarg cząstkowy do umowy, w której uwzględniono preferencje, zakończył się mimo to wielkim zaskoczeniem dla branży - pierwsi polscy producenci znaleźli się dopiero na trzecim miejscu, po PFF i Metinveście. Według polskich firm, ich rury w większości miały pochodzić z Chin i Ukrainy. Na razie podejrzenia się nie potwierdziły ani też nie zostały wykluczone - realizacja umowy jest przesuwana, a stosowanie się do preferencji można ocenić dopiero po zamknięciu kontraktu.

- W okresie składania dokumentów oferent składa tylko oświadczenie, a formalne sprawdzenie tego, czy rzeczywiście 50 proc. wartości pochodzi z kraju spełniającego wymogi preferencji unijnych, może nastąpić dopiero po odbiorze rur. Po zamknięciu go na pewno będziemy się z uwagą przyglądać temu, jak nasz konkurent wywiązał się z tego obowiązku - mówi Konrad Miterski.

Kolejne przetargi wygrywało konsorcjum ze Stalprofilem i Ferrum. Dostawy mają być realizowane wiosną i produkcja rur na ich realizację już trwa. Producenci rur mają nadzieję, że ten rok pozwoli odrobić straty spowodowane ubiegłorocznymi przestojami - w przypadku inwestycji realizowanych z wykorzystaniem funduszy unijnych inwestorzy są mocniej związani terminami. Kontrakty przewidziane na rok 2015 były pod koniec tego roku rozpisywane z realizacją na rok 2016. Możliwe więc, że w najbliższych miesiącach skumulują się roboty przewidziane pierwotnie na rok 2015 i część robót planowanych na ten rok. Część zapewne także zostanie przesunięta.

Uwaga, spiętrzenie

- Zamierzenia Gaz-Systemu pozwalają robić plany na kilka kolejnych lat. Obowiązująca obecnie umowa ramowa formalnie dotyczy lat 2015-18, ale już jest blisko roczne opóźnienie, więc zakładamy, że część tych wolumenów przejdzie na rok 2019. Poza tym w planach Gaz-Systemu jest jeszcze wiele kolejnych projektów, które nie znalazły się w tej umowie ramowej, m.in. rurociąg Polska-Litwa. Są to projekty unijne, które mają być realizowane. To daje perspektywę nawet ośmiu lat. I dochodzą nowe projekty - mówi Konrad Miterski.

Przypomina też, że prócz Gaz-Systemu, który jest obecnie największym odbiorcą, działa inny duży podmiot - PGNiG. Miterski zwraca uwagę na to, że nowy zarząd spółki wraca np. do pomysłu budowy gazociągu z Norwegii. Obiecujący dla producentów rur wydaje się też program finansowanej przez Unię Europejską budowy sieci ciepłowniczej.

Część obserwatorów obawia się jednak, że w wypadku faktycznego skupienia w jednym roku zadań planowanych pierwotnie na dwa lata, polskie firmy i tak będą musiały oddać część swoich planowanych dostaw, bo mogą nie być w stanie podołać popytowi.

Piotr Myszor

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »