Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 79: Globalne ocieplenie: Jest czy go nie ma?

Będzie o nauce i pseudonauce. Powód jest dosyć prosty: coraz częściej zdarza się, że naukowcy – a przynajmniej ci, którzy za naukowców się uznają - z coraz większą agresją traktują tych, których za naukowców nie uznają. Bo w ich mniemaniu nauką jest tylko to, co uprawiają oni – zauważa Robert Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcastu video „Gwiazdowski mówi Interii”.

Felietonista Interii Biznes przypomina postać Richarda Feynmana - jednego z najsłynniejszych fizyków wszech czasów.

- Trwają dyskusje, czy jest w pierwszej piątce także największych fizyków wszech czasów, natomiast nie ma dyskusji, że na pewno jest w pierwszej trójce tych najsłynniejszych. Może Einstein był słynniejszy, aczkolwiek Feynman był pewnie bardziej medialny. Twierdził, że nauka jest jak seks. Coś z tego czasami wychodzi, ale przecież nie dlatego ją uprawiamy. Co prawda mówił o fizyce, ale można to odnieść do nauki. Podkreślał, że istotą religii jest wiara, a istotą nauki jest niewiara - mówi Gwiazdowski.

Reklama

Jak podkreśla jednak: - Dziś coraz częściej każe się nam wierzyć w jakieś hipotezy, które przekształcają się w teorie, bo są odpowiednio udowodnione.

- Jest z tym pewien problem. Jeżeli dziś jakaś teoria nie została jeszcze obalona na podstawie zebranych dowodów, to wcale nie oznacza, że ona jest prawdziwa. Bo ona może się okazać nieprawdziwa. Ten pozytywizm filozoficzno-naukowy to jest efekt myślenia tzw. oświeceniowego. Zauważcie: sama nazwa oświecenie została wymyślona przez zwolenników rozumu, którzy przeciwstawiali oświecenie wiekom mroczności - tłumaczy i dodaje, że postawą do takiego myślenia, którą zaprezentował August Comte była fizyka Newtona. To Comte właśnie chciał do nauk społecznych przenieść zasady, którymi kierował się Newton. - Ale jak wiemy doskonale, teoria Newtona przestała się w pewnym momencie sprawdzać. Okazało się, że przy jej pomocy dajemy sobie radę w codziennym życiu, ale niespecjalnie ona się sprawdza w skali mikro (na poziomie kwantowym) czy w skali makro (przy czarnych dziurach nie zadziała) - zauważa Gwiazdowski.

Pytania bez odpowiedzi

- Nauka rozwija się cały czas, rozwija się przez wątpliwości. Feynmana mówił, że lepsze są pytania, na które nie można odpowiedzieć, niż odpowiedzi, których nie można kwestionować. A są takie odpowiedzi, których kwestionować nie można. Uderzające to jest zwłaszcza na polu fizyki, a dokładnie mówiąc: fizyki gazów cieplarnianych. A dokładnie globalnego ocieplenia. Czy jest ocieplenie czy go nie ma? - to my możemy sprawdzić. Wziąć termometr. I o ile jeszcze 20 lat temu można się było zastanawiać czy to ocieplenie postępuje, o tyle dzisiaj widzimy, że postępuje - podkreśla autor podcastu video.  

- Czy możemy twierdzić, że to ocieplenie jest spowodowane działalnością człowieka - tu jest już hipoteza. Można ją także badać, weryfikować i wzmacniać. Można pokazywać, że emisja gazów cieplarnianych spowodowana przez człowieka spowodowała globalne ocieplenie. Ale można też twierdzić coś innego, że być może są inne czynniki, które również wpływają na to globalne ocieplenie. Ale nawet przyjmując, że jest to globalne ocieplenie spowodowane przez człowieka, to pozostaje drugi element: czy powinniśmy walczyć z globalnym ociepleniem i jak. Tu się pojawia gilotyna Hume’a - kontynuuje.

Hume twierdził, że ze zdania - wskazuje Gwiazdowski - o bycie "jest globalne ocieplenie spowodowane przez człowieka", nie da w logiczny sposób wyprowadzić zdania o powinności: "powinniśmy walczyć z globalnym ociepleniem". - A co dopiero jak zaczniemy się zastanawiać jak powinniśmy walczyć z tym globalnym ociepleniem nawet jak pozytywnie odpowiemy na pytanie czy powinniśmy walczyć - zauważa.

Czego nauczyła nas fizyka kwantowa?

- Fizyka kwantowa nauczyła nas myśleć zupełnie inaczej. Einstein wymyślił sobie pewne hipotezy. On niczego nie obserwował jak Newton, on myślał, tworzył wizję, a dopiero potem starał się zweryfikować. W życiu by nie wymyślił jego teorii względności, gdyby leżał pod drzewem i obserwował spadające jabłka. Zasada nieoznaczoności (Heisenberga) nie oznacza bynajmniej, że coś jest nie tak z naszymi zdolnościami do obserwacji i do myślenia, z naszymi podstawowymi zmysłami albo rozumem. Nie oznacza także, że instrumenty, przy pomocy których coś mierzymy są niedoskonałe i że mamy szanse poprawić instrumenty, wyczulić zmysły, lepiej wykorzystywać nasz rozum przy pomocy np. sztucznej inteligencji i wtedy dotrzemy do sedna. Nie, zasada nieoznaczoności, oznacza że rzeczywistość jest nioznaczalna. To jest stan rzeczywistości a nie stan przyrządów ani nie stan naszego umysłu. Tylko że niektórzy uparcie uważają, że tak nie jest - mówi Gwiazdowski.

Ale po co ja to wszystko opowiadam? - pyta. - Otóż pojawiła się taka teza, że ludzie którzy wątpią w konsensus naukowy - to są denialiści. Wiecie skąd jest pojęcie denializmu? Ono zostało użyte w stosunku do tych, którzy powątpiewali, albo wręcz przeczyli holocaustowi, czyli jednej z najbardziej potwornych zbrodni w historii ludzkości. Przeczyli faktom, które się zdarzyły w przeszłości. Teraz to pojęcie, bardzo pejoratywne, używane jest do tych, którzy śmią wątpić w teorie dotyczącą przyszłości. Więc ja muszę powiedzieć, że jak ktoś mówi o denialistach klimatycznych to znaczy, że jest złym człowiekiem - zauważa. Jak podkreśla: - O ile możemy weryfikować prawdy z zakresu fizyki, biologii, to teorii dobra i zła z definicji będzie bardzo wiele.

Z całą pewnością - mówi - czym innym jest dobro dla katolika, czym innym dla muzułmanina, jeszcze czym innym dla ateisty. - Naprawdę jesteśmy w stanie stwierdzić że ateistyczne poczucie dobra jest lepsze od poczucia dobra wierzących? Albo że wierzących muzułmanów jest lepsze od wierzących katolików? - pyta felietonista Interii Biznes.

Przywołuje także Galileusza, który stwierdził, że w kwestiach nauki autorytet tysiąca nie jest wart pokornego rozumowania jednej osoby. W tym też galilejskim duchu wypowiedział się kiedyś Einstein.

- Jak stworzył tę swoją teorię względności to stu fizyków napisało list twierdząc, że jego teoria jest błędna. Einstein na to powiedział, że jakby to by była prawda, to wystarczyłby jeden. To jednostka jest motorem postępu (...) Mimo że mamy coś takiego jak korespondencyjna teoria wiedzy, pokazująca, że jak ktoś coś wcześniej napisał, a ktoś później się ustosunkował, trochę zmienił, trochę rozwinął, to nie jest tak że ten drugi zdyskredytował pierwszego. Przecież Einstein nie zdyskredytował Newtona, mimo że teoria Newtona przestała kompletnie odpowiadać współczesnej teorii naukowej. Pewnie bez Newtona nie byłoby Einsteina. Pewnie bez Galileusza nie byłoby Newtona. Pewnie bez Kopernika nie byłoby Galileusza. Ale wiedzmy, że nie możemy dyskredytować ludzi, którzy myślą inaczej, mówią co innego niż my, bo to nie jest żaden rozwój nauki, to jest czysta religia, bardzo ortodoksyjna. A przecież religie są różne - podsumowuje Gwiazdowski.

Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »