Możemy być goli, byle mieć euro
Większość Greków chce, by ich kraj pozostał w strefie euro w razie fiaska negocjacji rządu z międzynarodowymi pożyczkodawcami, nawet jeśli oznaczałoby to zgodę na nowy program oszczędności - wynika z opublikowanego we wtorek sondażu.
66,5 proc. pytanych opowiedziało się za pozostaniem przy euro, a tylko 27 proc. za powrotem do drachmy. 55,5 proc. respondentów było zdania, że kraj powinien pozostać w strefie euro nawet za cenę nowych wyrzeczeń - w przeciwieństwie do 35 proc. badanych, którzy byli przeciw.
Za pozostaniem Grecji w strefie euro było 53,5 proc. wyborców lewicowej koalicji rządzącej SYRIZA, 92,5 proc. elektoratu konserwatywnej Nowej Demokracji (ND), 100 proc. wyborców centrowej, proeuropejskiej To Potami i socjalistycznego PASOK-u oraz 27,5 proc. sympatyków Komunistycznej Partii Grecji(KKE).
W wariancie, w którym dalsze członkostwo Aten w strefie euro wymagałoby zgody na nowe cięcia i oszczędności, poparcie dla pozostania kraju przy europejskiej walucie spadło do 34 proc. wyborców SYRIZY (przy 58 proc. za powrotem do drachmy), 95,5 - ND, 90 - PASOK-u, 83,5 - To Potami i 6 proc. sympatyków KKE.
Badanie zostało przeprowadzone przez instytut badawczy Uniwersytetu Macedonii w Salonikach na zlecenie telewizji Skai TV.
Grecja i międzynarodowi pożyczkodawcy prowadzą negocjacje w sprawie wypłacenia Atenom ostatniej transzy pomocy w wysokości 7,2 mld euro, bez której państwu greckiemu grozi niewypłacalność. Wierzyciele Grecji uzależniają uruchomienie transzy i ewentualne przyznanie krajowi kolejnego pakietu pomocowego od uzgodnienia i wdrożenia przez grecki rząd pakietu reform.
Władze Grecji zaapelowały w poniedziałek do kredytodawców o odblokowanie środków z transzy, wskazując, że grecka gospodarka nie ma już pieniędzy.
- - - - -
Władze Grecji zaapelowały w poniedziałek do międzynarodowych kredytodawców Aten o przekazanie kolejnej transzy kredytu. Wskazały, że gospodarka nie ma już środków finansowych i powołały się na ostatnie postępy w negocjacjach o restrukturyzacji greckiego długu.
- Postęp, jaki odnotowano, powinien stanowić podstawę do ułatwienia finansowania dla gospodarki greckiej - powiedział na konferencji prasowej w Atenach Gabriel Sakellaridis, rzecznik premiera Grecji Aleksisa Ciprasa. - Naglącą kwestią jest płynność finansowa - wskazał. Podkreślił, że rząd w Atenach nie będzie czekał do końca maja. - Jest dla nas bardzo ważne, by uwolnienie środków finansowych nastąpiło najszybciej, jak to możliwe - mówił rzecznik, dodając, że byłoby pożądane, aby środki uruchomiono "dzisiaj".
Odnosząc się do rozmów, które od czwartku prowadzili w Brukseli przedstawiciele Grecji oraz jej wierzycieli rzecznik mówił o porozumieniu "we wszelkich punktach, gdzie jest możliwy kompromis". Punkty sporne zaś będą przedmiotem dalszych negocjacji - dodał.
Sakellaridis powiedział, że Ateny liczą na "globalne porozumienie" z kredytodawcami do końca maja lub pod koniec czerwca. Porozumienie to miałoby obejmować okres "najdłuższy, jak to możliwe" - mówił rzecznik.
Negocjacje dotyczą wypłacenia Atenom ostatniej transzy pomocy w wysokości 7,2 mld euro, bez której państwu greckiemu grozi niewypłacalność. Trzydniowe rozmowy w Brukseli przebiegły w atmosferze lepszej niż zwykle - zauważa agencja AFP. Cytuje źródło w UE, które przyznało, że rozmowy były konstruktywne, a nawet "zachęcające". Na źródło w UE powołuje się również Reuters podając, że po stronie greckiej w rozmowach było "więcej kompetencji, więcej chęci kompromisu i większe przygotowanie". Jednak ocena, że do 11 maja osiągnięte zostanie porozumienie byłaby "spekulacją" - dodało źródło.
Nierozwiązane jednak pozostają ważne kwestie, jak prawo pracy i wysokość emerytur. Władze w Atenach ostrzegały, że nie chcą ustępować w tych sprawach.
Wierzyciele Grecji uzależniają uruchomienie kolejnej transzy kredytu i ewentualne przyznanie następnego pakietu pomocowego od uzgodnienia i wdrożenia przez grecki rząd pakietu reform.
Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL