Indeks Ifo dość słaby, a co z eurodolarem?

Indeks instytutu Ifo uważany jest za dość dobry i ważny miernik kondycji gospodarki niemieckiej. W grudniu wyniósł 108,6 pkt (o tym dowiedzieliśmy się dziś w ramach rewizji, bo wcześniej podawano 108,7 pkt), na styczeń spodziewano się 108,5 pkt - ale finalnie było to tylko 107,3 pkt.

Indeks instytutu Ifo uważany jest za dość dobry i ważny miernik kondycji gospodarki niemieckiej. W grudniu wyniósł 108,6 pkt (o tym dowiedzieliśmy się dziś w ramach rewizji, bo wcześniej podawano 108,7 pkt), na styczeń spodziewano się 108,5 pkt - ale finalnie było to tylko 107,3 pkt.

To dość rozczarowujący rezultat i zapewne nie pomógł on euro. Nie znaczy to, by doszło dziś do jakichś istotnych zmian na głównej parze. Ba, świeca dzienna jest nawet biała, czyli wzrostowa - ale jednak piłka wciąż jest bardziej po stronie dolara, biorąc pod uwagę, że notujemy 1,0840, zaś trwająca od 3 grudnia konsolidacja to raczej zakres 1,08 - 1,10 (czy też 1,07 - 1,1060).

Jutro istotne będą dane z amerykańskiego rynku nieruchomości czy np. wskaźniki takie jak Conference Board i indeks Fed z Richmond. W środę będziemy spoglądać na rezultaty posiedzenia Fed. Podwyżki stóp zapewne nie będzie, ale powinno być powiedziane coś na temat takiej ewentualności w marcu.

Reklama

Czy komunikat będzie "hawkish" czy "dovish"? Cóż, na pewno nie będzie mocno przesunięty w żadną stronę. Fed poniekąd powinien dokonać podwyżki stóp, skoro wszczął już tę procedurę, a dane z rynku pracy generalnie są dobre - ale wiadomo też, że wciąż niepewna jest choćby kwestia Chin czy spadku cen surowców.

W każdym razie jeśli dziś mamy białą świecę i jeśli jutro w ramach wędrówki wewnątrzkonsolidacyjnej wykres pójdzie trochę w górę, to nawet ewentualne umocnienie dolara w środę nie powinno doprowadzić do zejścia trwale poniżej 1,08, a tym bardziej - poniżej 1,07.

Jeszcze kilka miesięcy temu z dość dużą swobodą pisaliśmy w naszych raportach, że np. pojawią się jakieś dane z Polski, ale generalnie istotny będzie eurodolar i czynniki globalne. Tymczasem od co najmniej paru tygodni złoty jest mocno pod wpływem czynników lokalnych, wyjątkowo mocno, jak na naszego dzielnego orła.

Chodzi oczywiście o zawirowania polityczne. Z jednej strony nowy rząd wprowadza rozmaite reformy (w tym także ekonomiczne: 500 zł na dziecko, podatek bankowy, pomysł przewalutowania kredytów frankowych), z drugiej strony - napotyka to opór czy to tzw. środowisk finansowych, czy opozycji politycznej w kraju, czy wreszcie - niektórych przynajmniej środowisk w UE. Niezależnie od tego, jak ocenialibyśmy reformy PiS, to jest faktem, że przynajmniej na razie ich skutkiem (choćby i pośrednim oraz niezamierzonym) jest wzrost napięcia rynkowego.

Innymi słowy, złoty traci. Na USD/PLN od początku roku generalny trend jest po prostu wzrostowy i choć nie jesteśmy obecnie przy maksimach, to jednak mamy 4,1215, zaś w piątek udało się jeszcze otrzeć o 4,10. Jesteśmy więc wyżej i podobnie na EUR/PLN, gdzie nie udało się mocno przebić 4,45 i tym bardziej dobić do 4,43. Przeciwnie, mamy 4,4650 - zaś w ciągu dnia kurs sięgał jeszcze wyżej. Na EUR/PLN sytuacja jest o tyle lepsza w porównaniu z parą dolarową, że tu mamy rodzaj kilkudniowej konsolidacji w zakresie (jeśli brać pod uwagę minima i maksima w ścisłym tego słowa znaczeniu) 4,43 - 4,51.

Jutro poznamy grudniowe bezrobocie w naszym kraju, a także PKP, jakie wygenerowała Polska w roku 2015. Liczy się oczywiście dynamika - tu prognozuje się 3,5 proc. wobec 3,3 proc. rok wcześniej.

Tomasz Witczak

FMCM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »