Wyż demograficzny nas wykończy
Sukcesywne uszczuplanie Funduszu Rezerwy Demograficznej może sprawić, że za kilkanaście lat zabraknie pieniędzy na wypłatę rent i emerytur - uważają przedstawiciele związków zawodowych i pracodawców.
Wiceminister pracy Marek Bucior uspokaja, że fundusz ten zostanie dofinansowany środkami z prywatyzacji. Zgodnie z projektem budżetu na 2010 r., 7,5 mld zł z FRD ma być skierowane na bieżące potrzeby Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, wypłacającego świadczenia emerytalno-rentowe. Podczas poniedziałkowego posiedzenia Zespołu Ubezpieczeń Społecznych Komisji Trójstronnej wiceminister Bucior powiedział, że może okazać się to potrzebne, gdyż "wkraczamy w okres powojennego wyżu demograficznego, co wiąże się z koniecznością wypłacania coraz większej liczby emerytur".
Przypomniał też, że w ostatnich latach tysiące kobiet i mężczyzn odeszły na wcześniejsze emerytury, co też zwiększyło potrzeby FUS.
Problemy za 15 lat
Zdaniem związkowców z Solidarności i przedstawicieli pracodawców z Business Centre Club, problem demograficzny, a co za tym idzie zwiększone potrzeby FUS, wystąpią dopiero za ok. 15 lat, i to właśnie wtedy będą potrzebne pieniądze z FRD.
FRD istnieje od 2002 r. Jego środki mogą być wydawane wyłącznie na uzupełnienie niedoborów w systemie emerytalnym, spowodowanych przyczynami demograficznymi. Funduszem zarządza ZUS. Do 2009 r. FRD był zasilany głównie z części składek emerytalnych (0,35 proc. podstawy kwoty wynagrodzenia, od którego obliczane są składki emerytalne). Od 2009 r. do funduszu powinno wpływać 40 proc. środków uzyskanych z prywatyzacji. Jak poinformował wiceminister Bucior, w tym roku wpłynęło z tego tytułu na razie 6,7 mld zł.
"FRD to zabezpieczenie dla przyszłych pokoleń. Nie można go naruszać z innych przyczyn niż demograficzna, gdy trzeba będzie wypłacać świadczenia emerytalno-rentowe zbyt dużej liczbie osób jak na możliwości naszego systemu ubezpieczeń. Zabranie pieniędzy z FRD już teraz jest niekonstytucyjne" - argumentował na posiedzeniu Zespołu ekspert Solidarności Henryk Nakonieczny.
Jego zdaniem o tym, że pieniądze z FRD mogą być wykorzystane, powinni współdecydować partnerzy społeczni z Komisji Trójstronnej, "bo w przeciwnym razie zawsze będzie mogła to być decyzja polityczna, szkodliwa dla emerytów i rencistów".
Ekspert BCC, a jednocześnie zastępca przewodniczącego Rady Nadzorczej ZUS Wojciech Nagel podkreślał, że żadne państwo europejskie na zakłada naruszenia pieniędzy z funduszy rezerwy demograficznej wcześniej niż w 2020 r.
Prywatyzacja na ratunek
Wiceminister pracy Marek Bucior uspokajał, że w przyszłym roku do FRD ma wpłynąć 13,3 mld zł z prywatyzacji. Zaznaczył też, że obecnie w FRD nie ma kwoty, którą rząd chce uzyskać.
Przedstawiciele BCC i "Solidarności" wyrazili wątpliwość, czy wszystkie przewidywane w przyszłym roku środki z prywatyzacji trafią do FRD. Ich zdaniem mogą one zostać zabrane na bieżące potrzeby budżetu.
Wczoraj ustalono, że w ciągu kilku dni przedstawiciele strony społecznej w Komisji (związki zawodowe i pracodawcy) przedstawią na piśmie swoje opinie w sprawie środków z FRD.
Analitycy i demografowie wskazują, że jako społeczeństwo się starzejemy. O ile w 2007 r. populacja w wieku poprodukcyjnym stanowiła około 16 proc. polskiego społeczeństwa, to w 2035 r. wzrośnie do 27 proc. Demografowie ostrzegają, że w 2007 r. na tysiąc osób w wieku produkcyjnym przypadało 248 osób w wieku poprodukcyjnym. W 2035 r. będą to już 464 takie osoby.
Czytaj również: