Od pomysłu przez odwagę do milionów

Z Ryszardem Pieńkowskim rozmawia Edyta Szewerniak-Milewska

Zacznijmy od prezentacji: założyciel i właściciel dużego polskiego wydawnictwa, przez dziesięć lat jeden ze stu najbogatszych ludzi w Polsce, Businessman Roku, Lider Polskiego Biznesu...

Od razu przerwę: nie lubię określenia "biznesmen". Wolę "przedsiębiorca". Chociaż faktycznie w dziesiątą rocznicę stworzenia Inforu na Zamku Królewskim w Warszawie otrzymałem tytuł Businessmana Roku. Wtedy jednak przedsiębiorców nazywano biznesmenami.

To spróbujmy jeszcze raz: Ryszard Pieńkowski, czyli...

Przedsiębiorca-innowator z mnóstwem pomysłów, nastawiony przede wszystkim na działanie. Człowiek hiperaktywny. Odważny.

Odwaga jest istotna?

Niezwykle! Audaces fortuna iuvat (odważnym szczęście sprzyja), nie tylko w biznesie. Miliony zarabiają ludzie, którzy mają szalone pomysły i odwagę. Nie wystarczy sam pomysł na biznes. Odwaga jest niezbędna.

W czym ta odwaga się przejawia?

W działaniu, podejmowaniu decyzji, ryzykowaniu. Ja to nazywam brawurą i u mnie się to sprawdza. Spotkałem w życiu wielu ludzi, którzy mieli wspaniałe pomysły, ale nie mieli odwagi ich zrealizować. A moim zdaniem właśnie ta gotowość na ryzyko wyróżnia prawdziwych przedsiębiorców. Była, jest i będzie aktualna w każdych czasach, nie tylko wtedy, gdy ja zaczynałem, czyli ponad trzydzieści cztery lata temu. Również teraz. Zawsze.

To brzmi jak dydaktyka.

Bo właśnie o to chodzi! Po to wydaję te wspomnienia. Nazywam je autobiografią poradniczo-edukacyjną. Wszystko, o czym piszę, jest oparte na moich doświadczeniach. Zostało zweryfikowane i sprawdzone w działaniu na żywym organizmie działającej firmy.

Sprawdzał Pan to zatem przez ponad trzydzieści cztery lata, bo tyle lat ma już Infor.

Tak naprawdę sprawdzam to od pięćdziesięciu lat. Zanim założyłem Infor, przez szesnaście lat, w czterech organizacjach, zajmowałem różne stanowiska menedżerskie. Już wtedy uczyłem się kierować ludźmi. Chociaż faktycznie — do biznesu wchodziłem jako laik, z minimalną wiedzą o funkcjonowaniu rynku, działalności wydawniczej. W tym zakresie do wszystkiego dochodziłem sam i kierowałem się głównie intuicją. Dlatego, gdy opisuję początki swojej działalności, może się to komuś wydawać nieco naiwne czy proste — sam zresztą dziś tak na to patrzę. Ale tak właśnie było i nie zamierzam tego ukrywać.

Kiedy Pan zakładał swoją firmę, nie było od kogo się uczyć?

To był początek transformacji ustrojowej w naszym kraju. Gospodarki rynkowej dopiero się uczyliśmy, a do źródeł zachodnich nie mieliśmy dostępu. Jakakolwiek wiedza z zakresu zarządzania, jeśli była, to tylko akademicka. Myślę, że najcenniejszym wyróżnikiem mojej autobiografii jest właśnie to, że została oparta na doświadczeniu. Wszystko, o czym piszę, sam przeżyłem, doświadczyłem i przetestowałem. Dlatego mam prawo formułować wnioski. Dzięki temu nie jest to wyłączne autobiografia, ale również poradnik dla menedżerów i właścicieli firm.

Podobno to już trzecie Pana podejście do spisywania wspomnień i doświadczeń związanych z kierowaniem własną firmą.

To prawda, zabierałem się do tego już trzy razy. Pierwszy raz — w dziesiątą rocznicę firmy. Chciałem w niej opisać mój American dream, czyli swój patent na to, jak odnieść sukces. Potem zamierzałem zrobić to po kolejnej dekadzie. Teraz w końcu się udało.

Może to nawet lepiej, bo American dream został wzbogacony o dwadzieścia lat doświadczeń.

Określenie "autobiografia poradniczo-edukacyjna" zobowiązuje (uśmiech). A mówiąc poważnie, ta książka jest po to, żeby podpowiadać.

Podpowiadać? Komu?

Przede wszystkim przedsiębiorcom, właścicielom i szefom firm, instytucji, organizacji, wreszcie menedżerom — czyli, ogólnie mówiąc, liderom.

Od Pańskiego startu w biznesie minęło już jednak kilkadziesiąt lat. Czy Pana doświadczenia się nie zdezaktualizowały?

Nie. Uważam, że te najważniejsze są uniwersalne, ponadczasowe. Co więcej, przez lata samodzielnego dokształcania przeczytałem setki książek z zakresu marketingu i przywództwa. Potem w praktyce sprawdziłem dużą część rekomendowanych rozwiązań. To mnie doprowadziło do konkretnych wniosków, którymi dzielę się z czytelnikami.

Otwarcie przyznaje się Pan do inspiracji...

Oczywiście, wielcy ludzie mnie inspirują. To nic wstydliwego. Czerpię z ich doświadczeń i chciałbym, żeby na moich też ktoś bazował. Uważam, że trzeba korzystać z tego, co już zostało wymyślone, żeby dalej móc to twórczo rozwijać. Moja książka jest dla tych, którzy chcą doskonalić swój warsztat, żeby odnosić sukcesy.

Niekoniecznie muszą to być od razu sukcesy na skalę globalną.

Nie muszą, ale mogą. To zależy od wizji przedsiębiorcy i jego celu. Mnie inspirowały książki światowych gwiazd biznesu, takich jak Richard Branson, Jack Welch czy Samuel Walton. Niejednokrotnie korzystałem z ich pomysłów, ale przekładałem je na miarę  dziewięćdziesięciu pięciu procent firm działających w naszym kraju.

W książce przedstawia Pan swoją drogę do sukcesu. Nie była ona łatwa, zdarzały się porażki. Pan się do nich przyznaje. To rzadkie.

Wielcy ludzie mnie inspirują, a porażki wzmacniają. Wiem, że niektórzy nie przyznają się do błędów. A raczej mówią, że nigdy ich nie popełniali (uśmiech). Ale to nieprawda. Błędy robi każdy. Istotne, żeby wyciągnąć z nich naukę i żeby ich nie powtarzać.

Czego Pan się nauczył?

W przeszłości często podejmowałem nieprzemyślane działania. Najpierw działałem, potem myślałem. Teraz wymagam od moich menedżerów najpierw wykreowania dużej liczby pomysłów, następnie ich oceny i selekcji, a dopiero na końcu ostatecznej decyzji.

Czy to porządkowanie wspomnień doprowadziło Pana do jakichś nowych wniosków?

Dobitnie sobie uświadomiłem, że gdybym więcej rzeczy najpierw spokojnie przemyślał, przeanalizował, a dopiero potem działał, to popełniłbym mniej błędów. Zdaję sobie sprawę z tego, że ta szwoleżerska metoda działania, zgodna z moim temperamentem, dużo mnie kosztowała.

Odważnie Pan mówi. Coś jeszcze?

Myślę, że dziesięć lat wcześniej oddałbym w zaufane ręce operacyjne kierowanie firmą. Doszedłem do wniosku, że nie jestem do tego stworzony... Jestem wynalazcą, to jest moja prawdziwa pasja i mój żywioł.

Mówi Pan o wynalazkach, pora więc zapytać o tytułowe wielkie, śmiałe cele. Czym są dla Pana?

Wielkie, śmiałe cele zawsze stawiałem i nadal zresztą stawiam i sobie, i firmie. Najważniejszym było założenie i rozwój Inforu. W ciągu kilkudziesięciu lat zbudowaliśmy firmę wartą kilkaset milionów złotych. Mówię wprost o wartości firmy, bo to najbardziej syntetyczna, wymierna miara sukcesu, wynikająca z dynamiki przychodów i zysków. Nie chodzi jednak tylko o pieniądze. Sukcesem jest zbudowanie marki rzetelnej i obiektywnej gazety — Dziennika Gazety Prawnej. Droga do realizacji tego celu to kilkanaście lat ciężkiej pracy w warunkach olbrzymiej determinacji. Ale dzięki temu mamy tytuł, który cieszy się szacunkiem i zaufaniem czytelników, co jest miarą sukcesu tego wielkiego, śmiałego celu.

A inne cele, których realizacją chciałby się Pan pochwalić?

Mógłbym długo wyliczać, wolałbym jednak, żeby czytelnicy sami je odkryli podczas lektury mojej autobiografii (uśmiech). Powiem więc tylko o dwóch. Pierwszy to zbudowanie od zera Grupy DGP Infor w obszarze Biznes Finanse Prawo z liczbą użytkowników sięgającą 8-10 milionów. Dodam jeszcze: grupy zajmującej trzecie miejsce w rankingach tej kategorii, tuż za takimi potęgami, jak Wirtualna Polska i Onet.

Kolejny wielki cel, którego realizacja okazała się sukcesem, to rozwój kompleksowej bazy wiedzy INFORLEX. Mówię, że to nasz mercedes wśród produktów dla profesjonalistów. Zawiera ponad 5 milionów aktualizowanych na bieżąco dokumentów. Jego wyróżnikiem — w porównaniu do produktów konkurencji — jest ludzki język. Użytkownicy to cenią.

Wymienił Pan swoje największe sukcesy, cele zawodowe. Czy one są w życiu przedsiębiorcy najważniejsze?

Najważniejsze jest to, co w życiu każdego człowieka — wiara, nadzieja i miłość (uśmiech). Wiara w sukces, niezachwiana nadzieja na pomyślne pokonanie ewentualnych trudności oraz miłość do pracowników. Ja swoich pracowników kocham, czerpię  niesamowitą siłę z kontaktu z nimi.

A pieniądze? Nie są najważniejsze?

Absolutnie nie. Pieniądze nie mogą być celem samym w sobie. Są tylko środkiem do jego osiągnięcia — celem jest rozwój przedsiębiorstwa. Zarobione środki zawsze inwestowałem przede wszystkim w firmę i jej rozwój. Czasami mocno ryzykowałem, co mogło się źle skończyć. Na szczęście tak się nie stało. Może dlatego, że cały czas wierzyłem, że musi się znaleźć jakieś wyjście?

Czy właśnie taką wiarę w siebie, w sens tego co się robi, uważa Pan za najważniejszą cechę przedsiębiorcy?

Brian Tracy powiedział, że jedną z najważniejszych cech przedsiębiorcy jest samodyscyplina. Ja to nazywam determinacją. Determinacją w dążeniu do wyznaczonego celu, pomimo wszelkich przeciwności. Każdy biznes jest usiany porażkami. Jeżeli ktoś po pierwszej się poddaje, to znaczy, że nie ma w nim ducha prawdziwego przedsiębiorcy.

Czy taka determinacja nie przychodzi z wiekiem, doświadczeniem?

Z tym bywa różnie. Niektórymi kieruje młodzieńcza fantazja. Najlepiej znaleźć złoty środek, chociaż nie bez przyczyny mówi się, że szczęście sprzyja zuchwałym.

W ten sposób wracamy do początku naszej rozmowy, kiedy również zacytował Pan to łacińskie przysłowie. Zapytam więc na koniec, co chciałby Pan przekazać czytelnikom swojej książki?

Chciałbym, żeby nie powielali moich błędów i dzięki temu osiągali sukcesy szybciej niż ja. Niech rozwijają swoje pomysły i nie zniechęcają się porażkami. Po to, żeby mogli kiedyś — tak jak ja — powiedzieć o sobie: wiele błędów popełniłem, wiele bitew i potyczek przegrałem, ale teraz żadna wojna mi już niestraszna. Dziś wiem, że żaden wybuch wulkanu, trzęsienie ziemi czy pandemia mnie nie pokona.


Zapraszamy Państwa na spotkanie online z Ryszardem Pieńkowskim, autorem książki "Wielkie śmiałe cele, czyli jak inspirować siebie i innych do wysokich lotów", które poprowadzi Maciej Orłoś. 

Transmisja na żywo odbędzie się 25 października 2021 r. w godz. 18:00 - 19:00.

Szczegóły i zapisy na www.ryszardpienkowski.pl.

.
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »