Kandydaci na prezydenta w popłochu. Unikali odpowiedzi na pytanie o podatki
Nie ma zgodności wśród kandydatów na prezydenta, czy w Polsce należy podnieść podatki, by móc przeznaczać większe kwoty na inwestycje w obronność. Niektórzy nie chcą nawet otwarcie ujawnić, co myślą o takiej możliwości. - Mamy miliony obywateli żyjących na skraju ubóstwa i to oni wymagają pomocy - zauważała Joanna Senyszyn. Startujący w zbliżających się wyborach są także podzieleni w kwestii zmniejszenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Z oboma tematami musieli się zmierzyć podczas piątkowej debaty przed wyborami prezydenckimi.
W piątkowy wieczór oczy całej politycznej polski zwrócone były na Końskie, gdzie odbyła się debata przed wyborami prezydenckimi, zorganizowana przez sztab Rafała Trzaskowskiego i transmitowana przez Telewizję Polsat, TVN i TVP. Na zaproszenie sztabu kandydata KO odpowiedzieli Karol Nawrocki, Szymon Hołownia (Trzecia Droga), Magdalena Biejat (Lewica), Marek Jakubiak (Wolni Republikanie), Krzysztof Stanowski, Joanna Senyszyn i Maciej Maciak.
Biorąc pod uwagę sytuację na świecie, wojnę w Ukrainie i kolejne zaskakujące decyzje Donalda Trumpa nie było zaskoczeniem, że to właśnie bezpieczeństwo i gospodarka zdominowały dyskusję. Nie mogło zabraknąć tematu obronności, a więc też skąd wziąć pieniądze na inwestycje z nią związane. Kandydatów zapytano wprost, czy popierają zwiększenie podatków w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa Polski.
- Dzisiaj najważniejsze jest to, że wydatki na obronność są wyjęte z deficytu i że mamy pieniądze europejskie na obronność - mówił Rafał Trzaskowski, ale nie zadeklarował jasno, co sądzi o ewentualnym podwyższaniu podatków z myślą o finansowaniu obronności.
Nie chciał o tym otwarcie mówić także Karol Nawrocki. Atakował jednak politykę obecnej koalicji. "Rekordowa dziura budżetowa, luka w ściągalności podatków na poziomie ponad 40 mld zł... Jesteśmy w takiej sytuacji za sprawą rządu Donalda Tuska (...). Jeżeli rząd nie dba o finanse publiczne to Polakom żyje się coraz gorzej. Jestem zwolennikiem tego, żeby 5 proc. PKB wydawać na polską obronność - stwierdził. Nawrocki ocenił, że jeśli prezydentem zostanie Trzaskowski, to będzie podwyżka podatków.
Maciej Maciak krytykował wydatki na obronność i handel sprzętem wojskowym. - Jak świat światem na wojnie zarabiali cwaniacy. Ceny produktów wojskowych są zbyt wysokie - przekonywał.
Także Joanna Senyszyn zwracała uwagę, że Polska ma wiele innych potrzeb niż zbrojenia. - Mamy miliony obywateli żyjących na skraju ubóstwa i to oni wymagają pomocy - grzmiała, dodając, że wolałaby wspierać budownictwo i inne nie cierpiące zwłoki potrzeby społeczne.
Szymon Hołownia stwierdził jednoznacznie, że nie powinniśmy w ogóle rozmawiać o podwyższaniu podatków. - Jeśli gdzieś mamy szukać pieniądze, to choćby w bankach, które zarabiają miliardy - konkludował.
Krzysztof Stanowski nie odpowiedział jasno, czy zgodziłby się na podwyżkę podatków na obronność, ale podkreślał, że pieniądze w Polsce są wydawane nieracjonalnie.
Kolejnym tematem, który w ostatnim czasie rozgrzewał opinię publiczną, jest zmniejszenie składki zdrowotnej. W piątek 4 kwietnia Sejm przyjął projekt ustawy o jej obniżeniu dla przedsiębiorców od 2026 r. Do tego jej nowa formuła ma być bardziej przewidywalna. Nie wszyscy jednak zyskają - więcej zapłacą niektórzy ryczałtowcy z wysokimi przychodami, a eksperci ostrzegają, że reforma może uderzyć w finansowanie publicznej służby zdrowia. Ustawa wprowadza dwuelementową podstawę wymiaru składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Oznacza to, że wysokość składki będzie liczona w dwóch częściach - do pewnego poziomu będzie ona ryczałtowa, a od nadwyżki dochodów będzie procentowa.
Zmiany w składce zdrowotnej podzieliły koalicję rządzącą. Ustawę poparło 213 posłów, przeciw było 190, wstrzymało się 25. Teraz zagłosować musi Senat, na koniec pozostanie podpisanie jej przez prezydenta. I właśnie o to zapytano kandydatów, którzy wzięli udział w piątkowej debacie. Który z kandydatów podpisałby ustawę obniżającą składkę zdrowotną?
Rafał Trzaskowski bez wahania złożyłby podpis na dokumencie. - Zdecydowanie tak, dlatego, że rząd musi się wywiązywać ze swoich obietnic - powiedział. Wskazał także, że składka musi być obniżona. - Minister finansów jasno podkreślał, że to nie stanie się kosztem NFZ-u - dodał.
Krzysztof Stanowski zauważył, że "z opieką zdrowotną jest coraz gorzej". - Obniżmy zdecydowanie dla najbogatszych te składki zdrowotne, zostawmy ludziom, którzy zarabiają mniej i dalej czekajmy na operacje po trzy lata - ironizował.
Joanna Senyszyn z kolei mówiła, że nie można się godzić na to, by przedsiębiorca z zarobkami 50 tys. zł płacił 300 zł składki, a pracownik z tym samym wynagrodzeniem kilka tysięcy. - Ten rząd jest takim anty-Janosikiem, chce zabierać biednym, a dawać bogatym - stwierdziła.
Karol Nawrocki przyznał, że po roku 1989 r. "żadnemu rządowi nie udało się tak zreformować służby zdrowia, żebyśmy byli zadowoleni". - Ale tak źle jak teraz to jeszcze nie było - zauważył. - Nie podpisałbym żadnej ustawy, która jeszcze bardziej osłabi służbę zdrowia - dodał.
Maciej Maciak zwracał uwagę, że w debacie o składce zdrowotnej nie mówi się jakie składki płaci się w innych krajach. Jako przykład wskazał Wielką Brytanię. - Oczywiście taka sama składka jak w Wielkiej Brytanii to jest maksimum - podkreślał.
Marek Jakubiak deklarował że podpisałby ustawę obniżającą składkę zdrowotną. - Moim marzeniem jest, żeby każdy pracownik dostawał wypłatę brutto - dodał.
W podobnym tonie wypowiadał się Szymon Hołownia. On także podpisałby ustawę obniżającą składkę. - Zbuduję zespół, który za rok przedstawi projekt reformy ochrony zdrowia. Musi to zrobić prezydent, wziąć za to odpowiedzialność - mówił.
Magdalena Biejat z kolei stwierdziła, że nie podpisałaby ustawy. - Państwo powinno walczyć o dobrobyt swoich obywateli - podkreślała.