Potrzeba nowych sieci i nowych elektrowni. Inwestycje w polską energetykę jak studnia bez dna
Sieci przesyłowe, nowe moce produkcyjne, przejście z paliw kopalnych na OZE. Potrzeby inwestycyjne polskiej energetyki wydają się nie mieć końca. Potrzebujemy zwiększenia produkcji prądu, żeby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie. To wymaga olbrzymich inwestycji w sieć elektroenergetyczną - zwłaszcza, jeśli polski prąd ma być "zielony". Nie jesteśmy jedyni z tym problemem. Wielki unijny plan inwestycji w energetykę nie doszacowuje kwoty potrzebnej na sieci przesyłowe o miliardy euro.
W ciągu najbliższych dziesięciu lat będzie potrzeba co najmniej 64 mld zł inwestycji w sieci przesyłowe w Polsce - szacuje w najnowszym raporcie krajowy operator. Jaki jest problem z siecią? Starzeje się, a jakość energii jest coraz niższa. To utrudnia wykorzystanie źródeł odnawialnych i odchodzenie od węgla - wskazuje Najwyższa Izba Kontroli (NIK).
Nie jesteśmy z tym problemem sami. Wiele krajów UE i sama Unia jako całość nie doszacowują skali niezbędnych inwestycji w tym sektorze. To może być poważna przeszkoda na drodze unijnej zielonej transformacji.
Niedoinwestowane sieci elektroenergetyczne są wielkim hamulcowym polskiej transformacji energetycznej. Taki wniosek wyłania się z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Podczas ostatniej kontroli NIK zbadała, czy w ostatnich latach zapewniano rozwój sieci dystrybucyjnej i poprawę parametrów jakościowych dostaw energii elektrycznej na tle wskaźników w państwach UE.
Wnioski są pesymistyczne. Jak wskazano w raporcie, obowiązujące dokumenty strategiczne co prawda odpowiadają kierunkom polityki UE w tym zakresie. Ale same działa były niewystarczające.
Głównym problemem jest to, jak wskazuje NIK, że ponad połowa polskich linii elektroenergetycznych ma więcej niż 30 lat. To utrudnia to przyłączanie odnawialnych źródeł energii. Najprościej rzecz ujmując - mamy za stare sieci, żeby móc przyłączyć wszystkie nowe źródła zielonej energii, na których instalację istnieje potencjał. W rezultacie na przyłączenie do sieci długo się czeka, co zniechęca inwestorów. Jeśli nawet są skłonni poczekać, spowalnia to tempo transformacji.
Dla osób zajmujących się tematem wniosku z raportu NIK nie są raczej niespodzianką. To, że w Polsce potrzeba więcej inwestycji w sieci, jest problemem podnoszonym od dawna. Pisaliśmy o nim chociażby w tym artykule. Nie zaskakuje więc, że w ocenie NIK bez znaczących inwestycji w sieci nie będzie mowy o uwolnieniu gospodarki od węgla i zapewnieniu niezawodnych dostaw energii.
Skala tych niezbędnych inwestycji jest przy tym ogromna, wynika z najnowszych szacunków. Żeby móc przyłączać do sieci nie tylko przydomową fotowoltaikę czy nowe wiatraki, ale całe wielkie instalacje, jak morskie farmy wiatrowe czy pełnoskalowe i małe reaktory jądrowe, trzeba będzie wydać kilkadziesiąt miliardów złotych tylko w ciągu najbliższej dekady.
Takie potrzeby w tym zakresie oszacowały ostatnio Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). To spółka Skarbu Państwa, która pełni rolę operatora systemu przesyłowego energii elektrycznej. Plan rozwoju sieci na lata 2025-2034 przedstawiony przez spółkę zakłada inwestycje rzędu 64 mld zł. Zapisane w planie przedsięwzięcia mają umożliwić przyłączenie nowych źródeł takich jak 18 GW mocy z morskich elektrowni wiatrowych, 45 GW elektrowni fotowoltaicznych, przyłączenie elektrowni jądrowej na Pomorzu, a także oddanie do eksploatacji małych reaktorów jądrowych.
Potrzeby mogą okazać się przy tym jeszcze większe. PSE szacowały potrzebną kwotę na podstawie obowiązujących dokumentów strategicznych. Wiadomo jednak, że przynajmniej część z nich obecny rząd będzie aktualizował, a zmiany będą iść w kierunku większej roli OZE i większej skali elektryfikacji transportu czy ciepłownictwa.
Polska nie jest przy tym odosobniona, jeśli chodzi o konieczność inwestowania w sieci. Przestarzałych jest ok. 40 proc. systemu sieci w UE. Z brakiem możliwości przyłączeniowych mogą się już niedługo zmierzyć chociażby niemieckie projekty związane z farmami wiatrowymi na morzu, co opisywaliśmy w tym artykule. Z kolei w minionym tygodniu brytyjski operator wskazał, że potrzeby inwestycyjne, jeśli chodzi o sieć, wyniosą na Wyspach do 2035 roku 58 mld funtów, a nie 54 mld funtów, jak szacowano dwa lata temu.
Zwiększenie szacowanej kwoty wynika z tego, że brytyjski operator uwzględnił nowe zapodziewane inwestycje w moce produkcyjne. W Polsce rewizja planu PSE także może być konieczna, co będzie oznaczało dodatkowe koszty. Jak oszacował ostatnio think tank Ember, Polska jest w gronie kilkunastu europejskich krajów, gdzie oficjalne krajowe plany rozwoju sieci są niewystarczające, jeśli moce OZE miałyby się w nich rozwijać zgodnie z prognozami rynkowymi. Sytuacja jest szczególnie paląca, jeśli chodzi o nowe moce z fotowoltaiki. Różnica między prognozami możliwości rozwoju rynku energii ze słońca a oficjalnymi planami rozwoju sieci wynosi w Polsce ponad 42 GW. To największa luka spośród 23 przeanalizowanych krajów UE.
Skali problemu nie docenia w pełni także Unia Europejska, wynika z analizy think tanku. UE szacuje wielkość kwot potrzebnych na inwestycję w sieci we wszystkich krajach członkowskich na poziomie 58,4 mld euro rocznie do 2030 roku. To ogromna kwota, ale nadal o 5 mld euro rocznie za mała, jeśli chcemy wykorzystywać pełen potencjał mocy OZE - wskazuje Ember.
W Polsce stawką jest zresztą nie tylko tempo zielonej transformacji. Chodzi także o bezpieczeństwo całego systemu. Jak obliczyły PSE, w polskim systemie energetycznym potrzeba znacznie więcej energii, niż się obecnie produkuje. "Dla zapewnienia spełnienia w przyszłości standardu bezpieczeństwa konieczne jest podjęcie pilnych działań prowadzących do zwiększenia dostępnych mocy dyspozycyjnych" - wskazuje spółka w najnowszym raporcie.
Więcej mocy potrzeba, aby zapewnić odpowiedni poziom rezerw. Już w przyszłym roku luka pomiędzy potrzebną a dostępną mocą wyniesie 1,4 GW - szacują PSE. W 2035 roku będzie to już 13,6 GW. Dodatkowo ich prognoza jest obarczona raczej ryzykiem w górę. Bo szybsze tempo transformacji, opóźnienia w oddawaniu do użytku zaplanowanych elektrowni, niekorzystne warunki pogodowe czy problemy z istniejącymi blokami energetycznymi będą tylko zwiększać zapotrzebowanie Polski na dodatkową moc.
Martyna Maciuch