Wiatraki, fotowoltaika i dużo mniej węgla. Znamy plan rządu na energetykę

Nakłady inwestycyjne na energetykę i zieloną transformację do końca dekady sięgną 300 mld zł. Tak zakłada bazowy scenariusz przedstawiony przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Resort przedstawił długo oczekiwany dokument, który prezentuje kluczowe założenia dotyczące energetyki i zmniejszania emisji na najbliższe lata. Sprawdzamy, jakich zmian się spodziewać.

Mniej emisji CO2, dużo mniej węgla spalanego w elektrowniach, za to nieco więcej gazu i dużo więcej OZE. To wszystko za 300 miliardów złotych. Tak ma wyglądać polska energetyka w następnych latach. Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiło wyczekiwaną przez branżę i inwestorów aktualizację Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu (KPEiK). To dokument obejmujący lata 2021-2030. Zawiera perspektywę tego, jak będzie przez ten czas wyglądać będą wyglądać kwestie związane z energetyką. Chodzi więc o to, co z czego będziemy ją wytwarzać, ile zużywać, co ma się zmienić oraz ile to wszystko będzie kosztować. 

Reklama

Powstanie też druga, ostateczna wersja dokumentu. Trzeba ją przyjąć do końca czerwca tego roku. Resort zaznacza, że chce prowadzić w tej sprawie szerokie konsultacje społeczne. 

KPEiK. Dokument, który powinniśmy byli przyjąć już dawno

Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu to jeden z kilku dokumentów strategicznych dotyczących polskiej energetyki, odejścia od węgla i ogólnie - podejścia do spraw klimatu. Obejmuje on zagadnienia związane z całą gospodarką.

Przyjąć taki plan musiał każdy kraj UE. Polska przyjęła pierwszą wersję KPEiK w 2021 roku, ale wymagała ona aktualizacji. Termin złożenia jej pierwszej wersji upływał już dawno, bo w czerwcu 2023 roku. Jednak, w wyniku tarć w poprzedniej koalicji rządowej, aktualizacji nigdy nie przyjęto. Co więcej, za niezłożenie tego dokumentu w terminie groziły nam kary finansowe. Ostatecznie Komisja Europejska zgodziła się w wyniki negocjacji z obecnym rządem Polski, aby pierwsza wersja dokumentu wpłynęła do końca lutego. Złożono ją z jednodniowym poślizgiem - wskazywali przedstawiciele ministerstwa na spotkaniu z dziennikarzami dotyczącym dokumentu.

- To nie jedyny powód, dla którego przygotowaliśmy aktualizację KPEiK - mówiła o przyjęciu dokumentu wiceminister środowiska klimatu i środowiska Urszula Zielińska na spotkaniu z dziennikarzami. - Potrzebujemy takiego planu, bo potrzebujemy znać kierunki rozwoju kraju. Inwestorzy potrzebują wiedzieć, w co warto inwestować, co przyniesie duże stopy wzrostu, a co odchodzi do lamusa.

- Dla niektórych to będzie plan zbyt ambitny, dla niektórych za mało - powiedziała z kolei o KPEiK minister Paulina Hennig-Kloska. - Każda epoka ma dziedziny gospodarki, które wschodzą i dziedziny które wychodzą. Gdybyśmy bronili maszyn do pisania, nie mielibyśmy takiego rozwoju IT. Dokładnie tak samo będzie wyglądała transformacja energetyczna. To jest naturalny etap rozwoju świata i ekonomii - dodała. 

- Naszym celem jest, żeby nie pozostać z tyłu. A grozi nam to z dwóch powodów: bez transformacji możemy być nieatrakcyjni dla inwestorów albo mieć nieefektywną gospodarką o niskich dochodach per capita i z miejscami pracy które nie dają zarobić tyle ile w Europie Zachodniej - wskazała, mówiąc o tym czemu rząd chce inwestować w transformację.

Znamy wersją minimum. Może być tylko ambitniej

Pierwsza wersja aktualizacji KPEiK, którą poznaliśmy w tym tygodniu jest bazowym scenariuszem, opierającym się tylko na już zaplanowanych inwestycjach, finansowaniu i braku zmian regulacyjnych. Kolejna wersja, którą mamy poznać na przełomie maja i czerwca, jeśli już, to będzie bardziej, a nie mniej ambitna. 

Już wersja, którą znamy dzisiaj, pokazuje że Polskę czekają w ciągu kilku lat spore zmiany. Znacząco spadnie między innymi popyt na węgiel - szacuje MKiŚ. W 2020 roku wynosił on 52 mln ton węgla. W przyszłym roku ma spaść do 41 mln ton, a w 2030 roku - 30 mln ton. Spadek zużycia ma więc wynieść 42 procent w porównaniu z 2020 rokiem.

Przypomnijmy, że w 2023 roku wydobycie węgla kamiennego w polskich kopalniach wyniosło 48,3 mln ton. Dodatkowo popyt na poziomie 30 mln ton jest szacowany we wszystkich sektorach gospodarki, a więc także w ciepłownictwie, gdzie w wielu ciepłowniach i gospodarstwach domowych konieczny jest póki co węgiel importowany. Popyt na krajowy węgiel kamienny węgiel w Polsce w 2030 roku będzie więc znacząco niższy niż wynosi obecnie jego wydobycie. 

- Szacunki dotyczące węgla są zgodne z wnioskiem notyfikacyjnym dotyczącym umowy społecznej, przekazanym Brukseli przez Ministerstwo Przemysłu - zapewniła o tę wiceminister Urszula Zielińska. Jak dodała, to ten resort będzie zgodnie z nowym podziałem odpowiedzialny za to, jaka jest podaż węgla w Polsce. - My w KPEiK mieliśmy za zadanie jedynie oszacować popyt - podkreśliła Zielińska.

OZE ma się prężnie rozwijać. Głównie dzięki dwóm technologiom

Spadek popytu na węgiel będzie się wiązał z tym, że będzie on coraz rzadziej używany. Wzrośnie za to rola gazu oraz rola OZE. Gazu w polskiej energetyce będzie się zużywać w 2030 roku 25 mld metrów sześciennych. To prawie o jedną piątą (19 proc.) więcej niż w 2020 roku. 

Ale prawdziwy wzrost czeka nas, jeśli chodzi o OZE. Odnawialne źródła energii mają w 2030 roku odpowiadać prawie za jedną trzecią całkowitego zużycia energii w Polsce. W podziale na poszczególne sektory będzie to: 18 proc. zużycia energii w transporcie, 32 proc. zużycia energii w ciepłownictwie i połowa zużycia energii elektrycznej. 

Dla porównania - w zeszłym roku z odnawialnych źródeł wyprodukowano 23,7 proc. prądu w Polsce. Udział OZE w produkcji energii elektrycznej ma być więc za sześć lat dwa razy większy niż teraz. Szacunki ministerstwa zakładają powstanie planowanych elektrowni wiatrowych na morzu, ale mocy z OZE ma przybywać głównie dzięki dwóm źródłom: fotowoltaice i wiatrakom na lądzie.

Obecna wersja KPEiK jest ambitniejsza od wersji sprzed aktualizacji i jeśli chodzi o spadek popytu na węgiel, i jeśli chodzi o udział OZE w polskim miksie energetycznym. Ale, nawet przy tych zrewidowanych założeniach, Polsce nie uda się do 2030 roku osiągnąć poziomu redukcji emisji CO2 zakładanego przez UE. Przypomnijmy, że oficjalnym celem Unii jest średni spadek emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. w porównaniu z 1990 rokiem - do 2030 roku. Emisje naszego kraju mają spaść zaś o 35 procent. Różnica jest więc spora. Jak przypominają przedstawiciele MKiŚ, 55 proc. spadku odnosi się do średniej redukcji emisji w całej UE. 

Na spotkaniu z dziennikarzami resort wskazał też, ile ma kosztować realizacja planu ze wstępnej wersji KPEiK. 300 mld zł - to kwota, jakiej będzie potrzeba na inwestycje do końca dekady. I to nieuwzględniająca znaczących wydatków potrzebnych na wzmocnienie sieci przesyłowych i dystrybucyjnych, bez których trudno jest uruchamiać nowe źródła OZE.

Martyna Maciuch

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: klimat | energetyka | odnawialne źródła energii | węgiel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »