Niemcom za wolno idzie z wiatrakami. Problemy branży czuć już w Polsce
Niemcy mogą mieć problem ze zrealizowaniem swoich planów inwestycyjnych dotyczących morskich farm wiatrowych. Branża alarmuje, że zamówień jest za mało i że potrzeba silniejszego rządowego wsparcia w tej kwestii. Niemcy to niejedyny kraj, w którym morska energetyka wiatrowa doświadcza problemów. Sprawdzamy, czy problemy w branży są już odczuwalne także w Polsce.
Niemcy za wolno budują nowe farmy wiatrowe na morzu - alarmują organizacje branżowe naszego zachodniego sąsiada. Jak wskazują, tempo inwestycji jest za wolne, żeby udało się osiągnąć cel za 2030 rok - informuje portal Euractiv. Niemcy planują w 2030 roku mieć 30 gigawatów (GW) mocy zainstalowanej z farm typu offshore. Obecnie mają 8,5 GW. Żeby zrealizować plany, potrzebują zwiększyć swoje moce 3,5-krotnie w ciągu sześciu lat.
To o tyle istotne, że rozwój morskich farm wiatrowych jest jednym z kluczowych założeń, na których Niemcy opierają swój harmonogram odejścia od węgla. W 2022 roku rząd przyjął plan, zgodnie z którym niemiecka produkcja prądu do 2030 roku w 80 proc. ma się opierać na OZE. W 2023 roku udział odnawialnych źródeł w produkcji energii elektrycznej wynosił 59,7 procent.
"Żeby poradzić sobie z tym znacznym, nieuchronnym wzrostem mocy, łańcuch wartości morskiej energetyki wiatrowej potrzebuje programu politycznego wsparcia branży" - zaapelowała do rządu pod koniec stycznia koalicja niemieckich stowarzyszeń działających w branży. Jak wskazują, Niemcy, żeby mieć 30 GW mocy z morskiej energetyki wiatrowej do końca 2030 roku, kraj ten musi dodawać do systemu ok. 3,1 GW rocznie. Tymczasem w 2023 roku do sieci przyłączono 24 turbiny o mocy zaledwie 257 megawatów. W budowie są kolejne 74. To jednak wciąż za mało - alarmuje branża.
Jak podaje Euractiv, jednym z czynników hamujących inwestycje w branży jest problem dobrze znany także na naszym podwórku. Chodzi o kwestie przyłączenia do sieci. Zgodnie z dokumentem, do którego dotarł portal, podłączenie do sieci kilku obszarów, które mają zostać przeznaczone na budowę farm, zostanie opóźnione nawet o dwa lata. To oznacza, że 2 GW mocy do systemu dołączą w 2031 roku zamiast jeszcze w 2029 roku.
Istotnym problemem morskiej energetyki wiatrowej nie tylko w Niemczech, ale na całym świecie, są także wysokie koszty. Planowane kilka lat temu projekty okazują się obecnie jeszcze droższe w budowie - ze względu na rosnące koszty surowców i pracy. W obecnych czasach spowolnienia gospodarczego inwestorzy często nie chcą też angażować się w wieloletnie i wielomiliardowe projekty - a przynajmniej nie tak chętnie, jak przed pandemią. Dlatego część projektów nie dochodzi do skutku. Przykładowo na początku zeszłego roku szwedzki koncern energetyczny Vattenfall oświadczył, że zaprzestanie prac nad wielomiliardową farmą wiatrową Norfolk Boreas. Rosnące koszty inwestycji miały sprawić, że projekt okazał się nieopłacalny. Pod koniec 2023 roku plany budowy morskiej elektrowni wiatrowej w New Jersey z podobnych względach porzuciła firma Ørsted.
Problemy branży offshore mogą niepokoić ze względu na polskie plany rozwoju tego rodzaju energetyki. Zgodnie z oficjalnymi planami, w Polsce - która do tej pory nie dysponuje żadną morską elektrownią wiatrową - do 2040 roku ma być 18 GW mocy z tego źródła energii. Zapytaliśmy Orlen i PGE, których farmy na Bałtyku mają powstać i ruszyć jako pierwsze, o to, czy przewidują opóźnienia związane ze swoimi inwestycjami w tym zakresie.
Orlen planuje uruchomienie produkcji energii z wiatraków na morzu w 2026 roku. Wtedy ma zacząć działać budowana wspólnie z kanadyjską firmę Northland instalacja Baltic Power o mocy 1,2 GW. PGE, wraz ze spółką Ørsted, planuje zaś zakończenie do końca 2027 roku budowy farmy Baltica 2 o mocy ok. 1,5 GW.
"Morska energetyka wiatrowa stanowi jeden z głównych kierunków rozwoju grupy. Orlen dysponuje koncesjami, pozwalającymi na budowę w polskiej części Bałtyku farm wiatrowych o łącznej mocy szacowanej na ok. 6,4 GW" - przekazała Interii pierwsza ze spółek. "Nie widzimy zagrożenia dla realizacji wspomnianych projektów. Wymienione inwestycje są nie tylko priorytetem grupy, ale, w szerszym wymiarze, są gwarancją zapewnienia konkurencyjności i rozwoju polskiej gospodarce w oparciu o nowoczesne, odnawialne źródła energii" - zapewnia koncern.
W podobnym tonie wypowiada się Polska Grupa Energetyczna. "Przygotowania do budowy Morskiej Farmy Wiatrowej Baltica w zakresie etapu Baltica 2 postępują zgodnie z harmonogramem" - informuje nas biuro prasowe grupy. Jak podano, zakontraktowano już wszystkie komponenty dla części morskiej - turbiny, fundamenty, morskie stacje transformatorowe, kable wewnętrzne i eksportowe. "Zakontraktowaliśmy także statki do instalacji kabli oraz turbin. W styczniu podpisaliśmy umowę z generalnym wykonawcą lądowej infrastruktury przyłączeniowej" - wskazuje biuro prasowe PGE.
PGE zauważa jednak wzrost kosztów w branży. "Odnotowywany jest wzrost kosztów komponentów na wielu rynkach (europejskim, azjatyckim, amerykańskim)" - przyznaje biuro prasowe firmy. "Te globalne wyzwania wywierają wpływ na łańcuchy dostaw materiałów i usług niezbędnych do inwestycji w offshore wind, nie wpływają jednak na nasze plany dotyczące realizacji inwestycji w morskie farmy wiatrowe" - dodano w komentarzu przekazanym Interii.
Jeśli chodzi o Baltic Power, czyli instalację, która mu ruszyć już w 2026 roku, "koncern posiada komplet pozwoleń na budowę i zabezpieczył wszystkie komponenty farmy oraz finansowanie projektu" - podaje nam spółka. "Finalną decyzję poprzedził szereg analiz, operacyjnych i finansowych, które pozwoliły zweryfikować koszty i stworzyć rzetelny i wiążący harmonogram jego realizacji" - podkreśla koncern.
Jak wskazuje nam firma, projekt Baltic Power jest realizowany zgodnie z harmonogramem, a jego zakończenie planowane jest na 2026 rok.
O to, jak problemy zauważane w branży mogą wpłynąć na polskie plany związane z energetyką wiatrową, pytamy także Janusza Gajowieckiego, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW). - Obecna sytuacja na rynkach światowych postawiła inwestorów przed dużym wyzwaniem. Łańcuch dostaw jest nadwyrężany od dłuższego czasu. Wpłynęła na to zarówno pandemia Covid-19, jak i inwazja Rosji na Ukrainę - przyznaje Gajowiecki. - Na szczęście Polska jest w dobrej sytuacji, pierwsza faza inwestycji ma przygotowany system kontraktów różnicowych. Stabilizuje on przeprowadzane projekty i pozwala optymistycznie patrzeć na kalendarz realizacji projektów offshore'owych w Polsce - dodaje jednak.
- Jeśli chodzi o inwestorów, to obecnie sytuacja jest stabilna, ale sprawa wygląda inaczej z łańcuchem dostaw. W kontekście morskiej energetyki wiatrowej jest on w początkowej fazie rozwoju. Europa toczy wyścig z krajami azjatyckimi o to, kto będzie w przyszłości realizował projekty morskich farm wiatrowych - wskazuje ekspert w odpowiedzi na pytanie, czy mimo deklaracji, że plany idą zgodnie z harmonogramem, można się spodziewać opóźnień w budowie morskich wiatraków. Żeby uniknąć problemów, z jakimi borykają się inne państwa, ważne jego zdaniem jest uniezależnienie się od Chin, jeśli chodzi o dostawy komponentów oraz ciągłość inwestycyjną. - Takie projekty planuje się na wiele lat, nie tylko w kontekście jednego aspektu inwestycji. Ważna jest długoterminowa strategia, jasno wyrażona w polityce energetycznej państwa. Jako branża, mamy nadzieję, że dyskusja na jej temat rozpocznie się jak najszybciej - dodaje.
Prezes PSEW wskazuje na kilka postulatów wobec rządu, które sformułowała branża. Potrzebne są między innymi zmiany regulacyjne i techniczne. - Jedną z kluczowych kwestii jest rewizja Planu Zagospodarowania Przestrzennego Polskich Obszarów Morskich (PZPPOM) w celu umożliwienia rozwoju projektów II, a nawet III fazy - mówi Gajowiecki. - Kwestia rozszerzenia Planu o nowe obszary jest polityczna i wymaga impulsu - w postaci odpowiednich zapisów w obecnie aktualizowanej Polityce Energetycznej Polski oraz w polskim prawie - dodaje. Dzięki takiej rewizji planu zgodnie z postulatami branży Polska mogłaby osiągnąć potencjał 30 GW z morskich farm wiatrowych.
Konieczne jest także stworzenie przepisów dotyczących kabli na morzu, wprowadzenia większej elastyczności w procesie realizacji projektów morskich farm wiatrowych i umożliwienie sprzedaży energii z takiej farmy jeszcze przed jej uruchomieniem - tak, aby zminimalizować ryzyko po stronie inwestorów. - Polski przemysł ma ogromny potencjał do tego, aby być istotnym graczem w globalnym łańcuchu dostaw dla lądowej oraz morskiej energetyki wiatrowej. Jednak bez solidnej polityki przemysłowej skupionej na OZE, w tym w szczególności na sektorze wiatrowym, istnieje ryzyko, że nie wykorzystamy szansy, jaka stoi dziś przed polskim przemysłem - podsumowuje prezes PSEW.
Martyna Maciuch