Można odzyskać pieniądze za wycieczkę
Jak odzyskać pieniądze za anulowaną wycieczkę? Pandemia koronawirsa pokrzyżowała plany urlopowe większości Europejczyków, a zarezerwowane wyjazdy zagraniczne trzeba było odwołać. Eksperci wskazują, kiedy i na jakich warunkach można odzyskać pieniądze za anulowaną wycieczkę.
W przypadku konieczności odwołania wyjazdu zagranicznego zastosowanie znajduje Ustawa o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych. Od umowy związanej ze świadczeniem usług turystycznych może odstąpić zarówno podróżujący jak i organizator. Zapytaliśmy ekspertów, jakie są prawa klientów w zależności od sytuacji, w której się znaleźli.
- Jako uczestnik nie będziemy ponosić kosztów odstąpienia od udziału w zorganizowanej wycieczce, zarówno objazdowej jak i podróży do docelowego miejsca, w przypadku nieuniknionych i nadzwyczajnych okoliczności występujących w tym obszarze lub jego najbliższym sąsiedztwie. Zdarzenia te muszą mieć dodatkowo znaczący wpływ na realizację wyjazdu lub przewóz podróżnych do konkretnego miejsca - wskazuje Michał Herde, prezes warszawskiego oddziału Federacji Konsumentów i ekspert platformy Kapitalni.org.
Zgodnie z ustawą przez nieuniknione i nadzwyczajne okoliczności należy rozumieć sytuację pozostającą poza kontrolą strony powołującej się na taką sytuację, której skutków nie można było uniknąć, nawet gdyby podjęto wszelkie rozsądne działania. Pewną wskazówkę w interpretacji tego pojęcia daje preambuła do unijnej dyrektywy turystycznej, która za takie okoliczności uznaje "znaczące zagrożenie dla zdrowia ludzkiego, takie jak wybuch epidemii poważnej choroby w docelowym miejscu podróży".
Jak wyjaśnia Michał Herde, specyfika klauzul dotyczących stanów nadzwyczajnych i siły wyższej polega na tym, że są one rzadko używane. W obecnej sytuacji, kiedy zawieszone zostały połączenia międzynarodowe, konsument powinien jak najszybciej zwrócić się do biura podroży i zażądać zwrotu pieniędzy. Skoro zawieszono ruch lotniczy, biuro podróży powinno zwrócić pieniądze, bo nie wykonało usługi.
Trudno jednak przewidzieć, co będzie dalej. Nie wiadomo, w jaki sposób zareagują organizatorzy turystyki, czy nie zaczną upadać i będą wypłacalni.
- W przypadku niektórych biur podróży sytuacja jest jasna, bo od razu ogłosiły one, że odwołują wyjazdy zagraniczne nie tylko na czas zamknięcia granicy ale i na później, w niektórych przypadkach nawet do końca marca. I tutaj mamy jasność, bo jeżeli organizator odwołuje wyjazd, to cała kwota powinna wrócić do klienta. Jeżeli biura podróży nie wykonały takiego ruchu, to wracamy do ustawy o imprezach turystycznych - mówi dr Piotr Cybula, radca prawny, autor bloga prawoturytyczne.com.
Jak tłumaczy Interii, jeżeli granice były zamknięte i nie można było wykonać lotu, który został przewidziany w umowie, to po pierwsze organizator może odwołać całą imprezę turystyczną, powołując się na wystąpienie przesłanki nadzwyczajnych okoliczności.
- To rozwiązanie proste, ale rodzi zobowiązanie do zwrotu klientowi całości wpłaconej kwoty. Nie jest to łatwa sytuacja. Dlatego pojawiły się akcje pod hasłem "zmień termin, a nie odwołuj", bo biura podróży nie chowają tych pieniędzy od klienta do worka, tylko mają zobowiązania względem podwykonawców. A praktyka pokazuje, że reakcja tych podwykonawców jest różna, bo oni też są stratni - mówi Cybula.
Druga możliwość dla organizatora wyjazdu turystycznego to właśnie zaproponowanie zmiany umowy lub alternatywnej imprezy turystycznej, ale klient nie musi się na to zgodzić i może od umowy odstąpić, domagając się zwrotu całości wpłaconej kwoty.
Jeżeli organizator ani nie odwołuje imprezy turystycznej, ani nie proponuje zmiany umowy, to w takich okolicznościach klient może sam odstąpić od umowy, wskazując na wystąpienie nadzwyczajnych okoliczności.
W sytuacji, kiedy klient odwołał wycieczkę przed wprowadzeniem obostrzeń na granicach, wiele zależy też od tego, kiedy miało dość do wyjazdu i czy biuro podróży wcześniej wiedziało o nadzwyczajnych okolicznościach w miejscu docelowym podróży. - Jeżeli klient - z obawy o swoje zdrowie - odstąpił od umowy przed zamknięciem granic i nie udało mu się dojść do porozumienia z biurem podróży, to jeżeli nie zgadza się z kosztami rezygnacji określonymi przez organizatora, może wystąpić na drogę sądową - wyjaśnia Interii Piotr Cybula.
Trzeba jednak pamiętać, że sąd powszechny to ostatnie ogniwo sporu i najpierw należy próbować porozumienia na linii konsument-biuro podróży. Cybula tłumaczy, że już w sądzie pojawiają się dwa możliwe scenariusze. Konsument może przekonywać sąd, że mimo braku zamknięcia granic, wcześniej występowały okoliczności nadzwyczajne uzasadniające - w świetle ustawy - rezygnację z wyjazdu. - Z pewnością w niektórych przypadkach argumentacja ta będzie zasadna, zwłaszcza w świetle preambuły do dyrektywy turystycznej, która w tym kontekście wspomina także o epidemii.
Jeżeli uda się przekonać sąd, to powinien on zasądzić zwrot całej kwoty klientowi - mówi ekspert. W drugim scenariuszu sąd może uznać, że takie "nadzwyczajne okoliczności" nie wystąpiły, ale wtedy organizator nie może dowolnie zachować całej opłaty za wycieczkę. Niektórzy wpisują do umowy kwoty ryczałtowych "potrąceń". Jeżeli ich nie przewidziano, to pojawia się ustawowy mechanizm, który zakłada, że klient ponosi wysokość opłaty, która odpowiada cenie imprezy turystycznej, pomniejszonej o zaoszczędzone koszty lub wpływy z tytułu alternatywnego wykorzystania danych usług turystycznych.
- Czyli klient może powiedzieć, że organizator wyjazdu turystycznego mógł, na przykład odwołać rezerwację hotelową i zaoszczędzić koszty. Oczywiście, czy było to możliwe, to zależy od okoliczności. W każdym razie podróżny może zażądać od organizatora w takiej sytuacji uzasadnienia wysokości opłaty za odstąpienie od umowy - dodaje Piotr Cybula. Jak zauważa z kolei Michał Herde, formalnie, jeżeli konsument powołuje się na nadzwyczajne okoliczności, to musi te okoliczności wykazać. Nie ma znaczenia, czy administracyjnie doszło do zakazu poruszania się. Konsumentowi pomogą wszystkie doniesienia medialne na obszarze ogarniętym epidemią, to nie jest jednak prosta sytuacja dowodowa. - Przecież raczej nikogo z Włoch nie przywieziemy na świadka do sądu w sytuacji sporu. Wiele zależy od rzecznika konsumentów, czy prawnika w konkretnej sprawie i czy uda im się te dowody zebrać oraz przekonać sąd - wyjaśnia Herde.
Dalszy rozwój pandemii jest trudny do przewidzenia, dlatego wątpliwości mogą dotyczyć także przyszłych wyjazdów, zaplanowanych na kwiecień lub maj. Prawo do odstąpienia od umowy przez klienta, który wykupił zagraniczną wycieczkę w tych terminach, nie jest więc oczywiste. - Mamy taką interpretację Ministerstwa Rozwoju i ja się z nią zgadzam, że nie mamy pewności, czy te wyjazdy się nie odbędą i klienci powinni zachować dużą ostrożność z myślą o anulowaniu rezerwacji. Nie należy dokonywać pochopnych kroków - podkreśla w rozmowie z Interią dr Piotr Cybula, radca prawny, autor blogaprawoturytyczne.com.
- Nie wiadomo czy na danym obszarze będzie bezpiecznie, albo nawet czy po wygaśnięciu ogniska epidemii, będzie można tam bezpiecznie pojechać ze względu na poziom działania administracji państwowej oraz stan infrastruktury - zauważa z kolei Michał Herde, prezes warszawskiego oddziału Federacji Konsumentów i ekspert platformy Kapitalni.org. Klienci i tak znajdują się w lepszej sytuacji niż organizatorzy turystyki, bo są chronieni na wypadek niewypłacalności biura podróży.
W Polsce istnieje dwufilarowy system takiej ochrony.
- Pierwszy filar wiąże się z tym, że każdy organizator imprez turystycznych powinien zawrzeć umowę zabezpieczenia finansowego na wypadek swojej niewypłacalności. Ponad 90 proc. biur podróży w praktyce korzysta z narzędzia, jakim są gwarancje ubezpieczeniowe. Jeżeli zabraknie pieniędzy z pierwszego filara, to wówczas można skorzystać z Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, który pełni funkcję drugiego filara ochrony - wyjaśnia Cybula.
Turystyczny Fundusz Gwarancyjny dedykowany jest dla organizatorów turystyki i pośredników turystycznych. Biura podróży doliczają do cen wycieczek składkę, która później w całości trafia do TFG. - W sytuacji upadłości biura podróży, osoby, które wykupiły wycieczki, mogą ubiegać się o pieniądze z Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego. Nie dostaną ich jednak wszyscy, ale te osoby, które aktualnie znajdują się na wyjeździe, albo osoby, które jeszcze nie wyjechały.
Konsumenci, którzy wcześniej sami odstąpili od umowy, mogliby próbować odzyskać swoje pieniądze z masy upadłościowej - wskazuje Michał Herde. I dodaje, że obecnie wszyscy są w trudnej sytuacji. Możliwe, że duża część rynku usług turystycznych się zlikwiduje i nawet Turystyczny Fundusz Gwarancyjny nie udźwignie wszystkich roszczeń klientów.
- Na koniec trzeba podkreślić, że pewna trudność w ocenie tej sytuacji, a jednocześnie ryzyko dla stron umowy, wiąże się z tym, że znajdujące zastosowanie przepisy ustawy o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych są stosunkowo nowe. Nie ma jeszcze istotnych orzeczeń, które mogłyby być pomocne.Dodatkowe bazują one na unijnej dyrektywie. Wiele wskazuje na to, że na wiele pytań będzie musiał odpowiedzieć Trybunał Sprawiedliwości UE, a ten znany jest z tego, że czasem przyjmuje twórczą wykładnię, wychodząc poza literalne brzmienie przepisów - podsumowuje Piotr Cybula.
Dominika Pietrzyk