Po brexicie utrudnienia w przewozach z Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej
Polscy przewoźnicy napotykają na problemy na granicy przy wywożeniu towarów z Wielkiej Brytanii. To efekt brexitu, który przywrócił procedury celne w przewozach z Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej. Od 1 lipca takie same zasady zaczną obowiązywać przy wwożeniu wszystkich towarów na Wyspy.
- Widzimy bardzo duże utrudnienia szczególnie w przewozach z Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej. Przez pół roku mamy uproszczoną procedurę wwozową z UE do Wielkiej Brytanii, ale z Wielkiej Brytanii do Unii obowiązuje już standardowa procedura i pełne formalności. Takie jak te, które stosuje się teraz w przewozach z Białorusi, Ukrainy czy Turcji - wyjaśnia Interii Joanna Popiołek ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Podkreśla przy tym, że to pierwszy miesiąc po brexicie i wszyscy uczą się procedur. - Uczą się też brytyjscy eksporterzy, agenci celni i przewoźnicy. Nie ma też jeszcze pełnego ruchu. Ten ze stycznia jest niższy w porównaniu do ubiegłego roku - ocenia Popiołek.
Opowiada też o problemach, które zgłaszają polscy kierowcy, którzy kursują na Wyspy. - Po pierwsze, dokumenty przygotowywane po stronie brytyjskiego eksportera, często są błędne i trzeba je dokładnie sprawdzać. Nie zgadzają się nam dane na fakturach, deklaracjach wywozowych, a auta stoją, dopóki sytuacja się nie wyjaśni - mówi Popiołek.
Po drugie, po stronie brytyjskiej jest niewystarczająca liczba usługodawców, którzy byliby w stanie zapewnić gwarancję tranzytową, bo żeby wjechać do Unii Europejskiej, trzeba to zrobić w procedurze tranzytu celnego. O co chodzi w praktyce?
- Jeśli mamy towar o wartości 1 mln zł to około 30 proc. z tej kwoty stanowią należności celne. Ktoś musi zagwarantować pieniądze na te należności na wypadek, gdyby towary zaginęły. Jeżeli towar wjechałby przez Calais i zaginął w drodze np. do Polski, to francuska administracja zażądałaby należności celnych i podatkowych i nie obchodziłoby ją, gdzie i w jaki sposób ten towar się zgubił - tłumaczy nasza rozmówczyni. I uzupełnia, że ktoś kto nie dowiózł towaru do miejsca przeznaczenia i tak musiałby zapłacić należności celne i podatkowe. Takie są zasady kodeksu celnego Unii Europejskiej.
- Nic nie wjedzie na teren UE bez procedury tranzytu i zabezpieczenia. Po stronie brytyjskiej brakuje obecnie wystarczającej ilości usługodawców, którzy byliby w stanie zapewnić gwarancje tranzytowe. Nie przygotowali się na tą sytuację - ocenia Popiołek.
Od 1 lipca w taki sam sposób - czyli z koniecznością gwarancji - towary będą jechać z Unii Europejskiej do Wielkiej Brytanii. - Europejski rynek jest dobrze zorganizowany i powinniśmy dać sobie radę. Mamy potencjał i wiedzę, bo jeździmy na Wschód czy np. do Turcji. Unijnym usługodawcom powinno być łatwej. Wszystko jednak zależy od wolumenu przewozów. Jeśli będzie ich bardzo dużo, to też mogą pojawić się przejściowe kłopoty. Warto już dziś podjąć odpowiednie przygotowania - zauważa ekspertka ZMPD.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Wskazuje również, że Brytyjczycy nie raportują problemów. - Oni jadą z UE w sposób uproszczony. Nasi przewoźnicy jadąc z Wielkiej Brytanii do Unii, nie mają już takich uproszczeń. Jesteśmy bardzo aktywni w przewozach na kierunku brytyjskim i staliśmy się ofiarami nowej granicy celnej. Zależy nam na tym, żeby nadal wozić towary do/z Wielkiej Brytanii, ale w całym procesie transportowym liczy się ekonomika. Chodzi o to, żeby coś zawieźć i przywieźć, a nie wracać na pusto. Wtedy to jest po prostu nieopłacalne - podsumowuje Joanna Popiołek.
Dominika Pietrzyk