Bez emerytury małżeńskiej
W tym tygodniu rząd zdecyduje, czy będziemy mogli wybrać emeryturę małżeńską. Czy wysłucha głosu społeczeństwa? Trzęsienie ziemi wywołał nasz piątkowy tekst o tym, że wiele wskazuje na to, że emerytury małżeńskiej nie będzie. Napisaliśmy, że rządowy zespół, który opracowuje system wypłat z OFE, rozważa wycofanie się z propozycji, które zawierały emeryturę małżeńską (wspólne świadczenia dla małżonków). Na forach internetowych zawrzało.
W opinii wielu pozostawienie słabiej zarabiających kobiet z niskimi emeryturami po śmierci męża przy przepadku zgromadzonego przez niego kapitału jest niesprawiedliwe. W piątek pojawiła się nadzieja, że małżeńska nie zostanie wykreślona.
- Nic nie jest jeszcze przesądzone. Decyzję podejmiemy w przyszłym tygodniu - mówi Paweł Wypych, prezes ZUS, wiceszef rządowego zespołu, który pracuje nad dokończeniem reformy emerytalnej.
Ostatni obrońca
Nie wiadomo tylko, kto miałby bronić małżeńskiej. Romuald Poliński, drugi wiceszef zespołu, jest jej zadeklarowanym przeciwnikiem. Wspiera go wyliczeniami Stanisław Kluza, kolejny członek zespołu, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego. Ostatnim bastionem obrońców małżeńskiej był Paweł Wypych. To on był inicjatorem wpisania jej do ustawy. W piątek napisaliśmy, że także on się waha.
- Nie ja decyduję o systemie wypłat, lecz rząd - uspokaja Paweł Wypych.
Oznacza to, że kluczowe będzie zdanie szefa zespołu - wicepremiera Przemysława Gosiewskiego. Problem w tym, że jego poglądy nie są znane. Ludwik Dorn, jego poprzednik, opowiadał się zdecydowanie za. Premier Gosiewski publicznie się nie deklarował. Przedstawiciele rządu tłumaczą, że nie łamią wcześniejszych ustaleń. Mówią, że nigdy emerytury małżeńskiej nie obiecywali, lecz jedynie rozważali taką opcję. Fakty mówią co innego - w projekcie, który rząd rozesłał do konsultacji, ona jest. Potwierdzały to publiczne deklaracje.
- Rząd zmienia zdanie. W kwietniu Ludwik Dorn, ówczesny wicepremier, zorganizował konsultację wśród klubów parlamentarnych i wówczas jasno było powiedziane, że emerytura małżeńska będzie - mówi Tadeusz Tomaszewski, wiceszef sejmowej Komisji Polityki Społecznej, poseł SLD.
Nie zabierajcie
Odejście od emerytury małżeńskiej bulwersuje, bo oznacza brak jakiegokolwiek dziedziczenia kapitału emeryta. W przypadku indywidualnej, mimo że zmarły po kilku latach od zakończenia pracy emeryt zostawi na swoim koncie nawet kilkaset tysięcy złotych, rodzina nie dostanie ani grosza. W przypadku małżeńskiej pozostały przy życiu małżonek korzystałby ze wspólnego kapitału aż do śmierci. Indywidualna jest również niekorzystna dla rodzin, w których jedno z małżonków zarabia znacznie mniej lub nie pracuje. Po śmierci zostanie ze swoją niską emeryturą. W przypadku małżeńskiej dostawałby część wspólnej emerytury. Te argumenty przemawiają do posłów opozycji.
- Emerytura małżeńska jest skutecznym elementem polityki prorodzinnej, bo zabezpiecza sytuację kobiet. Nie skazuje ich na niskie dochody na emeryturze. Poza tym jest sprawiedliwa społecznie. Ogranicza również najbardziej drażliwy dla ludzi fakt, że nie będą mogli przekazywać zgromadzonych pieniędzy. Taka była idea wprowadzenia nowego systemu - w odróżnieniu od starego tu pieniądze odkładało się na swoją emeryturę, a nie do systemu - mówi Tadeusz Tomaszewski. I przestrzega przed konsekwencjami wykreślenia małżeńskiej.
- Ludzie poczują się oszukani i rozczarowani reformą. To odbije się na zaufaniu do instytucji finansowych. Konsekwencje tego, że ludzie przestaną odkładać, będą opłakane - dodaje Tadeusz Tomaszewski.
Grzegorz Nawacki