Emerytury: Znikający staż

W nowym, kapitałowym systemie emerytalnym staż ubezpieczeniowy nie będzie warunkiem do uzyskania prawa do emerytury. Jeśli przyszły emeryt nie osiągnie określonego progu stażu, po 67. roku życia dostanie tylko to, co zgromadził w OFE.

Dyskusja na temat emerytur skoncentrowała się na wydłużeniu wieku emerytalnego do 67. roku życia. Jednak niepokój budzi więcej elementów nowego systemu. Wśród nich staż pracy.

Staż do minimum

Emerytalny system zdefiniowanej składki, czyli system kapitałowy, będzie obowiązywał od 2014 roku. W całości obejmie osoby urodzone po 1 stycznia 1969 roku.

- W poprzednim systemie, systemie zdefiniowanego świadczenia emerytalnego, najważniejsze w przypadku uzyskania prawa do emerytury było osiągnięcie odpowiedniego stażu i wieku - mówi Jacek Dziekan, rzecznik ZUS. - Decydujące znaczenie dla wysokości emerytury miał dochód osiągnięty w ostatnich latach aktywności zawodowej. W przypadku systemu zdefiniowanej składki tego nie ma - liczy się uzbierany kapitał.

Reklama

W systemie kapitałowym staż ubezpieczeniowy jest warunkiem do uzyskania emerytury minimalnej.

- W przypadku nieuzbierania przez ubezpieczonego wystarczającego kapitału, wymagane jest legitymowanie się minimalnym stażem ubezpieczeniowym po to, aby mieć gwarancję najniższej, określonej prawem emerytury - mówi Jacek Dziekan. - Aktualnie staż ten wynosi 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn. Zgodnie jednak z ostatnimi zmianami w prawie staż dla kobiet będzie stopniowo wydłużany, by docelowo wynosił 25 lat. I tak dłuższy o 1 rok staż będą musiały udowodnić kobiety, które na emeryturę w podwyższonym wieku emerytalnym będą przechodziły w okresie od 1 stycznia 2014 r. do 31 grudnia 2015 r., czyli panie urodzone między 1 października 1953 r. a 31 marca 1955 r. Kobiety, które powszechny wiek emerytalny ukończą do 30 września 2013 r., do uzyskania najniższej emerytury - tak jak obecnie - muszą udowodnić 20-letni staż pracy.

Osoby urodzone po 1 stycznia 1969 roku, by uzyskać emeryturę minimalną, będą musiały wykazać 25 lat stażu ubezpieczeniowego. Proporcje okresów składkowych i nieskładkowych są takie same, jak w starym systemie (maksymalna liczba lat nieskładkowych nie może przekroczyć 1/3 okresów składkowych).

A co, jeśli ktoś nie wykaże minimalnego stażu? Po 67. roku życia będzie otrzymywać jedynie pieniądze, które zgromadził w OFE. Pieniądze z ZUS przejdą na rzecz państwa.

Wyjątek w częściowych

Staż ubezpieczeniowy będzie wymagany też w przypadku, gdy ktoś będzie chciał przejść na emeryturę częściową. Będą mogły z niej skorzystać osoby, które - jak mówi ustawa - "mają okres składkowy i nieskładkowy wynoszący co najmniej 35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn" oraz "osiągnęli wiek wynoszący co najmniej 62 lata dla kobiet i co najmniej 65 lat dla mężczyzn".

Może się jednak okazać, że problem będziemy mieć z głowy, bo nie będzie się nam opłacało z emerytury częściowej skorzystać. Jej pobieranie będzie zmniejszało pulę naszego kapitału emerytalnego, który będzie wypłacany w całości po ukończeniu 67. roku życia.

- Częściowa emerytura jest moim zdaniem oszukańczym zabiegiem - mówi prof. Ryszard Bugaj. - Nikt nie ukrywa, że będzie to świadczenie bardzo niskie. Przypuszczam, że będą szli na to tylko ludzie zagrożeni brakiem pracy pod koniec swojej kariery zawodowej. Ochrona pracownika przed zwolnieniem istnieje, ale jest zawsze wątpliwa. Jak pracodawca chce kogoś zwolnić, to go zwolni, w myśl zasady, że jak chcesz uderzyć psa, to kij się znajdzie.

Umiesz liczyć, licz na siebie

- W starym systemie, nawet jak człowiek miał niską pensję, nie naskładał kapitału emerytalnego, to wymagany staż był na tyle krótki, że emeryturę miał - mówi prof. Grażyna Ancyparowicz.

W nowym systemie emerytalnym przede wszystkim liczy się to, czy osiągnęło się cezurę wiekową - 67 lat. Niezależnie od warunków panujących na rynku pracy musimy zadbać, by na naszym koncie emerytalnym było jak najwięcej pieniędzy. Wówczas cały zebrany kapitał po osiągnięciu 67. roku życia zostanie podzielony przez średnie prognozowane lata życia dla osoby w danym wieku, czyli dziś średnio 233 miesiące (niespełna 20 lat).

W systemie kapitałowym obywatel musi liczyć tylko na siebie. Nikt jednak nie pyta o odpowiedzialność państwa - niskie płace, prowadzenie polityki, która nie promuje zatrudniania na podstawie umowy o pracę, brak regulacji dotyczących opłacania minimalnych składek przez zdecydowaną większość samozatrudnionych, przyzwolenie na funkcjonowanie umów śmieciowych. Tworzy się natomiast system, w którym biedni borykać się będą z biedą do końca życia, a bogaci będą się bogacić również na emeryturze.

Odpowiedzialność obywateli, pieniądze państwa - komentuje Stanisław Szwed, poseł PiS Problem przenoszenia odpowiedzialności na obywateli pojawił się w 1998 roku, gdy zmienialiśmy cały system i przechodziliśmy na zdefiniowaną składkę. Wtedy pojawiły się szczytne hasła, że każdy odpowiada za siebie, zbieramy na własny kapitał i od tego kapitału będzie uzależniona nasza emerytura. Nie do końca przewidywaliśmy skutki tej reformy. Pierwszym nieprzewidzianym następstwem jest kompletny niewypał drugiego filaru, który się okazał dochodem dla towarzystw emerytalnych, a nie dla przyszłych emerytów. A druga kwestia to sposób zbierania tego dochodu. Dzisiaj mamy do czynienia z sytuacją, gdzie 30 proc. pracujących jest zatrudnianych na podstawie umów śmieciowych. Zatrudnieni na takich umowach odprowadzają albo minimalną składkę, albo jej nie płacą w ogóle. W takich realiach system kapitałowy się nie sprawdza. Państwo przerzuciło całą odpowiedzialność na obywateli, a nie zapewnia miejsc pracy, umów na czas nieokreślony, które tworzą stabilność przyszłej emerytury. Trzeba się zastanowić nad inną formą oszczędzania na emerytury, ale takich dyskusji się nie prowadzi. Problem przerzucenia obowiązków na obywateli przez państwo jest najbardziej widoczny w sytuacji, gdy ktoś nie ma stałej pracy, wyjechał za granicę lub pracuje na czarno. Po kilkudziesięciu latach takiej pracy zebrany kapitał nie wystarczy nawet na minimalną emeryturę. Kiedy Platforma Obywatelska podnosiła staż ubezpieczeniowy będący gwarantem do uzyskania emerytury minimalnej, byliśmy przeciwni. Zgłaszaliśmy poprawki, by utrzymać progi stażu na dotychczasowym poziomie. Pierwszą propozycją rządową było podniesienie stażu do 30 lat i dla mężczyzn i dla kobiet. Udało nam się obniżyć go o 5 lat, ale to i tak nie jest satysfakcjonujące. To jest złe rozwiązanie. Przed zmianą kobieta miała możliwość przejść na emeryturę wcześniej, przy mniejszym stażu 20 lat, a mężczyzna przy 25. To rozwiązanie było lepsze. Teraz z jednej strony mamy system kapitałowy, ale jeśli nie nazbieramy stażu, to nie dostaniemy nic. Jeżeli coś udało nam się przez całe życie uzbierać, to coś jednak powinniśmy dostać. Trzeba się zastanowić, czy systemu kapitałowego nie należy zmienić lub w ogóle z niego zrezygnować.

Alicja Dzierzbicka

Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Emerytury: Musimy dłużej pracować?"

Tygodnik Solidarność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »