III filar nie dla wszystkich
Wbrew oczekiwaniom, finansowe warunki trzeciego filara ubezpieczeń emerytalnych nie są w pełni korzystne ani dla wszystkich pracowników, ani dla wszystkich pracodawców.
Ryszard Petru, doradca ministra finansów przewiduje, że opłacanie podstawowej
składki trzeciofilarowej przez pracodawcę, wprowadzone nowelizacją ustawy o
Pracowniczych Programach Emerytalnych, która wejdzie w życie w połowie kwietnia,
zwiększy zainteresowanie pracowników oszczędzaniem na dodatkową emeryturę.
Jednak to, czy w firmie powstanie III filar emerytury zależy przecież głównie od
pracodawcy. Natomiast z badań firmy konsultingowej William Mercer wynika, że
tworzeniem pracowniczych programów emerytalnych są zainteresowani głównie
pracodawcy więksi jak na polskie warunki, zatrudniający ponad 250 osób. Moje
rozmowy z pracodawcami wskazują, że Pracownicze Programy Emerytalne są
opłacalne tylko dla dużych i bogatych - twierdzi Zdzisław Puzio, prezes Towarzystwa
Ubezpieczeń Życiowych Petrus.
Wiadomo też, że nawet wśród nich pomysł realizacji III filara ma przeciwników, i to
potężnych, na naszym rynku pracy. Nie chce utworzyć w Polsce programu np. grupa
Fiata, która ma w naszym kraju ponad 15 tys. pracowników. Znacznie mniej chętnie
odnoszą się do pracowniczych programów emerytalnych małe i średnie firmy,
zatrudniające od 100 do 250, kilkadziesiąt lub tylko kilkanaście osób. Wiele znich nie
ma wolnych środków finansowych. Pracodawcy ci nie mogą pozwolić sobie nawet na
niewielkie podwyżki płac, nie mówiąc o opłacaniu trzeciofilarowych składek. Ze
wstępnych sondaży przeprowadzonych przez przedstawicieli towarzystw
ubezpieczeniowych wynika, że konieczność płacenia przez pracodawcę składki
sięgającej do 7 proc. wynagrodzenia pracowników podniosłoby w mniejszych
przedsiębiorstwach koszty o 1-2 proc. Pracownicy większości małych i średnich firm
nie będą więc mogli z przyczyn finansowych skorzystać z możliwości oszczędzania na
dodatkową emeryturę. Chyba że ich pracodawcy, na co zezwala ustawa, założą
międzyzakładowy program emerytalny.
Z tego samego powodu, przynajmniej w bliskiej przyszłości, nie mogą liczyć na udział
w III filarze zatrudnieni w budżetówce. Nowelizacja co najmniej na kilka lat wyłączy z
PPE całą sferę budżetową, bo składki na nią musiałyby pochodzić z budżetu państwa.
Kosztowałoby to budżet 0,5-0,6 mld zł rocznie - przewiduje Ryszard Petru. W
obecnej sytuacji taki wydatek na składki do PPE dla budżetówki nie wchodzi w grę.
Dlatego w tym roku nie zaplanowano w ustawie budżetowej na ten cel żadnej sumy.
Oblicza się, że emerytura łącznie z ZUS-u i otwartych funduszy emerytalnych będzie
stanowiła 20-30 proc. ostatniej płacy, a wynagrodzenia budżetowców są średnio o 45
proc. mniejsze niż pracowników firm prywatnych. Budżetowcy po przejściu na
emeryturę nie będą odczuwali tak dużego spadku dochodów, jak emeryci z firm
prywatnych. Będą więc mieli mniejszą potrzebę wchodzenia do III filaru - uważa
doradca ministra finansów.
Z kolei prof. Marek Belka, doradca ekonomiczny prezydenta, twierdzi, że aby
zachęcić pracodawców do uruchamiania PPE konieczne jest zwiększenie ulg
podatkowych. Według znowelizowanej ustawy, zwolnione z podatku dochodowego są
tylko zyski z lokat i świadczenia, a składki - opodatkowane w pełnym wymiarze. Wiele
trudności gospodarczych wynika z niedostatecznych oszczędności, a rozbudowa III
filaru skłoniłaby ludzi do zwiększenia oszczędzania. Należy więc dać ludziom
stymulatory podatkowe, by chcieli mniej konsumować, a więcej oszczędzać - uważa
prof. Belka.
Doradcy prezydenta zamierzają mu zaproponować, aby wystąpił z inicjatywą
ustawodawczą w sprawie większych ulg podatkowych w III filarze i możliwości
wprowadzania więcej niż jednej formy PPE w jednej firmie.