Ludzie domagają się szacunku
Rząd, wprowadzając tak poważne zmiany w życiu wszystkich Polaków, udaje, że nie słyszy ich głosu. Nie chce z nimi rozmawiać. W propagandowej kampanii, na którą wydaje ogromne, publiczne pieniądze, przekonuje, że będzie się żyło lepiej. Pytanie tylko: komu, skoro - jak zauważyła "S" - na plakacie reklamującym zmiany emerytalne zabrakło dziadka. Co się stało z mężczyzną na emeryturze? Zapewne nie żyje. Mężczyźni po 67. roku życia w naszym kraju nie mogą się spodziewać długiego życia.
O komentarz poprosiliśmy szefów regionów, którzy będą w tym tygodniu organizować miasteczko namiotowe pod sejmem.
Cecylia Gonet, przewodnicząca Zarządu Regionu Śląska Opolskiego:
8 maja wyruszy od nas do Warszawy autokar, którym przyjadą do stolicy, by manifestować, bezrobotni. 10 maja do miasteczka namiotowego pod sejmem pojedzie z naszego regionu kilkaset osób. Mamy już pozamawiane autobusy, jesteśmy gotowi.
Badania wskazują, że ludzie autentycznie nie chcą, żeby podnosić wiek emerytalny. U nas nie jest inaczej. Prowadzimy cały czas akcje na ulicach Opola, ale także mniejszych miast naszego regionu i codziennie mamy potwierdzenie, że ludzie są przeciwko podwyższaniu wieku emerytalnego. Do tej pory tylko jedna osoba powiedziała: "dajcie mi spokój, nie mam czasu!". Wszyscy z nami rozmawiają, chcą wiedzieć, co się dzieje. Biorą ulotki i mówią: trzymamy za was kciuki. Słyszymy, że dzięki Solidarności coś się dzieje, nie możemy odpuszczać rządowi.
Zebraliśmy kilkanaście tysięcy podpisów za referendum. To więcej niż jest związkowców w regionie. Ludzie przychodzili do nas z listami podpisów jeszcze długo po tym, jak główna ich część trafiła do sejmu. To nie byli związkowcy, tylko zwykli mieszkańcy. Deklarowali swoje poparcie, pomoc i zaangażowanie.
Co zrobimy, jeśli jednak wejdą w życie rozwiązania proponowane przez sejm? O tym będziemy rozmawiać na pewno podczas obrad Komisji Krajowej, które odbędą się w wyjątkowym miejscu - pod namiotem przed sejmem w Warszawie.
Przygotowaliśmy w dużym formacie plakaty ze zdjęciami posłów, którzy głosowali przeciwko referendum. Zawisły tuż po posiedzeniu sztabu protestacyjnego na 40 specjalnie wynajętych słupach. Zainteresowała się tym telewizja regionalna. Od razu do nas przyjechali. Takiej promocji jak dzięki tej akcji Solidarność nie miała dawno.
Danuta Czernielewska, przewodnicząca Zarządu Regionu Koszalińskiego Pobrzeże:
Nastroje związkowców z naszego regionu podczas pikiety pod sejmem, 30 marca, mimo zimna były bardzo gorące. Cieszę się jednak, że zachowali zimną krew mimo prowokacji ze strony rządzących. Wygrało opanowanie i zdrowy rozsądek. Szkoda, że zabrakło tego premierowi.
Nie mieliśmy żadnych problemów z zebraniem chętnych na wyjazd do Warszawy. A od nas jedzie się tam naprawdę długo. Ludzie są gotowi. Chcą pokazać, że rząd oszukuje społeczeństwo i że nie tędy droga. Trzeba poszukać innych rozwiązań, wysłuchać przedstawicieli różnych grup społecznych. Lecz władza mówi: nie, bo nie. Więc ze strony społecznej też pojawił się upór. My nie możemy przestać walczyć. Musimy obserwować, co się dzieje i walczyć.
Zrobiliśmy ulotki i, jak nazwali to ludzie, "listy gończe" ze zdjęciami posłów, którzy głosowali przeciw referendum. Wykupujemy słupy ogłoszeniowe i będziemy je, w dużym, plakatowym formacie, wywieszać. Będą wisieć nie tylko w Kołobrzegu, Białogardzie, Koszalinie i Szczecinku, ale w całym regionie.
Ludzie dziś, w XXI wieku, muszą dalej upominać się o swoje podstawowe prawa. Premier twierdzi, że ma solidarnościowy rodowód a nie pamięta o 21 postulatach z Sierpnia 1980 r.
O wieku emerytalnym zostało powiedziane wystarczająco dużo, tylko w innym kontekście. A przecież gdyby nas premier posłuchał, zwykłych ludzi, gdyby chociaż składki były odprowadzane od wszystkich umów - już byłoby więcej pieniędzy w systemie emerytalnym.
Kazimierz Kimso, przewodniczący Zarządu Regionu Dolny Śląsk:
Podczas pierwszej akcji ulotkowej rozdaliśmy ich 200 tysięcy sztuk. Teraz nasza akcje będzie trwała cały tydzień. Będziemy prowadzili akcję informacyjną m.in. w tramwajach. Tam wykupujemy miejsce reklamowe na plakaty z posłami.
Przedłużenie wieku emerytalnego poza oszczędnościami, które wezmą się stąd, że nie będzie się rent czy emerytur wypłacać, bo przecież ludzie nie dożyją, to fatalne rozwiązanie. A przecież jest tyle innych palących kwestii. Mamy nieuregulowaną kwestię pracy w szczególnych warunkach i w szczególnym charakterze. Ludzie, którzy w wieku ok. 50 lat tracą pracę, nowej nie mogą znaleźć. Wielu nie dożywa emerytury.
Aby móc w ogóle rozmawiać o przedłużeniu wieku emerytalnego, trzeba zacząć od rozwiązania kilku problemów. Potrzeba choćby dobrej i dostępnej ochrony zdrowia. Przecież wciąż kilka lat czeka się na operacje leczące popularne wśród starszych osób dolegliwości. Więc z jednej strony żadnego wsparcia, a z drugiej podwyższenie wieku. Chodzi o to, żeby ten przeciętny Kowalski do emerytury nie dotrwał.
Niedawno podczas Światowego Dnia Ofiar Wypadków przy Pracy rozmawialiśmy m.in. o tym, że do 2013 r. Polska powinna o 25 proc. zmniejszyć liczbę tych wypadków. Już dziś widzimy, że to się nie uda.
Pamiętajmy, że bardzo mocnym czynnikiem, który powoduje wypadki przy pracy jest stres. A ten stres rośnie przez brak stałego zatrudnienia, niepewności pracy. Brak jest odpowiednich działań ze strony rządu, żeby temu przeciwdziałać. Ale także Państwowa Inspekcja Pracy musi lepiej wykorzystywać swoje uprawnienia.
Waldemar Krenc, przewodniczący Zarządu Regionu Ziemia Łódzka:
Dziś mężczyźni przechodzą na emeryturę w wieku 65 lat. Nie wiem jakim cudem rząd obliczył, że jak na nią przejdą dwa lata później, to ich emerytura będzie o 20 proc. wyższa. Skoro rządzący nie umieją dobrze skonstruować budżetu na kolejny rok, bo robią zawsze robią trzy wersje, to w jaki sposób obliczyli, jak dzięki zmianom w emeryturach polski PKB wzrośnie w 2050 r. o ileś tam?
Ciągle nas się atakuje informacjami o tym, że w Unii Europejskiej się podnosi wiek emerytalny to i my musimy. Ale czy naprawdę tak jest? W Niemczech, jak się okazuje, raczej wiek emerytalny nie zostanie podniesiony. Chyba także nie wyprzedzą nas w długości pracy Francuzi. A przecież średnia życia w Polsce w stosunku do krajów UE zachodniej Europy jest znacznie niższa. U nas są przecież inne warunki pracy, życia. Ale za to pod względem ilości czasu spędzanego w pracy bijemy wszystkich na głowę.
Grecja, to biedne państwo, któremu musiał pomagać nasz rząd, zapewnia swoim obywatelom emeryturę trzy razy większą niż u nas.
Ale jednak problem istnieje. Co zrobić z pokoleniem, które dziś wchodzi w dorosłość? Co zrobić z umowami śmieciowymi? Na to musimy szukać odpowiedzi. Już nam przecież obiecywano kiedyś, że jak będzie II filar i nie będziemy płacić tylko na ZUS, to będziemy spędzać emeryturę pod palmami. Jest też inna kwestia. Rząd wyprzedaje majątek narodowy. Co robi z uzyskanymi w ten sposób pieniędzmi? Przecież one miały iść w części na zabezpieczenie wypłat emerytur, a nie na loty urzędnika państwowego z Warszawy do Gdańska.
Słyszymy, że trzeba zwiększyć liczbę ludzi na rynku pracy, temu na służyć m.in. ta reforma. A kto w 2007 r. pojechał do Londynu, obiecywał młodym Polakom, że będą tu mieli pracę i namawiał, by wracali do Polski? Przecież tak naprawdę to robi się wszystko, żeby ludzie wyjeżdżali. Dla nas to nie jest odpowiedzialność za kraj.
Więc nikt z PO nie będzie mi mówił, co jest dla naszego dobra. Proponowane zmiany wprowadza się na siłę. Nie ma szacunku ani dla ludzi, ani dla demokracji.
Wojciech Ilnicki, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w Kopalni Węgla Brunatnego Turów:
Zebraliśmy za wnioskiem w sprawie referendum 10 tys. podpisów, a związek liczy 1400 osób.
Była bardzo duża mobilizacja, braliśmy udział we wszystkich manifestacjach. To nieważne, że będziemy mieli emerytury górnicze. Przecież ten projekt jest beznadziejny. To oszukiwanie narodu. Widzimy, co się dzieje dookoła. Pracujemy w takim regionie, a nie innym. Naokoło mamy dwie granice, z Niemcami i Czechami. Widzimy, jak się podchodzi np. do umów śmieciowych u nas i tam.
Górnicy nie będą do 67 lat pracować. Przynajmniej taką mamy nadzieję, bo po tym rządzie możemy się spodziewać wszystkiego. Ale jest dużo pracowników technicznych czy tzw. zaplecza, którzy teoretycznie zgodnie z proponowanymi rozwiązaniami pracować tak powinni. A to są nasze rodziny. W worku turoszowskim, gdzie mieszkamy, wszyscy się znamy. Rząd proponuje pracę aż do śmierci, a my chcemy żyć.
Na naszej stronie internetowej już wiszą tzw. listy gończe, a plakaty ze zdjęciami będą wisieć w każdym mieście na każdym słupie. Nie ukryją się przed ludźmi.