Niemiecka prasa: Dlaczego do kas emerytalnych nie wpłacają bogaci?
Prasa komentuje kolejną odsłonę dyskusji o emeryturach w Niemczech, które siłą rzeczy muszą być niższe. Tylko jak wytłumaczyć to wyborcom?
"Ludwigsburger Kreiszeitung" pisze: "Faktem jest, że problemem staje się perspektywa powolnego spadku poziomu emerytur. Przyczyną tego jest starzenie się społeczeństwa i zawodowe biografie ludzi, w których często brakuje ciągłości. Ale dlaczego ten społeczny problem mają samodzielnie rozwiązać kasy ubezpieczeń społecznych? Dlaczego pieniądze na emerytury nie miałyby pochodzić nie tylko z pracy ludzi, ale także z odsetek, dywidend, opłat za czynsz, majątków i spadków, czyli także z kieszeni wyższych warstw społecznych? SPD nie ma odwagi sięgnąć bogatym do kieszeni, ale mimo to chce odgrywać rolę hojnego Samarytanina. W ten sposób staje się partią, która zostawia na lodzie pracujące warstwy społeczeństwa. To się może zemścić".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zaznacza: "Minister pracy Nahles od tygodni z determinacją wysunęła na pierwszy plan 'swój' temat emerytur i najpewniej polityka emerytalna pozostanie gorącym tematem jeszcze po wyborach powszechnych".
Dla socjaldemokratów to pewniak, zaznacza FAZ, wyjaśniając, że SPD może w ten sposób odebrać CDU i CSU temat, który te partie zawsze uznawały jako ich własny po tym, jak swego czasu chadecki minister pracy Norbert Blüm zapewniał, że 'emerytury będą jak w banku'.
"Badisches Tagblatt" twierdzi, że "wydłużenie okresu aktywności zawodowej nie może być jedyną odpowiedzialna na grożące wielu ludziom ubóstwo na starość. Kto chce temu faktycznie zaradzić, ten musi być gotów do przeprowadzenia radykalnych reform. Aby zagwarantować każdemu dostateczną emeryturę, należy na wszystkich nałożyć obowiązek płacenia składek emerytalnych, niezależnie od wysokości dochodów. Trudno jest zrozumieć, dlaczego pracujący na własny rachunek, dobrze zarabiający ludzie, nie dokładają się do tego solidarnego systemu i dlaczego urzędnicy mianowani mają z reguły emerytury trzykrotnie wyższe niż średnia, ale sami nie zapłacili ani grosza składek. Konieczne jest także zniesienie górnej granicy dochodów, będącej podstawą naliczania świadczeń. Limitować należałoby nie dochody, tylko wysokość płaconej potem emerytury. To byłby prawdziwy akt solidarności. Bogaci płaciliby więcej, żeby także biedni mogli później godnie żyć".
"Suedwest Presse" z Ulm uważa, że "jednym z centralnych problemów jest to, że wielu ludzi boi się, że emerytury będą topniały tzn. kwota wypłacana im co miesiąc. Ale właśnie jest to jak dotąd wykluczone. Faktycznie emerytury będą dalej rosły, tylko nie tak szybko jak pensje pracujących ludzi. Dobrze by było, gdyby wszystkie strony postarały się o bardziej rzeczowy przebieg debaty na ten temat. Jedno jest bowiem pewne: w następnej reformie systemu emerytalnego będzie chodziło o możliwie sprawiedliwe rozłożenie wszystkich oczekiwanych obciążeń. Na wszystko inne nie ma po prostu pieniędzy".
"General-Anzeiger" z Bonn zauważa: "Pomimo dość ponurych prognoz ekspertów ds. emerytur, nie ma co panikować. Zabezpieczenie na starość to żywy organizm, z możliwością zaprowadzania ciągłych zmian. Należy się tylko mieć na baczności przed politykami, którzy traktują kasy ubezpieczeń emerytalnych jak róg obfitości, z którego mogą do woli uszczęśliwiać wyborców".
Opr.: Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle