Niepewne losy nowej platformy emerytalnej. W rządzie pojawiły się wątpliwości
Losy uruchomienia Centralnej Informacji Emerytalnej, która miała skupiać informacje o wszystkich oszczędnościach emerytalnych w jednym miejscu, są niepewne. Odpowiedź Ministerstwa Cyfryzacji w tej sprawie, wskazuje nawet, że w proponowanej wcześniej wersji nie zostanie wprowadzona.
Pomysłodawcą i operacyjnym wykonawcą portalu zgodnie z ustawą ma być PFR, we współpracy z COI, a nadzorującym z ramienia rządu jest resort odpowiedzialny za informatyzację, czyli Ministerstwo Cyfryzacji. Platforma miała być zintegrowana z aplikacją mObywatel i działać jako jedna z jej funkcjonalności.
Jesienią ubiegłego roku weszła w życie ustawa, na podstawie której platforma miała zostać uruchomiona w ciągu dwóch lat od wejścia w życie przepisów, czyli do października 2025 roku.
Za pośrednictwem Centralnej Informacji Emerytalnej (CIE) użytkownicy mają otrzymać w jednym miejscu dostęp do informacji o wszystkich swoich kontach emerytalnych, od ZUS, przez OFE, PPK, PPE aż po IKE i IKZE. Po drugie mają być tam podłączone kalkulatory pokazujące, na jakie świadczenia i oszczędności można liczyć w oparciu o wszystkie zgromadzone środki, pozwalające też policzyć, ile trzeba odkładać, by odpowiednio zwiększyć przyszłe dochody na emeryturze.
Trzecia funkcja zakładała, że z poziomu CIE można byłoby zaktualizować wszystkie dane oraz sprawdzić, kogo wyznaczyliśmy jako beneficjenta środków na wypadek naszej śmierci, z możliwością zmiany czy wpisania nowej osoby jako wskazywanego.
Jak tłumaczył wcześniej Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR, po pierwsze przez CIE będzie można sprawdzić, czy kogoś wskazaliśmy jako osobę mającą prawo po naszej śmierci do zgromadzonych środków. Obecnie nie można tego sprawdzić w jednym miejscu i jest to dość czasochłonne. Spora grupa wpisywała taką osobę w 1999 roku, być może obecnie chce wskazać kogoś innego. Po trzecie spadkobierca danej osoby dowiedziałby się, że należą mu się pieniądze po zmarłym.
PFR szacował, że koszty uruchomienia mają wynieść około 30 mln zł, a koszty utrzymania ok. 10 mln zł rocznie.
Ustawa wprawdzie już weszła w życie, ale nie ma jeszcze potrzebnych rozporządzeń technicznych, a jak dowiaduje się Interia, ta koncepcja nie przekonuje obecnego kierownictwa resortu odpowiedzianego za informatyzację, która sprawdza zasadność wprowadzenia tego projektu.
- Ministerstwo Cyfryzacji w szczególności analizuje ryzyka związane z funkcjonowaniem CIE, w tym wątpliwości podnoszone przez przedstawicieli rynku kapitałowego, m.in. ryzyka związane z utrzymanie CIE - administrowaniem systemu i umiejscowienie go w infrastrukturze. Analizowane są także wymagania techniczne i organizacyjne dotyczące przekazywania danych i informacji między ZUS, KRUS i podmiotami obowiązanymi a systemem CIE. Ministerstwo Cyfryzacji prowadzi także dodatkową analizę uwag i wątpliwości podnoszonych na etapie prac nad projektem ustawy, w trakcie których wskazywano, że Centralna Informacji Emerytalna nie wprowadziłaby żadnej nowej jakości w obsłudze. Po przeprowadzeniu tych dodatkowych analiz zostanie podjęta decyzja co do utworzenia CIE w kształcie określonym w ustawie - odpowiada Interii Marek Gieorgica, dyrektor Biura Komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji.
Część ekspertów miała wątpliwości czy taki portal jest potrzebny. Zdaniem Oskara Sobolewskiego, specjalizującego się w problematyce emerytalnej i rynku pracy, trzeba zacząć od edukacji w temacie konieczności oszczędzania na emeryturę oraz od zmian w PUE ZUS, bo to jest kluczowe. Jego zdaniem jak najszybciej trzeba poprawić funkcjonalności, wygląd i przejrzystość PUE ZUS, bo nawet osoby, które zajmują się tematyką emerytalną, mają problem ze znalezieniem tam niektórych informacji.
- Zintegrowane bazy pokazujące ile mamy w poszczególnych formach dobrowolnych oszczędności emerytalnych jak w IKE, IKZE i PPK czy PPE są w tej chwili mniej potrzebne, bo partycypacja jest tam niska, a dodatkowo część IKE i IKZE jest nieaktywna. Trzeba informować, że należy oszczędzać, ale nie w takiej formie jak to chciano zrobić w CIE - uważa Oskar Sobolewski.
Monika Krześniak-Sajewicz