OFE - gorzkie ciastko władzy
Zawirowania wokół przyszłości OFE nie sprowadzają się tylko do niepokojów przyszłych emerytów. Zaangażowanie funduszy w rynek kapitałowy skutkuje również powiązaniami ze spółkami notowanymi na GPW i zabezpieczeniem w postaci obligacji Skarbu Państwa. Wszelkie decyzje wiązać się będą również z długoterminowymi konsekwencjami dla polskiego rynku kapitałowego.
Minister Rostowski nie sprecyzował do tej pory, jakie rząd ma zamiary wobec OFE. Jedno jest pewne: OFE brane są pod uwagę jako kolejne źródło pozyskiwania środków dla kulejącego budżetu. Trudno się odnieść do tych intencji, zwłaszcza gdy w dużym stopniu mamy do czynienia z decyzją polityczną, w której czynnik ekonomiczny jest ważny, ale niekoniecznie dominujący.
Zagłosuj w internetowym referendum w sprawie OFE
Idea renty kapitałowej opiera się na inwestowaniu. ZUS nie ma takiej możliwości, jest tylko dysponentem tego, co wpłynie na jego rachunek. OFE, lokując środki w spółkach giełdowych, uczestniczą w grze rynkowej i towarzyszącemu jej ryzyku. Koniunktura, wzrost wartości spółek, skutkuje wzrostem aktywów. Problemy gospodarcze, złe inwestycje obniżą dochód. Stąd znaczenie dobrego zarządzania funduszami.
Budzące kontrowersje prowizje zarządzających bulwersują, gdy dotyczy to "naszych pieniędzy", ale już w funduszach inwestycyjnych są akceptowalne. Ostra reakcja ministra Rostowskiego, wyliczenia dochodów zarządzających sprawiają raczej wrażenie budowania podstaw do ostrej rozgrywki z OFE i szukania akceptacji społecznej dla działań rządu.
Skoro jest to nieuczciwe, to dlaczego rząd reaguje dopiero teraz? Ten akurat element funkcjonowania OFE nie był objęty tajemnicą.
OFE odgrywają znaczącą rolę w rozwoju polskiego rynku kapitałowego. Ich udział w kapitalizacji spółek krajowych notowanych na GPW wynosi 18 proc., a udział w wartości obrotów akcjami 6 proc. - wśród inwestorów instytucjonalnych ten wskaźnik jest dużo wyższy i w II połowie 2012 roku osiągał 17 proc. dla głównego parkietu, a 6 proc. dla NewConnect. Ta proporcja jest zrozumiała, bowiem NC postrzegany jest jako rynek ryzykowny, o małej płynności i trudno na nim osiągnąć spektakularne sukcesy.
Duże zaangażowanie w akcje spółek notowanych na GPW jest w znaczącej mierze wymuszony przez 5-procentowy limit inwestycyjny w lokowaniu pieniędzy na giełdach zagranicznych. Zmiana tych ograniczeń, postulowana przez Powszechne Towarzystwa Emerytalne, dawałaby większe możliwości przesuwania aktywów na zagraniczne rynki, gdzie w danym czasie panują wzrosty, ale wiązałaby się z odpływem kapitału (a pośrednio osłabieniem GPW). To rządzącym bardzo się nie podoba i od wielu lat nie podejmują tego tematu.
RMF24: Prof. Mitchell Orenstein: Czy wasz rząd ma plan, jak wypłacić emerytury za 20 lat?
Chociaż ograniczenia prawne powodują, że OFE mogą inwestować w akcje nie więcej niż 40 proc. posiadanych aktywów, to i tak jest to obecnie ok. 100 mld zł. Z takim graczem należy się liczyć. Tymczasem rząd jakby tego nie dostrzegał.
Rynek giełdowy na każdą decyzję władzy zareaguje autonomicznie, trudno pominąć w kalkulacjach niepewność co do losów tak zaangażowanych w GPW instytucji. Jednak jakaś decyzja musi być podjęta. To, czego nie znoszą inwestorzy, a to właśnie funduje nam rząd, to niepewność. Stąd biorą się spekulacje i rośnie ryzyko, zwłaszcza co do akcji spółek, w których zaangażowanie OFE jest znaczące.
Dzisiaj można tylko rozważać różne warianty skoku na OFE. Pomysł ministra Rostowskiego, by na 10 lat przed przejściem na emeryturę pieniądze z OFE trafiały do ZUS-u, jest korzystny dla Ministerstwa Finansów, ale dla funduszy oznacza ograniczenie działalności.
Sztywna struktura aktywów wymusiłaby ograniczenie inwestycji w akcje, co z pewnością odbiłoby się na udziale funduszy emerytalnych w obrotach na GPW. Również ewentualne manipulowanie obligacjami skarbowymi skutkowałoby sprzedażą takiej liczby akcji, by prawnie gwarantowane proporcje były zachowane.
Pomysł likwidacji OFE jest najbardziej radykalny i jakkolwiek możliwy do przeprowadzenia - to w najbliższym czasie mało prawdopodobny. Dużo zależy od determinacji ministra Rostowskiego i stanu budżetu. Przyjmując takie rozwiązanie rząd musi wziąć pod uwagę także relacje z biznesem.
To nie emeryci, którzy nie stanowią zorganizowanego, silnego lobby (nie jest to twardy elektorat PO). Po drugiej stronie stołu są międzynarodowe instytucje finansowe (wśród 14 OFE, 10 należy do zagranicznych właścicieli), które nie lubią naruszania swoich interesów.
Pójście węgierską ścieżką Viktora Orbana podważa wiarygodność Polski jako partnera biznesowego. Tym bardziej, że znane są międzynarodowe konsekwencje reformy, czyli nacjonalizacji funduszy emerytalnych na Węgrzech - obniżono rating kredytowy Węgier. Na to Polska nie może sobie pozwolić, chociaż rozwiązanie węgierskie jest bardzo kuszące. Wycofane z funduszy pieniądze, ponad 10 mld euro, zostały przez Węgrów wykorzystane do zmniejszenia deficytu państwowego funduszu emerytalnego (taki polski ZUS) oraz do zmniejszenia długu publicznego.
Taki scenariusz byłby bardzo niekorzystny dla GPW i inwestorów. Bez silnego instytucjonalnego inwestora, jakim są OFE, giełda byłaby słabsza, nastąpiłyby duże spadki i zmniejszenie płynności. Nawet rozłożenie w czasie sprzedaży akcji nie wstrzyma spadków.
Jeszcze gorszym rozwiązaniem stałoby się przejęcie udziałów przez państwo, czyli de facto ich nacjonalizacja. Bez OFE trudniej byłoby także przeprowadzić duże prywatyzacje, które rząd ma jeszcze w planie.
CZYTAJ RAPORT: Zamach na emerytury z OFE
Niektórzy ekonomiści twierdzą, że demontaż funduszy emerytalnych wydaje się być przesądzony. Kluczowym momentem będzie ogłoszenie raportu po przeglądzie systemu emerytalnego.
Nie wiemy jednak, w jaki sposób to nastąpi, kiedy, i czy w przedstawionej analizie zostanie określony wpływ na gospodarkę i rynek kapitałowy. Wyciskanie pieniędzy z OFE będzie zapewne rozłożone w czasie, by nie denerwować zagranicznych inwestorów i zmniejszyć zainteresowanie opinii publicznej. Rząd chce mieć ciastko i zjeść ciastko, tyle że ciastko z OFE może być bardzo gorzkie.
Andrzej Stawiarski, "miesięcznik KAPITAŁOWY"