W latach 2020-30 zostaniemy "goli"
Część związków zawodowych i organizacji pracodawców krytykuje przesunięcie 4 miliardów złotych z Funduszu Rezerwy Demograficznej do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Rozporządzenie w tej sprawie przyjął rząd. Chodzi o wykorzystanie w tym roku środków Funduszu Rezerwy Demograficznej na uzupełnienie niedoboru funduszu emerytalnego, co ma przyczyny demograficzne.
Ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, a także członek rady nadzorczej ZUS Jeremi Mordasewicz uważa, że obecnie rząd wkłada pieniądze z prywatyzacji do FDR, ale drugą ręką je wyjmuje dla ratowania finansów publicznych. Tak być nie powinno - dodaje. Zaznacza, że najgorsza sytuacja Funduszu wystąpi w latach 2020-30, kiedy w Polsce będzie stosunkowo dużo osób w wieku emerytalnym, ponieważ wyż demograficzny przejdzie na emeryturę. Jednocześnie w tym czasie będzie mało osób w wieku produkcyjnym, bo spodziewany jest niż demograficzny wśród osób pracujących.
I dopiero wtedy powinniśmy wykorzystać Fundusz Rezerwy Demograficznej - uzupełnia Mordasewicz. W jego opinii, skoro już dziś sięgamy po pieniądze z FRD, to nie ma innego wyjścia jak podniesienie wieku emerytalnego.
Negatywnie o przesunięciu środków z Funduszu Rezerwy Demograficznej do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wypowiada się również Forum Związków Zawodowych. W opinii tej organizacji działanie takie jest "dowodem braku odpowiedzialności za losy przyszłych emerytów oraz braku pomysłu na rzeczywiste uzdrowienie finansów państwa". Fundusz Rezerwy Demograficznej został utworzony w 2002 roku.
Ze środków w nim zgromadzonych mają być finansowane niedobory środków w FUS. Na koniec ubiegłego roku FRD dysponował środkami w wysokości 10,2 mld zł. Pod koniec tego roku na jego koncie powinno być 14,25 mld zł.