Antylichwa: Cel słuszny, ale propozycje kontrowersyjne
Projekt tzw. ustawy antylichwiarskiej zakłada zmniejszenie pozaodsetkowych kosztów pożyczek i ucywilizowanie tego rynku. Cel słuszny, ale sporo proponowanych zmian jest niespójnych i może przynieść niepożądane skutki. Szokująco krótkie, bo 14-dniowe jest vacatio legis, które dotyczy ustawy tak mocno ingerującej w zasady funkcjonowania rynku finansowego i jego instytucji.
Analiza Interii: Porządki na rynku pożyczkowym
Przygotowany przez resort sprawiedliwości projekt ma ograniczyć lichwę między innymi poprzez obniżenie maksymalnych limitów dodatkowych, czyli pozaodsetkowych opłat. Przykładowo w przypadku zakupów ratalnych i chwilówek limit zostanie ustalony na 45 proc. kwoty pożyczki w skali roku.
Projekt ma także ucywilizować zasady udzielania pożyczek na podstawie umowy cywilno-prawnej. Wprowadza też sankcje karne, nawet do 5 lat pozbawienia wolności. Do tego projektodawca chce, żeby Komisja Nadzoru Finansowego objęła nadzorem firmy pożyczkowe.
Pojawiają się pytania
Projekt jest dopiero analizowany przez ekspertów, ale wstępne oceny już są.
- Zakłada on wiele zmian w obowiązujących ustawach, którymi zostanie dotkniętych wiele z sektorów usług finansowych. Na pewno należy poprzeć zmiany prowadzące do zaostrzenia przepisów karnych za działania sprzeczne z ustawą o kredycie konsumenckim. Branża od dawna wykazywała zero tolerancji wobec podmiotów naruszających przepisy - ocenia mecenas Marcin Czugan, wiceprezes Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych.
- Postulowaliśmy też objęcie instytucji pożyczkowych nadzorem KNF, choć powinien to być nadzór o charakterze ostrożnościowym, aniżeli - jak to zaproponowali projektodawcy - z punktu widzenia realizacji przepisów ustawy o kredycie konsumenckim. Do nadzoru z punktu widzenia przestrzegania przepisów ustawy o kredycie konsumenckim kompetencyjnie właściwy jest bowiem Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów - dodaje Czugan.
Kierunek zmian, czyli ograniczenie maksymalnych kosztów oraz przewidziane sankcje karne popiera też Artur Nowak-Gocławski, prezes ANG Spółdzielni Doradców Kredytowych.
- Skoro branża sama nie była w stanie się wyregulować i wyeliminować nadużyć, omijania przepisów, to potrzebna jest regulacja ustawowa. Ograniczenie kosztów jest potrzebne, bo takie pożyczki są często zbyt drogie. Również przewidziane sankcje karne za łamanie przepisów mogą być w tej sytuacji skuteczne. Nie rozumiem natomiast pomysłu "wyjęcia" banków spod rekomendacji T, bo w ten sposób ustawa wpychałaby na siłę branże bankową w obszar, na którym nie chce działać - mówi Artur Nowak-Gocławski.
Według projektu "KNF dla tzw. banku istotnego, wyznaczać będzie roczny limit zaangażowania z tytułu kredytów i pożyczek pieniężnych udzielanych osobom fizycznym, w tym kredytu konsumenckiego, który może być udzielane bez zastosowania rekomendacji".
Prezes ANG Spółdzielni Doradców Kredytowych zastrzega, że zmiany na tym rynku są potrzebne, ale przy ich wprowadzaniu konieczne jest zachowanie wysokich standardów legislacyjnych i konsultacji społecznych.
Właśnie z tym może być problem, bo jeden z ekspertów zwraca uwagę na cały szereg sprzeczności, a nawet niezgodności ze stanem prawnym i regulacjami europejskimi.
- Projekt w specyficzny sposób dyskryminuje firmy pożyczkowe względem banków i SKOK-ów. Ministerstwo zignorowało fakt, że rynek kredytów konsumenckich jest uregulowany unijną dyrektywą (jej implementacją jest ustawa o kredycie konsumenckim), która przewiduje równe warunki prowadzenia działalności dla wszystkich kredytodawców, więc nie można dowolnie wprowadzić rozwiązań, które są z nią sprzeczne np. w odniesieniu do zasad badania zdolności kredytowej - mówi Interii ekspert rynku finansowego, który chce zachować anonimowość.
Jak dodaje, tym bardziej niezrozumiałe jest stwierdzenie na końcu uzasadnienia, że projekt nie jest objęty prawem Unii Europejskiej, skoro jest, a do tego ingeruje w art. 8 dyrektywy, który mówi, że każdy kredytodawca dokonuje oceny zdolności kredytowej według informacji, które uzna za stosowne.
Nierówne traktowanie
Kontrowersyjny jest też zapis, dotyczący sposobu oceny zdolności kredytowej.
- Projekt ministerstwa zakłada, że firma pożyczkowa musi uzyskać oświadczenie klienta, a zawarte w nim dane ma zweryfikować w bazach i dołączyć do umowy, natomiast banki i SKOK-i tej reguły stosować nie muszą - mówi nasz rozmówca.
Zwraca też uwagę, że w tych bazach nie znajdują się informacje o dochodach, nie będzie w nich również informacji np. o wydatkach z tytułu kosztów utrzymania czy zobowiązań pozakredytowych, o ile nie ma opóźnień w spłacie.
- Nie będzie więc realnej możliwości weryfikacji oświadczenia złożonego przez klienta, natomiast skutki są bardzo dotkliwe dla firm pożyczkowych - ostrzega nasz rozmówca.
Zwraca też uwagę, że banki mogą w pełni korzystać z bazy BIK, a firmy pożyczkowe tylko za zgodą klienta. Jeśli zatem klient nie wyrazi zgody na weryfikację w BIK, firma pożyczkowa nie będzie mogła zawrzeć umowy, gdyż ta, zgodnie z propozycją, będzie nieważna.
- Zupełnie niezrozumiałe są tak daleko posunięte restrykcje wobec firm pożyczkowych w sytuacji, kiedy projekt przewiduje jednocześnie objęcie tej działalności nadzorem KNF, a zatem poddanie jej kontroli administracyjnej, w tym daje KNF prawo wydawania rekomendacji. Skoro zatem zdecydowano się zrównać pozycję firm pożyczkowych, banków i skoków, nie ma jakiegokolwiek uzasadnienia dla wprowadzania odmiennych zasad oceny zdolności kredytowej - mówi rozmówca Interii.
- Jest to tym bardziej zaskakujące, że firmy pożyczkowe udzielają pożyczek ze środków własnych, zaś banki i SKOK-i obciążają ryzykiem środki powierzone. To one powinny być zatem poddawane silniejszym restrykcjom ze względu na potrzebę ochrony depozytów.
Tymczasem ministerstwo próbuje zafundować nam rynek kredytów "subprime" poprzez zobligowanie KNF do wyłączenia części banków spod zasad rekomendacji, umożliwiając bankom angażowanie się w bardziej ryzykowną akcję kredytową.
Co więcej, projekt nie przewiduje możliwości decydowania przez KNF o wyłączeniach spod rekomendacji - projekt takie rozwiązanie narzuca - ostrzega rozmówca Interii.
Jest też obawa, że proponowane przepisy mogą przynieść skutki odwrotne do zamierzonych.
- Samo Ministerstwo Sprawiedliwości wskazuje w uzasadnieniu ustawy na bardzo niebezpieczny efekt, że wprowadzenie w życie proponowanych przepisów może skierować konsumentów w kierunku platform peer-to-peer (pożyczek społecznościowych), czyli kompletnie niekontrolowanego segmentu działalności, co jest bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza, że w dobie rozwoju technologicznego bardzo łatwo założyć platformę pożyczkową gdziekolwiek na świecie i prowadzić taką działalność - mówi ekspert, z którym rozmawiała Interia.
Zwraca też uwagę na nielogiczne i niespójne przepisy dotyczące zakazu udzielania pożyczek klientom z zaległościami w płatnościach. Zgodnie z proponowanymi przepisami, jeśli klient ma jakiekolwiek nieuregulowane zobowiązania przekraczające 6 miesięcy np. nie zapłacił rachunku telefonicznego, to nie wolno mu udzielić pożyczki, a jeśli zostanie udzielona to nie można podjąć egzekucji, a mimo tego biegnie termin przedawnienia.
Co na to regulacje unijne
W projekcie znalazły się też przepisy, które nie mogą zacząć działać ... bo nie pozwalają na to regulacje unijne. To na co zezwalają w odniesieniu do kredytów hipotecznych nie może mieć zastosowania do kredytów konsumpcyjnych, bo te obszary regulują zupełnie inne dyrektywy.
- Ministerstwo Sprawiedliwości próbuje jednocześnie wprowadzić nadzór transgraniczny nad działalnością firm pożyczkowych, tyle tylko, że takiego nadzoru nie ma w dyrektywie.
W projekcie ustawy znalazł się zapis z ustawy o kredycie hipotecznym (akurat tamta dyrektywa unijna wprowadziła taki nadzór), ale w dyrektywie o kredycie konsumenckim go nie ma i nie ma nawet przepisów o współpracy między nadzorami. Nie możemy przecież wpisać do polskiej ustawy przepisów, które obligowałyby organy innych krajów do współpracy z KNF, skoro prawo unijne takich zasad nie przewiduje - mówi rozmówca Interii.
W tym kontekście jeszcze jeden zapis budzie zdziwienie. - Nie bardzo rozumiem jak miałby działać przepis o tym, że limit kosztu pozaodsetkowego obowiązuje również wtedy gdy umowa jest sformułowana na bazie przepisów państwa trzeciego. Kto to miałby badać i w jaki sposób? - pyta retorycznie jeden z ekspertów.
Jak jednocześnie zaznacza nasz rozmówca, część przepisów, które dotyczą sankcji karnych za omijanie przepisów trzeba ocenić pozytywnie, choć z jednym zastrzeżeniem.
- Sankcje miałyby dotyczyć przypadków pobierania kosztów pozaodsetkowych tylko w przypadku gdyby były one dwukrotnie wyższe od dopuszczalnych. To wśród nieuczciwych firm może rodzić pokusy zawyżania tych kosztów, ale maksymalnie do 1,9 krotności dopuszczalnych, tak by uniknąć sankcji karnych - mówi ekspert. Zdumienie budzi również 14-dniowe vacatio legis, biorąc pod uwagę ciężar gatunkowy oraz organizacyjny proponowanych zmian.
Monika Krześniak-Sajewicz