Banki: murem za Balcerowiczem

Bankowcy nie rozumieją raptownego zainteresowania polityków swoim sektorem. Nie wiedzą, czemu ma służyć komisja śledcza. Za to wspierają NBP i GINB.

Narodowy Bank Polski, Generalny Inspektor Nadzoru Bankowego i cały sektor bankowy ostro krytykują plan utworzenia komisji śledczej do zbadania, począwszy od 1989 r., prywatyzacji polskich instytucji finansowych i udziału w tym procesie instytucji nadzorczych.

Tylko bez presji

Na całym świecie banki centralne są po to, by stać na straży wartości pieniądza. I ten strażnik nie może czuć zagrożenia, że jak nie wykona woli polityków, to się go postawi przed komisją. Podobną rolę spełnia nadzór i cieszy się uznaniem właśnie za rygorystyczną bezstronność - komentuje Leszek Balcerowicz, prezes NBP. Uważa on, że propozycja powołania komisji śledczej jest nadużyciem konstytucji. Nie rozumiemy, w jakim celu powołuje się komisję, skoro informacje o prywatyzacji i kondycji sektora są jawne - mówi Andrzej Wolski, dyrektor Związku Banków Polskich.

Reklama

Popierają go bankowcy - Taka komisja niezbyt dobrze posłuży krajowi, który chce napływu inwestycji zagranicznych. Nasi zagraniczni inwestorzy ze zdziwieniem obserwują to, co się dzieje w Polsce i czują się bardzo zdezorientowani - przyznaje Włodzimierz Kiciński, prezes Nordea Bank Polska.

Uwaga na emeryta

Jednocześnie bankowcy obawiają się, że zamieszanie nie przysłuży się sektorowi. Bankom do rozwoju potrzeba spokoju, a to zamieszanie może niekorzystnie wpłynąć na postrzeganie sektora, więc nie ukrywam, że jestem nim zaniepokojony - mówi Jerzy Pietrewicz, prezes BOŚ Obawiają się także o złotego. Po spadkach, wczoraj złoty poszedł w górę. Najwyraźniej inwestorzy już przywykli do zamieszania politycznego i bardziej od ostrzeżeń polityków, wierzą w rezultaty osiągane przez banki, ale w dłuższym terminie skutki mogą być poważniejsze - twierdzi Krzysztof Kaliczki, prezes Deutsche Bank Polska. Włodzimierz Kiciński wręcz uważa, że może nas czekać w krótkim terminie destabilizacja złotego. Bankowcy twierdzą także, że obawy polityków o stan sektora są grubo przesadzone i nie rozumieją tego raptownego zainteresowania polityków.

Sześć lat temu akcje WBK (przed fuzją z BZ) kosztowały 6 zł. Teraz są warte 150 zł, a przed tym zamieszaniem rynek wyceniał je na 170 zł. Inne banki rosły podobnie. To świadczy o naszej kondycji, ale też o zaufaniu inwestorów i wpływie polityki na wycenę polskich spółek. Natomiast nie rozumiem, jak może dojść do tak negatywnej oceny w Sejmie dokonań tak wybitnej osoby jak Leszek Balcerowicz, który jest jednym z gwarantów stabilności polskiego sektora bankowego. Nie wiem też, czemu ma służyć powołanie komisji - ocenia Jacek Kseń, prezes BZ WBK.

Szefowie innych dużych banków zgadzają się z nim w stu procentach. Natomiast Wojciech Kwaśniak, szef GINB, poza wysoką oceną stanu sektora i jego wyników, uświadamia, że większość banków notowanych na GPW ma kluczowe znaczenia dla giełdy. Banki ze względu na płynność i bardzo dobrą kondycję są inwestycjami pierwszego wyboru dla funduszy emerytalnych, czyli instytucji, w których Polscy lokują swoje oszczędności na zabezpieczenie przyszłości przekonuje Wojciech Kwaśniak.

Beata Tomaszkiewicz

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: bank | komisje śledcze | bankowcy | polityków | bańki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »