Biorąc kredyty hipoteczne, sami prosimy się o kłopoty

Kiedy stopy procentowe były najniższe w historii, ludzie brali kredyty na stopę zmienną. Stopy i raty wzrosły i wskutek tego mamy wakacje kredytowe. Teraz, kiedy stopy są tak wysokie, ludzie biorą z kolei kredyty na stałą stopę. Bankowcy dziwią się i patrzą na to ze sporą obawą. Bo czy ktoś nie wymyśli kolejnych "wakacji", kiedy stopy pójdą w dół, a raty kredytów na stopę stałą okażą się bardzo wysokie?

- Kiedy stopy były niskie, ludzie brali kredyty na stopę zmienną, a teraz biorą na stałą - mówił na konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników BNP Paribas Bank Polska prezes banku Przemek Gdański. Dzieje się zupełnie odwrotnie, niż powinno z ekonomicznego punktu widzenia. Teoretycznie kredyt na stopę zmienną powinno się brać właśnie wtedy, kiedy stopy są bardzo wysokie, bo wiadomo, że wcześniej czy później zaczną spadać, a wraz z nimi spłacane raty. Teraz prezes NBP mówi, że jesteśmy już blisko szczytu podwyżek, a obniżki stóp widać na horyzoncie. Powinno to zachęcić ludzi do brania kredytów na stopę zmienną, a nie na stałą. Ale robią odwrotnie.

Reklama

W czasie, kiedy stopy procentowe w Polsce były najniższe w historii, a więc pomiędzy majem 2020 a październikiem 2021 roku - według obliczeń Biura Informacji Kredytowej - ok. pół miliona Polaków wzięło "tanie" kredyty hipoteczne na stopę zmienną na 100 mln zł. Podstawowa stopa NBP wynosiła wówczas 0,1 proc., a trzymiesięczna WIBOR, na której oparte jest oprocentowanie - 0,21 proc. Teraz, po trwających od października zeszłego roku systematycznych podwyżkach stóp, raty tych kredytów wzrosły około dwa razy.

Czemu służą wakacje kredytowe

Rząd ruszył na ratunek kredytobiorcom, wprowadzając "wakacje kredytowe". Przewidują one możliwość zawieszenia spłat maksymalnie ośmiu rat kredytu, dwóch w sierpniu i wrześniu tego roku, dwóch kolejnych w IV kwartale 2022 i jeszcze po jednej w każdym kwartale przyszłego roku. Dotyczy to wszystkich kredytobiorców hipotecznych z kredytami w złotych, którzy kupili mieszkanie na własny użytek. Na wakacje można wysłać tylko jeden spłacany kredyt hipoteczny.

- Wprowadzenie wakacji w takim kształcie jest złe, zarówno w kontekście sprawiedliwości społecznej, jak i utrzymania stabilności sektora bankowego - powiedział Przemek Gdański. - Boję się też, że ta inicjatywa wpłynie negatywnie na etykę wypełniania zobowiązań, na podejście, że zobowiązanie to coś, co nie musi być wypełniane - dodał.

Kredytobiorcy na wakacjach zyskają, ale stracą banki. Ile? Same szacują one, że będzie je to kosztować ok. 13 mld zł. Wszystko oczywiście zależy od tego, ile ludzi wyśle swoje kredyty na "wakacje" i od tego jak kształtować będą się stopy procentowe w tym i przyszłym roku.

Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz informował, że od 29 lipca, kiedy to wakacje weszły w życie, kredytobiorcy złożyli ok. 850 tys. wniosków. To ok. 40 proc. wszystkich uprawnionych. Liczba ta oczywiście wzrośnie. Sam BNP Paribas podał, że spodziewa się strat 700-915 mln zł z powodu wakacji, z czego 700 mln zł zaksięgował już w lipcu. - Liczba złożonych wniosków jest zgodna z naszymi oczekiwaniami - powiedział Przemek Gdański.

W związku z wprowadzeniem wakacji kredytowych bank utworzył rezerwę na "klientów wrażliwych". Dlaczego? Bo wakacje zaciemnią obraz ryzyka kredytowego. Skoro kredytobiorcy mogą nie zapłacić ośmiu z 17 rat, to ich obciążenia są niższe o prawie połowę i bardziej prawdopodobne jest, że pozostałe spłacą. Ale kiedy skończą się wakacje i trzeba będzie spłacać raty co miesiąc?

- W puli klientów korzystających z wakacji są kredytobiorcy o wysokiej zdolności do spłaty, nie potrzebują oni wakacji, wykorzystują je finansowo. Jest pula klientów, którzy takiej pomocy potrzebują, a ze względu na wakacje spłacalność ich kredytów się nie pogorszy. Ale gdy wakacje się skończą, gdyby stopy nie zostały obniżone do tego czasu, jest prawdopodobieństwo, że mogą oni mieć problemy ze spłatą zobowiązań - powiedział wiceprezes banku Wojciech Kembłowski.

Brać kredyt na stałą stopę czy na zmienną?

Kredyty na stałą stopę są generalnie uważane za bardziej bezpieczne dla zaciągających je, bo raty nie hulają wraz ze wzrostem lub spadkiem stóp. Regulatorzy w wielu krajach (tak jest np. w USA) pozwalają udzielać kredytów na zmienną stopę wyłącznie ludziom o wysokich dochodach i na krótkie terminy. W Polsce było dotąd odwrotnie niż gdziekolwiek na świecie. Dlaczego tak mamy?

Po komunizmie odziedziczyliśmy hiperinflację w latach 90. zeszłego wieku. Powoli, ale systematycznie spadała. NBP komunikował jasno, że będzie dążył do jej poskromienia. Dzięki temu w ogóle ruszył rynek kredytów hipotecznych, bo przy stopach powyżej 20 proc. nikogo na nie nie było wcześniej stać. Ale były to kredyty na stopę zmienną. Bo - zgodnie z polityką pieniężną - tłumienie inflacji umożliwiało kolejne obniżki stóp. A skoro wszyscy wierzyli, że stopy będą spadać, nie było sensu mówić o kredytach na stałą stopę.

Dopiero stabilizacja inflacji i stóp procentowych stworzyły taką możliwość. Rynek kredytów na stałą stopę powstawał w bólach i ani banki, ani kredytobiorcy nie byli nimi długo zainteresowani, mimo że nadzór nakazał bankom kilka lat temu wprowadzić je do oferty. Wciąż jednak banki mają problemy z zabezpieczeniem stałej stopy na dłuższe terminy. Do dziś kredyty są udzielane na stopę "okresowo stałą", a BNP Paribas BP wprowadził stałą stopę na 10 lat niedawno i jako pierwszy w Polsce. Zdecydowana większość banków ma w swojej ofercie kredyt na stałą stopę przez okres zaledwie pięciu lat.

Raty będą horrendalnie wysokie

Zasada jest taka - jeśli masz wybór pomiędzy stałą stopą, a stopą zmienną, decyduj się na stałą, gdy stopy są bardzo niskie. Jeśli stopy wzrosną - będziesz do przodu. Kiedy stopy są bardzo wysokie - decyduj się na zmienną. Bo pewnie stopy spadną, raty też, a biorąc stałą stopę będziesz płacił stałą ratę. Stąd zdziwienie bankowców, że kredytobiorcy robią zupełnie odwrotnie niż nakazuje logika. Przez okres "najniższych stóp w historii" ludzie wciąż braki kredyty na zmienną stopę i dlatego płacą teraz horrendalnie wysokie raty. A banki liczą straty spowodowane wakacjami kredytowymi.

Teraz zdecydowana większość klientów pyta o kredyt na stałą stopę. Czy postępują słusznie? Oczywiście nikt nie wie, jak będą kształtować się stopy w przyszłości. Ale, jeżeli wierzyć prezesowi NBP, podwyżki stóp dobiegają końca, a horyzont obniżek się przybliża. Podkreślmy raz jeszcze - jeśli tym zapewnieniom wierzyć - powinno się brać teraz kredyt na stopę zmienną. Dlatego bankowcy tak bardzo się dziwią. I obawiają, że kiedy okaże się, iż stopy procentowe mocno spadną, politykom przyjdzie do głowy szukać sposobu na obniżenie rat płaconych przez nieszczęśników.

- Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie innych pomysłów, które zostałyby na poziomie legislacyjnym zgłaszane - powiedział Przemek Gdański. - Po tym, co wydarzyło się z wakacjami, sektor bankowy znalazł się w takiej kondycji, że kolejnych pomysłów nie udźwignie - dodał.

Przypomnijmy, że banki wciąż tworzą rezerwy na spory z zadłużonymi w kredytach we frankach szwajcarskich. Najwięcej kredytobiorców zaciągnęło te kredyty w 2008 roku, tuż przed wybuchem kryzysu, kiedy wartość franka sięgała 2 zł. Teraz spłacają raty po blisko 5 zł za franka. A sposobów na rozwiązanie tego dramatu nie ma, choć politycy wiele razy obiecywali, ze go znajdą.

Z hipotekami sobie nie radzimy

Czy to znaczy, że w ogóle nie powinniśmy brać kredytów hipotecznych? Chętnych na kredyt hipoteczny nie ma już wielu. Inflacja pożera dochody tak szybko, że ludzie boją się, iż na spłaty kredytu nie będzie ich stać. Nadzór podniósł wymogi szacowania zdolności kredytowej przez banki, a same banki są o wiele bardziej ostrożne.

- Kredyt hipoteczny okazał się produktem, wokół którego zmaterializowało się najwięcej ryzyka niekredytowego - powiedział prezes BNP Paribas BP.

A z drugiej strony właśnie kredyty hipoteczne są obarczone najniższym ryzykiem kredytowym. Według danych Komisji Nadzory Finansowego, "złe kredyty" stanowią zaledwie 2,3 proc. wszystkich hipotek. Średni w całym sektorze wskaźnik odsetek niespłacanych kredytów wynosi blisko 5,6 proc.   

Skutek jest taki, że w lipcu banki i SKOK-i przesłały do BIK zapytania o kredyty mieszkaniowe na kwotę niższą o 66,8 proc. niż przed rokiem. Spadła też o 67,8 proc. liczba osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy i było ich łącznie zaledwie 14,1 tys. W porównaniu do czerwca osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy w lipcu było mniej o 27,7 proc. A to znaczy, że rynek kredytów hipotecznych zamarza. 

- Rynek kredytów hipotecznych siadł dramatycznie i to się pogłębia (...)  Jestem pesymistą jeśli chodzi o ten rynek w perspektywie kolejnych kwartałów - mówił Przemek Gdański.

BNP Paribas BP miał w II kwartale 258 mln zł zysku netto, a w całym I półroczu 535 mln zł, co oznacza wzrost o 81 proc. rok do roku. Przychody banku po sześciu miesiącach wzrosły o 32 proc. rok do roku, a koszty o 31 proc. z powodu wyższych  obciążeń regulacyjnych, jak opłata na utworzenie systemu IPS oraz składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny oraz rosnących kosztów działania spowodowanych inflacją.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: finanse | bank | wakacje kredytowe | kredyt hipoteczny | BNP Paribas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »