Chiński bogacz pije kontrabandę
Chiny chcą stać się trzecim odbiorcą dóbr luksusowych na świecie w 2015 r. Miłość zamożnych Chińczyków do najdroższych marek i produktów jest tak silna, że przełamuje wszelkie bariery. Nawet prawne.
Najlepszym przykładem są francuskie wina. Chiny już teraz są jednym z największych importerów bordoskich trunków, które w tym kraju stały się synonimem dobrego gustu, luksusu, bogactwa i prestiżu. Zamożniejsi Chińczycy kochają je pić, kolekcjonować, czy wzajemnie sobie wręczać. Według oficjalnego zrzeszenia francuskich eksporterów alkoholi (SEVS) sprzedaż win do Państwa Środka wzrosła o 75 proc. w ciągu 2011 r. Nie był to rok szczególnie wyjątkowy. Eksport do Chin już od kilku lat rośnie w tym tempie ku radości francuskich winiarzy.
Jednak, żeby móc napełnić swój kieliszek wyśmienitym francuskim winem, Chińczyk do tej pory musiał się trochę natrudzić. Dlaczego? Ponieważ import dóbr luksusowych jest objęty w tym kraju 50-procentowym cłem. To nie pomyłka - cłem w wysokości połowy wartości produktu. Jak zaspokajano w takim razie ten nienasycony i stale rosnący popyt na wino w Państwie Środka? W dużej części przemytem.
W 2008 r. na terenie Specjalnego Regionu Administracyjnego Hong Kong wprowadzono zerowy podatek na importowane wina. Jaki był efekt tej decyzji? W "Pachnącym Porcie", bo tak można przetłumaczyć nazwę tego miasta, znajduje się obecnie ok. 700 większych importerów wina i ok. 3000 winiarskich firm, w których pracuje ok. 40 000 ludzi.
Skoro w Hong Kongu panuje zerowe cło, a w Chinach kontynentalnych 50 proc. to skutki tej polityki były łatwe do przewidzenia. Hong Kong stał się nie tylko stolicą wina, ale również przemytu. Jest to tym bardziej zrozumiałe, jeśli posłuchamy relacji osób, które mimo wysokiego cła postanowiły legalnie wwieźć alkohol na teren Chińskiej Republiki Ludowej.
Stephen Chun, handlarz winem z Szanghaju wyjaśnia, że "wino może być przetrzymywane przez 30 dni, potem 60, a w niektórych przypadkach bezterminowo lub nawet zniszczone". Na koniec dodaje, że czasem trzeba zabrać celników na kolację i się z nimi "zaprzyjaźnić".
Mimo takich przeszkód rzeka wina z Bordeaux płynie do chińskich miast, a jego sprzedaż w tej ludowej republice ciągle rośnie. Jak widać na przykładzie tego trunku, cel jaki postawił sobie chiński rząd, żeby uczynić z Państwa Środka największego odbiorcę dóbr luksusowych na świecie jest jak najbardziej realny. Wei Jianguo, wiceminister ds. handlu Chińskiej Republiki Ludowej, zapowiedział już dwie obniżki podatku od towarów importowanych, które mają zwiększyć krajowy popyt i dotyczyć dóbr luksusowych. Na ten ruch z kolei czekają ich producenci (w tym bordoskiego wina), którzy odczują chińskie reformy w swoim portfelu.