E-papierosy: Regulowanie czy zwalczanie?
W branży e-papierosów zawrzało - wszystko za sprawą projektu nowej ustawy tytoniowej. Co wzbudziło największe kontrowersje? O tym w rozmowie z Jerzym Jurczyńskim ze stowarzyszenia eSmoking Association.
Zapytam pana być może przewrotnie. Czy to w istocie nowy projekt ustawy jest przyczyną oburzenia branży e-papierosów, czy też może tylko przelał on tylko przysłowiową czarę goryczy?
Jerzy Jurczyński, stowarzyszenie eSmoking Association: - Od pewnego czasu podczas niemal każdej konferencji prasowej minister zdrowia albo jego zastępcy ogłaszają plan ratowania społeczeństwa, a głównie dzieci, przed e-papierosami. Jednak zapominają dodać, że od kilku lat firmy e-papierosowe domagają się wprowadzenia zakazu sprzedaży papierosów elektronicznych nieletnim. Praktycznie wszystkie wprowadziły już taki zakaz w swoich sklepach, zaś branżowe stowarzyszenia - pomimo dzielących nas różnic - wymusiły zmianę regulaminu największego portalu aukcyjnego, by ograniczyć dostęp nieletnich do produktów tego typu. Jestem niemal pewien, że powołany niedawno minister zdrowia, skądinąd znakomity lekarz prof. Zembala, nie jest świadomy tych faktów. Mam również wrażenie, że e-papierosy są od pewnego czasu tematem politycznym i w przedwyborczym kalendarzu mają zostać w odpowiednim momencie ogłoszone jako sukces rządu w walce z używkami. Te konferencje i komunikaty prasowe mają za zadanie rozbudzanie społecznych emocji i poczucia rzekomego zagrożenia e-papierosami... Najgorsze jednak jest to, że ten populizm, jakim jest na przykład porównywanie e-papierosów do dopalaczy, nie ma oparcia w faktach i jest, moim zdaniem, bardzo awangardowym koncertem według partytury napisanej przez potężne lobby firm farmaceutycznych i tytoniowych. Rosnąca popularność e-papierosów powoduje bowiem spadek konsumpcji wyrobów tytoniowych oraz malejące zainteresowanie oferowanymi w aptekach środkami nikotynowej terapii zastępczej.
Czy twierdzi pan zatem, że opublikowany przez Ministerstwo Zdrowia projekt nowej ustawy tytoniowej został napisany pod dyktando firm farmaceutycznych lub tytoniowych? To bardzo poważne zarzuty...
- Mówię tylko, komu służy taka dyskryminacja i publiczne piętnowanie e-papierosów, które są mniej szkodliwą alternatywą dla palaczy. E-papierosy są produktami substytucyjnymi wobec papierosów tradycyjnych: zaspokajając głód nikotynowy za pomocą e-papierosa, nie palimy w tym czasie papierosa. Kto więc traci na popularności e-papierosów? Nie wolno zapominać, że tylko jeden koncern tytoniowy wydał w 2013 roku na działania lobbingowe związane z dyrektywą ponad 5 mln euro. Z drugiej strony firmy farmaceutyczne przeznaczyły miliony euro na lobbing związany z dyrektywą, by uznać e-papierosy za wyroby medyczne. Europejski Rzecznik Praw Obywatelskich wszczął nawet śledztwo w sprawie rzekomo "utajnionych" spotkań pomiędzy urzędnikami UE a reprezentantami koncernów. W październiku 2012 r. europejski Komisarz ds. Zdrowia został zmuszony do ustąpienia ze stanowiska z powodu podejrzeń, że jest zamieszany w lobbowanie na rzecz wprowadzenia zmian w dyrektywie. Zapisy dyrektywy są wypadkową walki o e-papierosy, jaką na przestrzeni kilku lat stoczyły pomiędzy sobą dwie najpotężniejsze branże przemysłowe na świecie. W Polsce czekaliśmy na projekt ustawy implementującej dyrektywę od kwietnia 2014. I nagle Ministerstwo Zdrowia publikuje projekt last minute, tuż przed wyborami do parlamentu i deus ex machina eksmituje użytkowników e-papierosów do palarni, wprowadza definicje "palenia papierosów elektronicznych", by wbrew faktom naukowym i samej dyrektywie zrównać je z wyrobami tytoniowymi.
Jak zatem skomentuje pan wypowiedź wiceministra Sławomira Neumanna, który powiedział: "jak sama nazwa wskazuje, e-papierosy to jest to samo co papierosy i powinny być uregulowane tak samo jak wyroby tytoniowe"?
- Pan wiceminister nie zauważył chyba, że jego opinia jest sprzeczna z faktami naukowymi i ustaleniami Komisji Europejskiej i Rady Europy zawartymi w dyrektywie, która wprost mówi, że nie wolno doprowadzać do "mylnego utożsamiania e-papierosów z wyrobami tytoniowymi". Zamknięcie użytkowników e-papierosów w palarniach to narażenie osób, które świadomie zrezygnowały z papierosów na rzecz mniej szkodliwej używki, na ekstremalne działanie dymu tytoniowego! Dodajmy, że Ministerstwo Zdrowia uchyliło jakiś czas temu przepisy, które nakładały na palarnie standardy wentylacji i wymiany powietrza.
Jednak obostrzenia dotyczące używania e-papierosów nie powinny budzić kontrowersji. Konieczna jest przecież ochrona osób, które nie palą i nie używają e-papierosów przed biernym paleniem...
- Najlepiej jest chronić przed czymś, co nie istnieje. Murowany sukces w statystykach! W nauce w ogóle nie stosuje się pojęcia choćby analogicznego do pojęcia "bierne palenie" w odniesieniu do sytuacji przebywania w otoczeniu osób używających papierosy elektroniczne. Brak jest jakichkolwiek przesłanek naukowych, by izolować e-palaczy, nie mówiąc już o zamykaniu ich w palarniach, gdzie będą narażeni na potężne stężenia blisko 100 substancji kancerogennych, jakie znajdują się w dymie tytoniowym. Dlatego przekazaliśmy Ministerstwu Zdrowia wyniki ponad 50 aktualnych badan naukowych na temat e-papierosów. Może wreszcie ktoś je przeczyta...
Poruszył pan temat dopalaczy i ich podobieństwa do e-papierosów...
- Rzeczywiście pojawiło się ostatnio sporo informacji porównujących e-papierosy do dopalaczy, które są czystą manipulacją. E-papierosy nie zawierają żadnych substancji psychotropowych czy odurzających. E-papierosy mają tyle wspólnego z dopalaczami co koń z... koniakiem.
Jerzy Jurczyński, public affairs stowarzyszenia eSmoking Association oraz dyrektor PR największej europejskiej sieci sprzedaży e-papierosów eSmoking World