Kandydatów na szefa PZU nie brakuje

Minister skarbu twierdzi, że nie zmienił prezesa PZU, bo nie znalazł kandydata, a przeszkadza mu w tym ustawa kominowa. Specjaliści odpowiadają, że odpowiednich osób nie brakuje, a ograniczenia można przeskoczyć. Gorzej, jeżeli decyduje polityka.

Minister skarbu twierdzi, że nie zmienił prezesa PZU, bo nie znalazł kandydata, a przeszkadza mu w tym ustawa kominowa. Specjaliści odpowiadają, że odpowiednich osób nie brakuje, a ograniczenia można przeskoczyć. Gorzej, jeżeli decyduje polityka.

Tłumaczenia Piotra Czyżewskiego, ministra skarbu, który stwierdził w Radiu Zet, że nie odwołał dotychczas prezesa PZU, ponieważ trudno znaleźć właściwego następcę, wzbudziły wątpliwości. Panuje przekonanie, że dobrego specjalistę na fotel Zdzisława Montkiewicza da się znaleźć, i to szybko.

- Jest wiele osób, które pracowały w sektorze ubezpieczeniowym, zdobyły odpowiednie doświadczenie i mogłyby objąć tę funkcję. Są też specjaliści spoza branży, którzy prowadzili duże organizacje finansowe i być może byliby nawet lepsi. Obawiam się jednak, że w tym przypadku mogą być brane pod uwagę także kryteria pozamerytoryczne - twierdzi Danuta Wałcerz, była prezes Państwowego Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń.

Reklama

Za niska pensja

Jedną z przeszkód są - według Piotra Czyżewskiego - zapisy ustawy kominowej, która ogranicza wynagrodzenie prezesa PZU. Wynosi ono nieco ponad 14 tys. zł brutto.

Danuta Wałcerz twierdzi, że nie jest to najistotniejsze ograniczenie ze względu chociażby na rangę wyzwania, jakim jest objęcie prezesury największego towarzystwa ubezpieczeń w kraju.

- Niewątpliwie prezesura PZU jest dla menedżera ogromnym wyzwaniem. Z drugiej jednak strony ustawa kominowa stanowi istotny problem przy pozyskiwaniu kadry dla spółek Skarbu Państwa. Może on jednak znaleźć rozwiązanie. Mogłoby się ono opierać na zaproponowaniu pewnego planu na przyszłość, np. opcji na akcje spółki w razie oferty publicznej, stanowisk w radach nadzorczych itp. - twierdzi Piotr Wielgomas, prezes firmy doradztwa personalnego Bigram.

Jego zdaniem, znalezienie odpowiedniego kandydata, który zgodziłby się tylko na ustawową pensję, może być trudne.

Nie brakuje jednak głosów, że tak naprawdę kwestia wynagrodzenia i umiejętności merytorycznych są drugorzędne. - Słowa ministra to wybieg. Coś przecież musi mówić po tym, jak oświadczył, że utracił zaufanie do prezesa PZU - twierdzi jeden z analityków.

Minister skarbu zaprzepaścił już bowiem najlepszą okazję do odwołania szefa PZU. Dwa miesiące temu był nią moment wybuchu awantury dotyczącej podpisania przez zarząd towarzystwa umowy z HSBC. Po stronie ministra stanęła wówczas rada nadzorcza spółki, a Piotr Czyżewski powiedział o utracie zaufania do Zdzisława Montkiewicza. Wśród kandydatów na to stanowisko wymieniani byli wówczas: Cezary Stypułkowski, prezes Banku Handlowego, Andrzej Wieczorkiewicz, szef rady nadzorczej PZU Życie, czy Sergiusz Najar, wiceminister infrastruktury.

Od tego czasu pozycja Zdzisława Montkiewicz zdaje się wzmacniać: uzyskał absolutorium za 2002 r., podpisał układ zbiorowy pracy, lada dzień przedstawi radzie nadzorczej strategię i snuje plany ekspansji na przyszłość. A tak poza tym, spółka uzyskała świetne wyniki w 2002 r.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PZU SA | Twierdzi | minister | specjaliści | ustawa kominowa | skarbu | minister skarbu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »